Jak dowiedział się Presserwis, tygodnik "Nie" chciał opublikować artykuł o domniemanym romansie Jacka Kurskiego z asystentką. Jednak po tym, jak wcześniej uprzedził o tekście Kurskiego, Sąd Okręgowy w Gdańsku zakazał redakcji pisania o życiu prywatnym europosła Solidarnej Polski.

W styczniu zastępca redaktora naczelnego "Nie" Przemysław Ćwikliński wysłał do Jacka Kurskiego e-maila, w którym informował go o planowanym tekście i prosił o komentarz. Jak pisze Gazeta.pl, redakcja prosiła europosła o potwierdzenie, czy ma romans ze swoją asystentką oraz jak na ten fakt zareagowała jego żona.

Na e-maila "Nie" Kurski odpisał razem ze swoim adwokatem - nie zgadzali się w nim na publikację tekstu i grozili redakcji uruchomieniem środków prawnych.

W odpowiedzi "Nie" opublikowała materiał z listami od Kurskiego i jego prawnika, z którego, jak pisze Gazeta.pl, można było wywnioskować, że Kurskiego łączy z jego asystentką Anną P. romans. Redakcja wytłumaczyła też, że tekst o rzekomym romansie Kurskiego zamierzała opublikować w interesie społecznym, ponieważ Kurski wcześniej wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich oraz tradycyjnego pojmowania małżeństwa i rodziny. Zdaniem "Nie", istnieją więc duże rozbieżności między publicznymi deklaracjami europosła a jego rzeczywistym zachowaniem.

Po publikacji tego tekstu redakcja "Nie" otrzymała wydany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku zakaz pisania o tej sprawie. Tygodnik zamierza więc w następnym numerze opublikować materiał na temat zakazu publikacji.