Już w najbliższy czwartek w Brazylii początek mistrzostw świata w piłce nożnej. W meczu otwarcia zagrają Canarinios z Chorwatami. Spotkanie odbędzie się na stadionie w Sao Paulo, ale w mieście mogą się pojawić olbrzymie utrudnienia komunikacyjne.

Skoro są pieniądze na stadiony i mistrzostwa, to dlaczego nie ma ich na transport? - takie pytanie zadają od środy pracownicy metra w Sao Paulo, którzy ogłosili bezterminowy strajk, gdy nie otrzymali żądanych podwyżek. To w tej metropolii w najbliższy czwartek rozpocznie się mundial. Gdy tylko okazało się że Brazylia będzie organizatorem imprezy od razu pojawiły się obawy o kwestie transportu, bo w Brazylii bardzo uboga jest infrastruktura. Związki zawodowe to wykorzystują. Podwyżek chcieli strajkujący pod koniec maja kierowcy autobusów.
Tymczasem według sondaży aż 72 procent Brazylijczyków nie cieszy sytuacja w kraju. I ta tendencja wzrastała im bliżej było mundialu, który według najnowszych szacunków kosztował już 14 miliardów dolarów. FIFA szacuje zaś że na mundialu zarobi około 4 miliardów dolarów, nieco mniej niż Brazylia wydała na same stadiony.

Ekonomistka profesor Lia Pereira mówi jednak, że trudno już w tej sytuacji o odwrót - "klamka zapadła mundial będzie, ale oczywiście można było dużo rozsądniej wydawać pieniądze" na mecze zaś pójdą tylko zamożni - mówi dziennikarz gazety o Globo Antonio Gois i dodaje: "czy brazylijskie społeczeństwo a zwłaszcza biedni zyskają? uważam że nie" A kościołach w Brazylii księża rozdają wiernym czerwone kartki dla organizatorów mundialu zarzucając że pieniądze trzeba było wydać choćby na edukację i zdrowie.
Brazylia obawia się także o bezpieczeństwo. W trakcie rozgrywek spodziewane są fale demonstracji, trwające od ubiegłego roku. Ale jeszcze bardziej brazylijskie służby obawiają się argentyńskich i brytyjskich chuliganów stadionowych.