Rosyjska interwencja w Syrii może przyspieszyć zakończenie konfliktu. Równocześnie z kampanią lotniczą Moskwa prowadzi ofensywę dyplomatyczną.
Działania Rosji w Syrii / Dziennik Gazeta Prawna
Przedstawiciele rosyjskich władz w sprawie Syrii rozmawiali prawie z każdą stroną zaangażowaną w konflikt. W połowie listopada podczas szczytu G20 w Antalyi Władimir Putin ma się spotkać w cztery oczy z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem. Wczoraj gościem rosyjskiego MSZ był specjalny wysłannik ONZ ds. Syrii Staffan de Mistura. Jeszcze w październiku Siergiej Ławrow rozmawiał z szefami dyplomacji UE, USA, Turcji i Arabii Saudyjskiej. W przyszłym tygodniu do Moskwy mają przylecieć przedstawiciele syryjskiej opozycji.
Wiele wskazuje na to, że w obliczu impasu w wojnie lądowej Rosjanie będą chcieli doprowadzić do rozwiązania dyplomatycznego. Realnych jest kilka wariantów.
Sunnickie państwa regionu domagają się całkowitego odsunięcia od władzy Baszara al-Asada wraz z gronem najbliższych współpracowników, tak aby zminimalizować wpływ na politykę Damaszku ze strony szyickiego Iranu. Niechęć USA do opowiedzenia się za tym wariantem stanowiła podstawowy powód, dla którego Ankara przez prawie rok od rozpoczęcia amerykańskich nalotów na pozycje Państwa Islamskiego nie zgadzała się na wykorzystanie przez siły powietrzne USA tureckich lotnisk. Opcja ta wciąż ma w regionie zagorzałych zwolenników. Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu szef saudyjskiej dyplomacji Adel al-Dżubeir domagał się usunięcia Asada siłą.
Realizacja takiego scenariusza z dnia na dzień wydaje się jednak mało prawdopodobna. Zarówno w Moskwie, jak i w Waszyngtonie obawiają się, że pozbawienie Asada władzy siłą spowoduje upadek państwowych instytucji w Syrii i doprowadzi do chaosu gorszego niż ten, który wybuchł w Iraku po obaleniu Saddama.
– Odejście Asada przed rozpoczęciem procesu pokojowego nie ma sensu. Jeśli nagle straciłby urząd, dwie trzecie jego dowódców poszłoby za nim – mówił w wywiadzie dla BBC pragnący zachować anonimowość arabski dyplomata.
Biorąc pod uwagę, że dotychczas na chaosie w Syrii najbardziej zyskiwali ekstremiści z Państwa Islamskiego, konsekwencje osłabienia władz centralnych trudno byłoby przewidzieć.
Jeśli do tej argumentacji uda się przekonać głowy państw regionu, bardziej realna wydaje się perspektywa dyplomatycznego rozwiązania sytuacji. W tym wariancie prezydent Asad dzieli się władzą z opozycją. Przedstawiciele obydwu stron wchodzą w skład przejściowego rządu jedności narodowej. Jego zadaniem byłoby opracowanie projektu nowej konstytucji, a także rozpisanie pierwszych wyborów w kraju. Wyłonienie nowej władzy byłoby zwieńczeniem tego procesu. Mógłby on zająć nawet dwa lata.
Co ciekawe, identyczny, czteropunktowy plan półtora roku temu sondowała wśród państw regionu (m.in. w Egipcie) irańska dyplomacja. O ile wcześniej (np. podczas rozmów w Genewie w 2012 r.) nie było mowy o uwzględnieniu elementów obecnego reżimu przy podziale władzy po konflikcie, o tyle dziś taki wariant może być do zaakceptowania. Pragmatycy w Waszyngtonie mogliby przystać na ten wariant. W USA ostatecznym celem i tak jest walka z Państwem Islamskim. Słabością tego wariantu jest fakt, że dotychczas w żadnym arabskim kraju (poza Tunezją) taka zmiana nie zaszła pokojowo. W związku z czym ryzyko chaosu jest tak samo wysokie jak w przypadku obalenia.
Rosyjska dyplomacja ze swojej strony wysyła sygnały, że takie rozwiązanie może być do zaakceptowania również przez Moskwę. We wtorek rzecznik prasowa MSZ Maria Zacharowa zapytana, czy priorytetem dla Kremla jest utrzymanie przy władzy prezydenta Asada, odpowiedziała: – Absolutnie nie, nigdy tak nie mówiliśmy.
W ostatniej analizie Ośrodka Studiów Wschodnich dotyczącej rosyjskiej interwencji w Syrii czytamy jednak, że „obecnie celem Kremla jest znalezienie formuły dyplomatyczno-politycznej, która pozostawiłaby u władzy prezydenta Asada”. To oznaczałoby trzeci wariant dla kraju, w którym obecny prezydent pozostaje u władzy. Nawet jeśli zgodzi się tylko na niewielkie zmiany ustrojowe (deklaracje o gotowości do zmiany konstytucji i rozpisania wolnych wyborów padły ze strony syryjskiego przywódcy podczas wizyty w Moskwie).
Doprowadzenie do politycznego porozumienia w Syrii mogłoby oznaczać szybki koniec Państwa Islamskiego. Gdyby udało się przeprowadzić skoordynowaną ofensywę sił nowego rządu w Damaszku z zachodu i armii irackiej ze wschodu, bojownicy zostaliby zmuszeni do walki na dwóch frontach, czego dotychczas nigdy nie musieli robić.