Aleksander Kwaśniewski zaprzeczył w wydanym oświadczeniu by lobbował na rzecz sprzedaży. Przyznał, że informację o zainteresowaniu ze strony firmy Acron przekazał doradcy premiera Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, a później samemu premierowi.
"Po coś to robił, nie bądźmy dziećmi" - powiedział Zbigniew Ziobro. Dodał, że były prezydent czynił pewną "usługę-przysługę", za którą właściciel Acronu jest mu zapewne bardzo wdzięczny i nie byłoby wcale dziwne gdyby za jakiś czas okazało się, że prezydent Aleksander Kwaśniewski zasiada w kolejnej "radzie doradców" i pobiera sowite wynagrodzenie.
Ziobro podkreślił, że w polityce standardy obowiązują nie tylko urzędujących prezydentów ale i byłych. Byli prezdenci powinni jego zdaniem kierować się interesem państwa polskiego oraz jeśli już podejmują jakieś działania to czynić to jawnie, tak by opinia publiczna nie dowiadywała się o faktach przez przecieki z mediów.
Lider Solidarnej Polski dodał, że sprawa Azotów przypomina mu atmosferę dotyczącą styku polityki i biznesu ujawnianą podczas prac komisji Rywina. "U wszystkich budziło to odruch obrzydzenia" - wspominał Ziobro.
Europoseł zwrócił też uwagę na pytania dotyczące Donalda Tuska i Jana Krzysztofa Bieleckiego. Zauważył, że zgodnie z oficjalnym stanowiskiem rząd nie zamierza tego sektora przemysłu chemicznego oddawać, a jednak Robert Kwiatkowski - "jeden z bohaterów sprawy Rywina" twierdzi, że premier miał mówić, że "nie ma nic przeciwko temu".
Ziobro pytał w związku z tym w Sejmie o to jaka w sprawie Grupy Azoty jest prawdziwa twarz rządu "ta oficjalna czy ta nieoficjalna" i o co idzie gra.
Premier Donald Tusk poinformował dzisiaj, że były prezydent zwrócił się do niego z pytaniem w sprawie zakupu przez Acron Azotów Tarnów, ale odpowiedź była negatywna.