Rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Taką karę otrzymał kardiochirurg Mirosław G., którego warszawski sąd uznał za winnego korupcji, a oczyścił z zarzutów mobbingu i molestowania seksualnego.

Sędziowie orzekli też wobec lekarza 72 tysiące złotych grzywny, pomniejszoną w związku z trzymiesięcznym pobytem doktora G. w areszcie. Sąd uznał, też, że ponad 17 tysięcy złotych, które lekarz przyjął od pacjentów, mają zostać zwrócone. Ponadto skazanego obciążono 14 tysiącami kosztów sądowych.

Wszystkie potwierdzone przez sąd przestępstwa dotyczą brania łapówek. Sędzia Igor Tuleya, uzasadniając orzeczenie, podkreślał, że lekarz, pełniąc funkcje publiczną, nie powinien był przyjmować żadnych pieniędzy - ani przed zabiegiem, ani po nim. Dodał, że korzyści majątkowe uzyskane przez doktora G. należy ocenić jako niezależne i niegodziwe. Zdaniem sędziego, dowodem wdzięczności, mogą być jedynie kwiaty lub czekoladki, a nie wartościowe przedmioty.

Sąd uniewinnił oskarżonego między innymi od zarzutów mobbingu. Jak uzasadniał sędzia Tuleya, Mirosławowi G. nie można przypisać naruszania praw pracowniczych. Jak przekonywał, choć jego metody zarządzania różniły się od poprzedników, lekarz nikogo nie upokarzał, nie szykanował i nie terroryzował personelu, a jedynie wprowadził europejskie standardy, takie jak przestrzeganie higieny, schludny wygląd pracowników czy usunięcie telewizora z dyżurki lekarzy. Co do pozostałych oskarżonych o korupcję, sąd warunkowo umorzył postępowania. Dotyczy to pacjentów doktora G. lub członków ich rodzin, którzy wręczali lekarzowi pieniądze.

Wyrok nie jest prawomocny.

Do spektakularnego zatrzymania Mirosława G. doszło w lutym 2007 roku. Został w kajdankach wyprowadzony ze szpitala przez funkcjonariuszy CBA, co pokazano w wielu stacjach telewizyjnych. Były szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem A ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodawał: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".

Początkowo prokuratura rzeczywiście postawiła Mirosławowi G. zarzut zabójstwa pacjenta, ale sąd uznał, że to mało prawdopodobne i w konsekwencji śledczy się z niego wycofali. Teraz na Mirosławie G. ciąży zarzut mobbingu wobec podwładnych i ponad 40 zarzutów korupcyjnych. Kwota łapówek miała sięgać w sumie około 50 tysięcy złotych.

Oskarżony w toku całego procesu nie przyznał się do zarzuconych czynów

Prokurator podkreślał, że kardiochirurg ma dwoistą naturę. Z jednej strony jest świetnym lekarzem z drugiej bezspornie przyjmował łapówki. Nie liczył się z pracownikami, wywoływał u nich grozę, dotkliwie kwestionował kompetencje, charakter, a nawet wygląd zewnętrzny. "Doszło do dyskryminacji, naruszania praw pracowniczych - na kardiochirurgii była największa w całym szpitalu rotacja personelu.

Nawet najbardziej przychylne oskarżonemu środowiska nie próbują polemizować z utrwalonymi na dowodowych kasetach obrazami wręczanych oskarżonemu kopert. "Wszyscy widzieliśmy, że oskarżony sprawdzał ich zawartość, a następnie chował do wewnętrznej kieszeni marynarki, spodni i fartucha" - przekonywał prokurator.

Oskarżony w toku całego procesu nie przyznał się do zarzuconych czynów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie uzależniał operacji od łapówki. Przyznał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, ale on "oddawał je na potrzeby szpitala".