Izraelscy komandosi na krótko weszli do Strefy Gazy. To pierwszy od ponad pięciu lat przypadek, kiedy izraelscy żołnierze pojawili się na rządzonym przez Hamas terenie. Komandosi zniszczyli jedno z miejsc, skąd w ostatnim czasie islamiści wystrzeliwali w kierunku Izraela rakiety. Równocześnie lotnictwo intensywnie bombardowało w nocy pozycje związane ze służbami bezpieczeństwa Hamasu.

Nocne naloty były najbardziej intensywnymi od początku prowadzonej przez Izrael operacji „Obronny Brzeg”. Wieczorem w ataku myśliwców zginął szef policji w Gazie, a bomby spadały także na infrastrukturę związaną ze służbami bezpieczeństwa Hamasu. Grupa komandosów weszła do Gazy i zniszczyła też wyrzutnie rakiet. W czasie operacji doszło do strzelaniny. Czterech izraelskich żołnierzy zostało lekko rannych, ale jak informuje armia, wszyscy wrócili już do domów.

Wczoraj wieczorem w nalotach zginęła także 17-osobowa palestyńska rodzina, a wiele innych osób zostało rannych. „Usłyszałem eksplozję. Odwróciłem się i zobaczyłem, że z jednego domu została tylko kupa gruzu. Dach zawalił się na oczach mojej rodziny. Wszyscy krzyczeli. Chciałem wrócić po rodzinę, ale nikogo nie mogłem zobaczyć, bo nie było prądu” - opowiada jeden z Palestyńczyków.

Równocześnie Hamas nie przestaje ostrzeliwać terenów izraelskich. Wczoraj na Izrael poleciało 90 rakiet. Wieczorem islamiści atakowali Tel Awiw, Beer Szewę, Aszkelon i wiele innych miast.

Rada Bezpieczeństwa ONZ zaapelowała wczoraj o zawieszenie broni, ale wydaje się to mało prawdopodobne. Izraelskie wojsko wezwało bowiem mieszkańców północnej części Gazy do ewakuacji. Dzisiaj ma zapaść decyzja o inwazji lądowej na Strefę Gazy. Dotychczas była ona atakowana z powietrza, a kilkakrotnie również bombami wystrzeliwanymi ze statków.
Liczba ofiar po stronie palestyńskiej wzrosła do 159 osób. Po stronie izraelskiej jedyną ofiarą śmiertelną jest starsza kobieta, która zmarła na atak serca w czasie ucieczki do schronu w Hajfie.