Rodzina Anny Walentynowicz nie rozpoznała szczątków swojej babci i matki w zwłokach, które ekshumowano we wtorek na warszawskim cmentarzu (gdzie miała być z kolei pochowana Teresa Walewska-Przyjałkowska). Nie odnaleziono także różańca, który w Moskwie umieściła w trumnie rodzina - pisze "Gazeta Polska Codziennie".

W czwartek odbyła się już sekcja zwłok ofiary katastrofy smoleńskiej ekshumowanej z cmentarza w Warszawie, która nie przyniosła jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dotyczące tożsamości ofiar - twierdzi rodzina Anny Walentynowicz. Ciało ekshumowano z grobu Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej.

Teraz rodzina czeka na badania DNA. jest jednak pełna wątpliwości, ponieważ w trumnie nie znaleziono różańca, który w Moskwie włożono do trumny.

Rodzina Walentynowicz żali się też, że nadal nie ma winnych tej sytuacji.

Na drogę prawną, żądając ukarania osób, które odpowiadają za nieprzeprowadzenie w Polsce sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, wystąpił wczoraj mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego.

Złożył on do prokuratury wojskowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. W uzasadnieniu wniosku Pszczółkowski napisał m.in., że ciała ofiar zostały poddane sekcjom zwłok wyłącznie na terenie Rosji i że polscy prokuratorzy nie brali udziału w sekcjach 95 osób. Zwraca też uwagę, że polscy prokuratorzy przebywali w Rosji w dniach 10–16 kwietnia 2010 r. i na podstawie porozumienia zawartego ze stroną rosyjską mogli wspólnie ze stroną rosyjską przeprowadzać sekcje zwłok - pisze "Gazeta Polska Codziennie".