Przy dzieleniu stanowisk w Unii pod uwagę branych jest wiele wariantów, ale fotel szefa unijnej dyplomacji to priorytet – mówią nam politycy PO. Chociaż w szanse naszego kandydata raczej nie wierzą
Na mniej niż 50 proc. pytani przez nas politycy PO szacują szanse na zdobycie przez Radosława Sikorskiego stanowiska wysokiego przedstawiciela Unii Europejskiej do spraw zagranicznych. Ale zgłoszenie jego kandydatury otwiera z naszej strony ważny etap w negocjacjach. – To przekroczenie granicy. Już nie polityczne deklaracje, a oficjalne stanowisko państwa – zauważa Bogdan Klich z PO. Dlaczego w takim razie, skoro nasze szanse nie są duże, premier zdecydował się na taki ruch? – Donald Tusk podbija stawkę w negocjacjach. Nawet jeśli nie Sikorski, zwiększamy szanse kandydata na inne komisyjne stanowisko. Będziemy mogli powiedzieć Junckerowi: skoro nie chcieliście Sikorskiego, powinniśmy dostać coś innego, ważnego – komentuje jeden z polityków PO.
Choć Sikorski nie jest faworytem w wyścigu o stanowisko szefa unijnej dyplomacji, nie jest bez szans. I o to mamy grać w pierwszej kolejności. Oficjalnie zgłoszono dwie kandydatury do tej funkcji: włoskiej szefowej MSZ Federici Mogherini i Polaka. Włoszka jest socjalistką, a Sikorski chadekiem. Komu przypadnie HiRep, będzie wynikało z tego, czy socjalistom będzie zależało bardziej na obsadzeniu tej funkcji niż przewodniczącego Rady Europejskiej. Oprócz tego zadecydują jeszcze kryteria poprawności politycznej i równowagi wewnątrz Unii. To znaczy, jedna z osób, które obsadzą oba wakaty, musi być kobietą. Kolejny warunek jest taki, by jedna z nich była przedstawicielem nowych państw członkowskich, a druga południa Unii. Włoszka załatwia dwa z tych kryteriów. Jej kandydatura byłaby na rękę największym krajom, z uwagi na stosunkowo słabą pozycję polityczną. – Chcą jej Włosi i Francuzi. Będzie sekretarką dla Steinmeiera i innych ministrów największych krajów – mówi polityk PO. Sikorskiemu z kolei zależałoby na zwiększeniu roli unijnej dyplomacji. W tej sprawie mógłby liczyć na wsparcie szefa Komisji Europejskiej Jeana-Clauda Junckera.
Ale choć wysoki przedstawiciel jest wiceszefem Komisji Europejskiej, to Juncker ma w przypadku obsady HiRepa dużo mniej do powiedzenia niż w sprawie innych tek. Tu decyduje głównie Rada Europejska. Stąd tak ostrożne szacowanie szans w przypadku kandydatury Sikorskiego. Wariant, który zwiększa jego szanse, wiąże się z wystawieniem przez socjalistów kandydatury na szefa Rady Europejskiej duńskiej premier Helle Thorning-Schmidt.
Premier, jak zapewnia rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, ma już kandydata na następcę Sikorskiego, ale nazwiska nie ujawnia. Pojawiły się spekulacje, że może nim być były minister finansów Jacek Rostowski lub obecny szef resortu administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski.
Jeśli Sikorski przegra z Włoszką, to niemal z automatu szefem Rady Europejskiej zostanie któryś z premierów tzw. nowej Europy. Szanse mają były premier Estonii Andrus Ansip czy Łotwy Valdis Dombrovskis. W tym kontekście pojawia się także nazwisko Donalda Tuska. Podczas ostatniego szczytu w Brukseli część premierów zapewniała go o swoim poparciu, gdyby zdecydował się na kandydowanie. A to, że można było odnieść wrażenie, że Tusk i jego otoczenie wykluczają taki wariant już nie tak stanowczo jak jeszcze kilka miesięcy temu, spowodowało falę pogłosek, że jest on realny. Pojawiły się nawet spekulacje, że kandydatura Sikorskiego może być zasłoną dymną dla kandydatury premiera.
Jak wynika z naszych informacji, polska dyplomacja nie prowadzi żadnych działań na rzecz kandydatury Tuska. Jej działania mają być nakierowane wyłącznie na zwiększenie szans Sikorskiego. W samej PO można usłyszeć, że wariant z Tuskiem nie jest ostatecznie zamknięty, ale tylko w przypadku silnego nacisku z zewnątrz. Odejście premiera do Brukseli oznaczałoby perturbacje dla tracącej poparcie Platformy. – Pojawia się taki pogląd, że Tusk mógłby nadal kierować partią jako szef Rady Europejskiej, ale to mrzonka – podkreśla jeden z polityków PO.
Ewentualna porażka Sikorskiego w walce o fotel szefa unijnej dyplomacji będzie oznaczała, że przechodzimy do kolejnej fazy starań o teki w komisji. I w tym rozdaniu także spore szanse Sikorski ma na fotel komisarza ds. energii. Inne kandydatury to Jacek Rostowski i Janusz Lewandowski.
Sikorski nie jest faworytem, ale wcale nie musi przegrać