Bruksela szuka sposobu na zdyscyplinowanie Włochów, którzy nie chcą już oszczędzać.
Wczoraj Komisja Europejska po raz pierwszy w historii odrzuciła plan budżetu kraju członkowskiego. W ocenie Brukseli projekt przygotowany przez rząd włoskich populistów łamie podjęte przez Włochy zobowiązania. – Obchodzenie zasad daje poczucie wolności, ale jest bardzo złudne – powiedział wiceprzewodniczący KE Valdis Dombrovskis. Jak dodał, zmniejszanie długu jeszcze większym długiem jest kuszące, ale cena jego obsługi staje się poważnym wyzwaniem dla samych Włochów. W zeszłym roku wydali oni na obsługę długu tyle co na edukację.
Bruksela od 2013 r. co roku zatwierdza projekty ustaw budżetowych państw strefy euro, ale do tej pory nigdy żadnego nie odrzuciła. Decyzja Komisji ma wymóc na Rzymie zmianę planów. Teraz piłka jest po stronie Włochów, którzy mają na to trzy tygodnie. Bruksela może sugerować zmianę, nie może jednak zmusić państwa członkowskiego do przyjęcia ustawy budżetowej zgodnej z jej wytycznymi. Negocjacje mogą się więc zakończyć fiaskiem, tym bardziej że włoscy politycy są zdeterminowani, by realizować obietnice wyborcze.
Rzymscy populiści pokazali już, że nie boją się sporu z Brukselą. Wręcz przeciwnie, politycznie może im się to bardzo opłacać. Gdy wicepremier i szef współrządzącej Ligi Matteo Salvini rozpętał spór o przyjmowanie migrantów, jego notowania poszły w górę. W sprawach budżetowych jednak Włosi wypowiadali się w ostatnim tygodniu w łagodniejszym tonie. Wiceszef rządu i lider Ruchu 5 Gwiazd Luigi Di Maio zapowiadał zaś, że Włochy są gotowe omówić swoje plany budżetowe z Komisją Europejską. – Uznajemy unijne instytucje i wciąż siedzimy przy stole, by rozmawiać o powodach podejmowanych przez nas środków finansowych – mówił wicepremier. Z kolei minister finansów w liście do Brukseli zapewnił, że miejsce Włoch jest w strefie euro. Żaden z włoskich polityków nie brał jednak pod uwagę możliwości poprawek do budżetu zgodnych z unijnymi wytycznymi.
Włoskie plany budżetowe od początku przyprawiały brukselskich decydentów o ból głowy. Zamiast planowanego przez poprzedni rząd deficytu na poziomie 0,8 proc. PKB nowy gabinet zaproponował 2,4 proc. W ten sposób koalicja Ligi i Ruchu 5 Gwiazd szykuje się do zrealizowania wyborczych obietnic. Wśród nich jest m.in. dochód podstawowy dla najuboższych i obniżenie podatków. Jeżeli jednak dalsze działania władz w Rzymie nie uspokoją obaw dotyczących włoskich finansów, unijni decydenci mają jeszcze w zanadrzu procedurę nadmiernego deficytu, która może zakończyć się sankcjami. Teoretycznie, bo w praktyce żadne państwo jeszcze nigdy nie zostało ukarane.
Zgodnie z zasadami deficyt nie powinien przekraczać 3 proc. PKB, a dług publiczny musi wynosić nie więcej niż 60 proc. PKB. Rzym nie planuje przekroczyć unijnego progu dotyczącego deficytu, ale Włosi mają dług publiczny na poziomie 130 proc. PKB, drugi najwyższy po Grekach wśród państw strefy euro. Komisja Europejska wolałaby, by Rzym skupił się na jego spłacaniu, a nie zwiększaniu. Nie tylko jednak Włosi mają problem z utrzymaniem dyscypliny finansowej. Procedura była już uruchamiana wielokrotnie, w tym dwa razy wobec Polski. Poza tym na procedurę nadmiernego deficytu potrzeba czasu, a tego obecna Komisja nie ma za wiele. W maju przyszłego roku odbędą się wybory europejskie, a poprzedzająca je kampania wyborcza nie jest najlepszym czasem do podejmowania trudnych decyzji o karaniu państw członkowskich.
Tym bardziej że według badania przeprowadzonego dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera” 59 proc. Włochów pozytywnie ocenia plany budżetowe swojego rządu. Bruksela liczy po cichu, że to sytuacja na rynkach doprowadzi do zrewidowania przez Włochów ich planów budżetowych. Niepokój z tym związany odbija się na giełdach. W piątek rating Włoch obniżyła agencja Moody’s. Swoją decyzję uzasadniała rosnącymi napięciami pomiędzy Rzymem a instytucjami unijnymi.