W wyborach liczą się trzy partie: centroprawicowa Estońska Partia Reform obecnego premiera Taaviego Roivasa i jej centrolewicowy dotychczasowy koalicjant - Partia Socjaldemokratyczna, a także opozycyjna prorosyjska Partia Centrum.

Ta ostatnia partia może liczyć na poparcie rosyjskojęzycznej mniejszości zamieszkującej Estonię. Eksperci spodziewają się, że nawet gdyby Partia Centrum wygrała wybory, nie będzie miała z kim uformować rządu. "Partie prozachodnie i prounijne zrobią wszystko, by utworzyć koalicję i nie dopuścić prorosyjskiej partii do władzy " - przewiduje ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego dr Mirosław Jankowiak.

Część Estończyków oddała głos już kilka dni temu, bo można tam głosować przez internet. W ten sposób można było oddać głos od 19 do 25 lutego. Mirosław Jankowiak zwraca uwagę, że przy internetowym sposobie oddania głosu pojawiają się jednak wątpliwości dotyczące manipulacji wyborczych.

Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godz. 19 naszego czasu.

Niestety, wybory parlamentarne w Estonii odbywają się w cieniu strachu przed Rosją. Coraz częściej słychać tam głosy ostrzegające przed zagrożeniem ze strony Moskwy, spowodowanym agresywną polityką Władimira Putina.

Kilka dni przed głosowaniem Rosjanie przeprowadzili przy granicy z Estonią duże ćwiczenia wojskowe. Pojawił się niepokój, że Kreml będzie chciał doprowadzić też do destabilizacji krajów bałtyckich, w tym Estonii, w której mieszka ponad 300 tysięcy Rosjan.

szanse na zwycięstwo w dzisiejszych wyborach ma prorosyjska Partia Centrum, której sondaże dają 27 procent poparcia. Eksperci uważają jednak, że nawet gdyby ugrupowanie to wygrało wybory, nie będzie miało z kim uformować rządu. Spodziewają się, że przy władzy pozostanie dotychczasowa koalicja - centroprawicowa Estońska Partii Reform obecnego premiera Taaviego Roivasa i centrolewicowa Partia Socjaldemokratyczna.

Jedna trzecia uprawnionych oddała swoje głosy już kilka dni temu, przesyłając je przez Internet. Wyniki wyborów mają być znane wieczorem (o 19.00 naszego czasu).