Potencjał migracyjny z Ukrainy się wyczerpuje. Ale ci, którzy już u nas są, zostają na dłużej – wynika z danych NBP.
Dziennik Gazeta Prawna
NBP opublikował dane o bilansie płatniczym w I kwartale. Wśród nich są dwie kluczowe pozycje, które pozwalają ocenić stan imigracji zarobkowej napływającej do Polski. Pierwsza nazywa się „Rozchody z tytułu wynagrodzeń pracowników w dochodach pierwotnych”. To zarobki imigrantów pozostających w Polsce krócej niż rok. NBP w całości traktuje je jako transfer, choć fizycznie za granicę wypływa tylko część pieniędzy. Według najnowszego raportu łączne zarobki imigrantów w I kw. wyniosły ponad 5,4 mld zł. To nadal dużo, ale mniej niż pod koniec 2017 r. (5,6 mld zł), kiedy to wartość tego typu transferów zaczęła się stabilizować po miesiącach dynamicznych wzrostów. Tylko w ciągu 2017 r. suma zarobków cudzoziemców pracujących w Polsce krócej niż rok zwiększyła się o 1,3 mld zł, co było pokłosiem szybko rosnącej liczby imigrantów, głównie z Ukrainy.
Druga istotna pozycja to przekazy zarobków, które NBP ujmuje w zestawieniu dochodów wtórnych. Tu z kolei mamy transfery od imigrantów długoterminowych, czyli takich, którzy pozostają w Polsce dłużej niż rok. W I kw. wartość takich przekazów wyniosła 379 mln zł – aż o 35 proc. więcej niż na koniec 2017 r.
Jakie wnioski płyną z tych danych? Po pierwsze: potencjał migracyjny z Ukrainy się wyczerpuje. Świadczy o tym wyhamowanie wzrostu zarobków krótkoterminowej imigracji. To, że najpierw przestały rosnąć, a teraz zaczynają spadać, może świadczyć o tym, że nowi imigranci przestali napływać na polski rynek pracy, a ci, którzy tu przyjechali wcześniej, osiadają na dłużej i wypadają z tej statystyki. Potwierdza to druga liczba o przekazach zarobków. Jest rekordowo wysoka (tak duża nie była odkąd NBP prowadzi to zestawienie, czyli od I kwartału 2004 r.). I to jest wniosek drugi – imigracja z krótkoterminowej staje się imigracją długoterminową.
– Dane o przekazach zarobków to kolejny dowód na to, że imigranci, głównie z Ukrainy, osiadają w Polsce na dłużej – mówi Urszula Kryńska, ekonomistka banku PKO BP. Kolejny, bo już na podstawie wcześniej publikowanych informacji można było postawić taką tezę. Na przykład Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w maju sygnalizowało duży spadek liczby oświadczeń o zatrudnieniu cudzoziemców. To uproszczona forma, z której masowo korzystali polscy pracodawcy, zwłaszcza wobec Ukraińców.
Kolejne informacje, które mogą świadczyć o osiadaniu Ukraińców, to te z ZUS o liczbie ubezpieczonych obcokrajowców. Według ostatnich danych na koniec kwietnia było ich 493 tys., o połowę więcej niż rok wcześniej. Samych Ukraińców przybyło w tym czasie 130 tys. i teraz jest ich w ZUS ponad 360 tys.
Coraz większe stałe zatrudnienie imigrantów widać też w danych budżetowych, a konkretnie we wpływach z PIT. Wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych po pięciu miesiącach były o 16,4 proc. większe niż przed rokiem.
– Model pracy obcokrajowców widocznie się zmienia. Mężczyźni pytają się mnie, czy znajdę pracę dla ich żon, a kobiety, czy znajdę zatrudnienie dla ich mężów. To świadczy o tym, że emigrować chcą całe rodziny. Przyjeżdżają tu, żeby osiąść – komentuje Piotr Rafalski z agencji pośrednictwa zatrudnienia Formika.
Ekonomiści uważają, że takie trendy są korzystne dla polskiej gospodarki. – Zwiększy się zasób siły roboczej. Będzie to też miało dobry wpływ na finanse publiczne. Imigranci nie korzystają jeszcze z zabezpieczenia społecznego, ale płacą składki i podatki. Budżet zyskuje na wyższych wpływach z PIT, a oszczędza dzięki temu na dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – mówi ekonomistka Urszula Kryńska.
Łagodzone będą też napięcia demograficzne. Jak wskazują prognozy, tylko do 2020 r. liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejszy się o ponad milion w porównaniu z 2015 r. Do 2030 r. ubędzie dodatkowe 2,5 mln. Imigracja to ratunek przed tymi złymi tendencjami.
– Jeśli coraz więcej Ukraińców będzie tu osiadać na dłużej, to z czasem zaczną tu ściągać rodziny – mówi ekonomistka banku PKO BP.
– To dobrze, że nie zmaterializowały się nasze obawy i po otwarciu przez Zachód granicy dla Ukraińców nie nastąpił ich odpływ. Jak widać bliskość geograficzna, kulturowa i językowa też mają znaczenie – dodaje Maliszewski.
Jak wynika z opracowania firmy MASMI „Zwyczaje konsumenckie Ukraińców mieszkających w Polsce”, na razie ci mieszkający w Polsce wybierają zakupy w marketach uchodzących za tańsze i oferujące własne marki. Według raportu pierwszym kryterium wyboru jest dla nich cena, drugim marka, trzecim zaś jakość. Bywają jednak branże, w które inwestują więcej środków, pomimo tego, że cena jest dla nich najważniejszym kryterium wyboru. Produktami takiej branży są słodycze marki premium. Ukraińcy chętniej kupują również produkty paczkowane niż na wagę. To zdaniem autorów z MASMI może być spowodowane barierą językową. Coraz więcej firm próbuje wyjść do naszych gości z ofertą w ich języku. Robił tak jeden z operatorów komórkowych w swojej kampanii reklamowej. W kinach pojawiają się filmy w ukraińskiej wersji językowej. I ukraińskojęzyczne menu w niektórych bankomatach.