Premier Jaceniuk w dramatycznym przemówieniu błagał kredytodawców o zgodę na restrukturyzację długu. Chodzi o kilkanaście miliardów dolarów. Rozmowy są bardzo trudne, ale bezpieczeństwo Ukrainy to być albo nie być Unii
Choć rozmowy o restrukturyzacji ukraińskiego długu są trudniejsze, niż się spodziewano, bankructwo kraju nie wchodzi w grę. Tak przynajmniej twierdzi minister finansów Ukrainy Natalija Jareśko w rozmowie z „Handelsblattem”. Kredytodawcy nie zgadzają na redukcję zadłużenia, co zapisali wczoraj w oficjalnym oświadczeniu. W grę wchodzi raczej rozciągnięcie w czasie terminów jego spłaty.
Informacja, kto dokładnie wchodzi w skład specjalnej komisji wierzycieli, nie jest jawna. Wiadomo natomiast, że dysponują oni 8,9 mld dol. ukraińskiego długu i że nie ma wśród nich Rosjan. Rząd w Moskwie jest tymczasem drugim największym wierzycielem Kijowa po amerykańskim funduszu inwestycyjnym Franklin Templeton Investments. Jeśli warunki spłaty nie zostaną zmienione, Kijów do końca roku będzie musiał znaleźć środki na wykup obligacji o łącznej wartości 5,2 mld dol.
Restrukturyzacja długu nie tylko pomoże ocalić finanse publiczne od krachu, ale i stanowi jedno z założeń programu uchwalonego na początku roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. MFW przyznał Ukrainie 17,5 mld dol., jednak premier Arsenij Jaceniuk ocenił potrzeby Kijowa na 40 mld dol. Efektem restrukturyzacji zadłużenia miałyby być dodatkowe 15–23 mld dol. (w zależności od źródła). – To jedyna decyzja, która pozwoli nam uporać się z nawisem zadłużeniowym – wyjaśniała w marcu dziennikowi „Financial Times” Natalija Jareśko, wywodząca się z ukraińskiej diaspory w USA.
Kijów długo nie chciał się przyznać do tego typu planów. Jeszcze w grudniu 2014 r., gdy Moody’s prognozował na ten rok duże prawdopodobieństwo restrukturyzacji ukraińskich euroobligacji, wiceminister finansów Ihor Umanski stanowczo dementował podobne informacje. – Ta kwestia obecnie nie stanowi przedmiotu rozmów – zapewniał. W ciągu półrocza sytuacja się diametralnie zmieniła. – Nasz kraj znajduje się w stanie wojny, straciliśmy 20 proc. gospodarki. Prosimy, aby zewnętrzni kredytodawcy uświadomili sobie sytuację i przyjęli naszą propozycję restrukturyzacji – zwracał się do nich premier Jaceniuk w ubiegłym tygodniu. Ministerstwo finansów wskazuje na czerwiec jako ostateczny termin zawarcia takiego porozumienia.
Ukraina znajduje się w dramatycznej sytuacji gospodarczej. Utrata Krymu i trzeciej części Zagłębia Donieckiego, konieczny wzrost nakładów na odbudowę sił zbrojnych, nieudolność części ministrów, a także panosząca się wciąż korupcja sprawiły, że w pierwszym kwartale 2015 r. PKB w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego zmalał aż o 15 proc. O jedną piątą spadła produkcja przemysłowa, wzrosło zaś zadłużenie państwa. Rezerwy walutowe spadły do poziomu 5 mld dol., niegwarantującego nawet minimum bezpieczeństwa ani niepozwalającego myśleć o ochronie kursu tracącej na wartości hrywny. Inflacja w tym roku może osiągnąć nawet 35 proc.
Według publicysty „Financial Times” Wolfganga Münchaua przyszłość Ukrainy jest ważniejsza niż przyszłość Grecji. „Wyjście Grecji ze strefy euro będzie wielką stratą finansową i wizerunkową dla UE, ale nie zniszczy unii walutowej, a w dłuższym terminie może ją nawet umocnić. Tymczasem sukces lub porażka polityki UE wobec Rosji i Ukrainy to dla Unii być albo nie być” – napisał Münchau.