Premier Donald Tusk zapewnił, że generał Waldemar Skrzypczak sam ustąpił ze stanowiska wiceszefa MON. "Sam uznał, że musi odejść, bo nie może w takiej atmosferze pracować" - stwierdził szef rządu.

Były dowódca Wojsk Lądowych napisał w oświadczeniu, że odchodzi, ponieważ "nie chce być obciążeniem dla premiera, rządu i ministra obrony". A Donald Tusk powiedział dziennikarzom, że od wielu lat ma tę samą, dobrą opinię o generale Skrzypczaku. Muszę powiedzieć, że w tej bardzo trudnej, kontrowersyjnej i w wielu miejscach zabagnionej dziedzinie, jaką są zbrojenia, kontrakty, generał Skrzypczak pokazał, że jest człowiekiem twardym - stwierdził premier. Dodał, że były już wiceszef MON był odporny na działania lobbystów.

Według premiera, na generale Skrzypczaku wywierano ogromną presję. Ta sytuacja zamęczyłaby niejednego człowieka, stąd decyzja o rezygnacji - tłumaczył szef rządu. Jak podkreślił, to Waldemar Skrzypczak był jednym z głównych twórców planu modernizacji armii.

Od wielu miesięcy w mediach ukazują się artykuły dotyczące osoby generała Waldemara Skrzypczaka i jego rzekomych powiązań z firmami zbrojeniowymi. W Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie natomiast od października toczy się śledztwo prowadzone na wniosek Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Sprawa jest objęta klauzula tajności. Wiadomo tylko, że śledztwo jest w sprawie a nie przeciwko Skrzypczakowi oraz że chodzi o korupcję.

W ostatnich dniach media z kolei rozpisują się o liście, jaki Skrzypczak wysłał do swojego izraelskiego odpowiednika. Jest w nim mowa o dronach - bezzałogowych samolotach. W dokumencie pada nazwa jednej z firm, która produkuje tego typu uzbrojenie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że resort obrony zamierza kupić drony.

Po publikacji listu MON wysłał go do ekspertyzy do CBA. W oficjalnych wypowiedziach mówiono natomiast, że nazwa w liście padła przez "niezręczność" ale i tak nie ma to wpływu na wybór przez Polskę bezzałogowców, bo przetarg jeszcze się nie rozstrzygnął.