Prokuratorzy postawili nowe zarzuty karne byłemu wiceministrowi spraw wewnętrznych Witoldowi D. – dowiedział się DGP. Chodzi o Centrum Projektów Informatycznych.
Witold D. pojawił się w siedzibie wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcyjnej warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej w poniedziałek. – Podejrzewamy, że Witold D. dopuścił się przestępstwa przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej – mówi nam zastępca prokuratora apelacyjnego Waldemar Tyl.
Według informacji DGP zarzuty dotyczą zatrudniania współpracowników wiceministra w Centrum Projektów Informatycznych, które podlegało MSW. Na razie chodzi o dwie osoby, które dostały etaty, choć w rzeczywistości nie świadczyły pracy na rzecz CPI. Razem z premiami zarabiały one po około 10 tys. zł na rękę.
– Zarabiali tam, a w rzeczywistości pracowali dla samego wiceministra w resorcie. Weryfikujemy kilka innych przypadków, w sumie nasze podejrzenia dotyczą ośmiu osób – mówi jedna z osób związanych ze śledztwem. O takiej praktyce opowiedział śledczym Andrzej M., były dyrektor CPI podejrzany o przyjęcie łapówek o wartości kilku milionów złotych. – Dostawałem polecenie i miałem je natychmiast wykonać. Te osoby nawet nie pojawiały się w CPI, nie miały też kompetencji, by pracować przy projektach informatycznych finansowanych z budżetu Unii – tłumaczył na jednym z przesłuchań.
Sam zgodził się zostać „małym świadkiem koronnym”, co oznacza, że wiarygodność jego zeznań oceni sąd, który będzie mógł go nagrodzić nadzwyczajnym złagodzeniem kary. Dla Witolda D., który nadzorował informatyzację w resorcie kierowanym przez Grzegorza Schetynę, to już kolejne zarzuty z tego samego artykułu. Według prokuratorów na jego polecenie podpisano wiele nieuzasadnionych merytorycznie umów z firmą doradczą. – To jeden z wielu wątków śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy informatyzacji państwa – opowiada nasz rozmówca.
W Prokuraturze Apelacyjnej potwierdziliśmy oficjalnie, że zarzuty postawiono także Andrzejowi A., byłemu już prezesowi firmy IT.expert. Tym razem chodzi o wart 34 mln zł przetarg na obsługę medialną polskiej prezydencji w UE. Firma, którą kierował wtedy Andrzej A., w maju 2011 r. wygrała konkurs w konsorcjum z dwiema innymi spółkami: CAM Media oraz Easylog. Według CBA i Prokuratury Apelacyjnej przetarg został ustawiony. Kluczową rolę miała odgrywać naczelnik pionu zamówień publicznych w MSZ.
Andrzej A. usłyszał zarzut z art. 305 kodeksu karnego, który przewiduje karę do trzech lat więzienia za nielegalne porozumienia w celu utrudnienia przetargu. Z danych dostępnych w sądzie gospodarczym wynika, że Andrzeja A. przed miesiącem zastąpił na fotelu prezesa Bernard Krawczyk. Na stronach internetowych spółki znajduje się też oświadczenie, z którego wynika, że współpracuje ona z organami ścigania „przy wyjaśnianiu wszelkich wątpliwości”.