Bartosz Arłukowicz w Radiu ZET tłumaczył wyniki pierwszych kontroli w szpitalu we Włocławku, gdzie w ubiegłym tygodniu zmarły bliźnięta, ponieważ w porę nie przeprowadzono operacji cesarskiego cięcia: "Kiedy słyszę komentatorów, którzy mówią, że zawiódł system, to chciałbym powiedzieć jasno: to nie system nie zszedł w porę przeprowadzić cesarskie cięcie, tylko konkretny człowiek, z imienia i nazwiska - mówił minister zdrowia w rozmowie z Moniką Olejnik. Stwierdził, że pomoc dla pacjentów nie zależy tylko od "ustaw, przepisów i procedur", ale też od "empatii i wrażliwości" pracowników służby zdrowia".

Arłukowicz podkreślił, że jest w stałym kontakcie z prokuraturą okręgową, która bada sprawę, a w szpitalu trwa szereg działań kontrolnych. Powiedział, że zna już wyniki pierwszej kontroli, przeprowadzonej przez konsultanta krajowego w dziedzinie ginekologii i położnictwa, profesora Stanisława Rodowickiego. - Już we wstępnym raporcie profesor wskazuje, że było sporo niedociągnięć w pracy tego oddziału - mówił Arłukowicz. Przerwała mu Monika Olejnik, która przypomniała, że ordynator oddziału odsypiał dyżur w prywatnym szpitalu. - Tego jeszcze do końca nie wiemy, to bada prokuratura, która przejęła większość dokumentów - odpowiedział Arłukowicz.

- Wiemy na pewno, że nie wyciągano odpowiednich wniosków z przeprowadzanych badań diagnostycznych, a pacjentka nie była pod właściwym nadzorem lekarskim. Wyniki kontroli przekazałem do prokuratury - mówił minister zdrowia w Radiu ZET. Dodał, że wyniki kontroli w szpitalu wojewódzkim otrzymała prokuratura i wojewoda, który jest właścicielem szpitala we Włocławku. - Sytuacja we Włocławku wzbudza wielkie emocje także we mnie, ale jako minister zdrowia nie mogę się kierować emocjami. Zleciłem konsultantowi krajowemu wczoraj przeprowadzenie tej kontroli w dużo większym zakresie.

Chcę wiedzieć, czy ten straszny dramat, który się wydarzył, był zdarzeniem jednostkowym, które należy piętnować i ukarać winnych, czy sposób organizacji pracy tego szpitala i tego oddziału powodował to, że do tego zdarzenia dojść musiało - mówił Arłukowicz w Radiu ZET.