Prokuratura Wojskowa chce postawić zarzuty dwóm Rosjanom z obsługi lotniska w Smoleńsku. Podstawą są opinie biegłych - poinformował na konferencji pułkownik Ireneusz Szeląg.

Pierwszemu z Rosjan zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa w ruchu powietrznym. Drugiego oskarża się o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym. Uruchomiono międzynarodową procedurę zmierzającą do przestawienia Rosjanom zarzutów i przesłuchaniu ich w charakterze podejrzanych. Prokuratora zastrzegła, że do tego czasu nie będzie informowała o szczegółowych uchybieniach i posiadanych dowodach.

Pułkownik Ireneusz Szeląg poinformował też, że zdaniem biegłych, do katastrofy przyczyniły się niewłaściwe działania załogi Tu-154 M. Dodał, że polegały one na zniżaniu samolotu przez dowódcę samolotu poniżej warunków minimalnych. Nie wydano również komendy odejścia na drugi krąg. Jak podkreślił prokurator, było to działanie nieadekwatne do warunków meteorologicznych. Na zewnątrz panowała bowiem mgła. Dowódca samolotu Tu-154 nie miał zatem prawa wobec braku niewidzialności ziemi zejść poniżej 120 metrów.

Wojskowy prokurator poinformował też, że zdecydowano o zmianie zarzutów dla dwóch osób funkcyjnych z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Chodzi między innymi o złą ocenę warunków atmosferycznych oraz niewłaściwe wyznaczenie składu załogi. Jako dowódcę załogi wybrano bowiem pilota, który utracił uprawnienia do wykonywania lotów bez widzialności. Zawieszeniu uległa też jego ważność uprawnień do latania Tu-154. Uprawnienia drugiego pilota do latania tym typem samolotu także zostały zawieszone. Z kolei nawigator w ogóle nie miał uprawnień do bycia nawigatorem tego typu samolotu.

10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem doszło do katastrofy Tupolewa, którym leciał między innymi prezydent Lech Kaczyński. Zginęli wszyscy obecni na pokładzie, w sumie 96 osób.