Rosyjska gospodarka nie zauważa sankcji. Przynajmniej nie pokazuje tego moskiewska giełda, która dzisiejsze notowania zaczęła od dobrych wzrostów. Również wczoraj, gdy o sankcjach poinformowały USA i Unia Europejska, radziły sobie zarówno rosyjskie spółki jak i rubel.

Opierających się na cenach akcji w dolarach indeks RTS wzrósł na otwarcie o 1,1 procent, a rublowy MICEX - o 1,8 procent. Wczoraj podobnie zakończył się cały dzień - mimo ogłoszonych sankcji i mimo obniżenia wiarygodności kredytowej dla rosyjskich gigantów energetycznych - Gazpromu i Rosnieftu przez agencję ratingową Standard & Poor’s. Według analityków dobre humory inwestujących na rosyjskim rynku są spowodowane znacznie mniejszą niż oczekiwana skalą restrykcji Zachodu wobec Moskwy.

Wczoraj administracja Baracka Obamy poinformowała o kolejnych osobach i firmach wpisanych na czarną listę. Zakaz wizowy i zamrożenie aktywów a także zakaz robienia interesów przez amerykańskie firmy dotyczy 7 bliskich współpracowników Władimira Putina, ale też 17 firm kontrolowanych przez kapitał rosyjski.

Kolejne osoby mają pojawić się też na czarnej liście Unii Europejskiej. Ich nazwiska, ustalone wczoraj, poznamy dziś. Obejmie je zakaz wjazdu do Wspólnoty i zablokowane zostaną ich aktywa finansowe w Europie. Wczoraj Polskie Radio dowiedziało się nieoficjalnie, że na spotkaniu ambasadorów Polska, Wielka Brytania, Szwecja i kraje bałtyckie nalegały, by dopisać do listy jeszcze ośmiu rosyjskich polityków, najbliższych współpracowników Władimira Putina. Ten postulat jednak nie został zaakceptowany. Rosja nie rezygnuje z sygnalizowania, że jakiekolwiek sankcje mogą zaszkodzić także jej zachodnim partnerom. Gazprom w opublikowanym dziś raporcie napisał o możliwym zagrożeniu dostaw gazu na zachód przez terytorium Ukrainy z powodu kryzysu. Wskazał też na problemy, jakie może mieć koncern w przypadku zaostrzenia sankcji.