W lipcu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu odpowie na pytanie prejudycjalne sformułowane przez sędzię Aileen Donnelly z Irlandzkiego Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości. Będzie to pierwsza wypowiedź najważniejszego sądu europejskiego, w której ocenie zostanie poddany budzący liczne spory pakiet reform wymiaru sprawiedliwości wdrażany w Polsce od dwóch lat. Natomiast praktyczny aspekt rozstrzygnięcia będzie dotyczył możliwości dalszego stosowania procedury Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA), a więc wydawania sądom polskim przez państwa europejskie osób, które zbiegły z terenu Rzeczypospolitej Polskiej, a które często oskarżane są o ciężkie przestępstwa.
MAGAZYN DGP 15.06.18 / Dziennik Gazeta Prawna
Pytanie prejudycjalne może zadać Trybunałowi Luksemburskiemu każdy sąd państwa Wspólnoty. Zwykle dotyczy ono interpretacji przepisów traktatów europejskich podczas rozpoznawania konkretnej toczącej się przed nim sprawy. Z tej możliwości skorzystał właśnie sąd irlandzki. Zapytał TSUE, czy w Polsce nadal przestrzegana jest zasada praworządności i czy na skutek zmian, które zaszły w wymiarze sprawiedliwości w ciągu ostatnich dwóch lat, polskie sądy wciąż są niezależne, a sędziowie niezawiśli. Tylko to jest bowiem gwarancją sprawiedliwego procesu, który czeka Polaka zatrzymanego w Irlandii, a poszukiwanego przez sąd polski na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania za liczne przestępstwa. O jego wydaniu ma zadecydować właśnie irlandzki sąd.
Sędzia Donnelly przeanalizowała argumentację obrońców, a także opinie Komisji Weneckiej i liczne rekomendacje Komisji Europejskiej, po czym stwierdziła, że istnieją poważne wątpliwości, czy zmiany w polskim sądownictwie nie godzą w podstawowy element unijnego wymiaru sprawiedliwości, jakim jest zasada praworządności.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że irlandzką sędzię do wykorzystania instrumentu pytania prejudycjalnego ośmieliło szeroko komentowane orzeczenie TSUE z 27 lutego 2018 r., C-64/16 (Associcäo Sindical dos Juizes Portugueses). Wyrok zapadł w odpowiedzi na pytanie sformułowane przez portugalski Najwyższy Sąd Administracyjny w kwestii obniżenia uposażeń sędziowskich w 2014 r. i wpływu tego kroku na naruszenie niezawisłości sędziów. Waga orzeczenia TSUE – szczególnie w kontekście niniejszego wywodu – kryje się nie tyle w samym rozstrzygnięciu, ile w przedstawionym doń uzasadnieniu. Trybunał Sprawiedliwości uznał, że obniżka wynagrodzeń sędziowskich w latach 2014–2016 nie stanowiła naruszenia unijnych traktatów i nie może być również oceniana jako ingerencja w niezawisłość sędziowską.
Jednak najistotniejsza wartość tego wyroku kryje się, jak już wyżej zaznaczyłem, w jego podstawie prawnej. TSUE w swoim orzeczeniu powołał się bezpośrednio na samodzielny art 19 ust. 1 ak. 2 Traktatu o Unii Europejskiej, zawierający niezwykle ogólnie zredagowaną normę wskazującą, że „Państwa Członkowskie ustanawiają środki niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii”. Novum polega więc na tym, że Trybunał Luksemburski wprost odwołał się do przepisu Traktatu o Unii Europejskiej, a nie do będącego w pewnym sensie jej odpowiednikiem art. 51 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Tym samym odpowiedział wszystkim, którzy twierdzili, że w traktatach unijnych brak norm odwołujących się wprost do ochrony praworządności. Przypomnijmy, że właśnie taki argument stał się podstawową linią obrony stosowaną przez rząd polski w obecnych sporach z Komisją Europejską.
W omawianym orzeczeniu TSUE odpowiedział jednocześnie na inną, znajomo brzmiącą argumentację, jakoby procedowane zagadnienie (obniżki uposażeń sędziowskich) stanowiło tzw. sprawę wewnętrzną kraju członkowskiego, a więc niepodlegającą jurysdykcji sądu europejskiego. I znów wypada zaznaczyć, że w ten sposób argumentują obecnie w Brukseli wysłannicy rządu polskiego, stawiający reformy wymiaru sprawiedliwości poza kompetencjami funkcjonalnymi organów unijnych. Właśnie przez odwołanie się bezpośrednio do norm Traktatu o Unii Europejskiej, Trybunał Luksemburski wskazał, że stają się one samodzielną podstawą oceny zarzutów związanych z demontażem systemu sądowniczego państwa członkowskiego. TSUE otworzył w ten sposób drogę do kwestionowania konkretnych regulacji wewnętrznych w postaci różnego rodzaju aktów prawnych, wprowadzanych przez poszczególne państwa Wspólnoty, a pozostających w sprzeczności z aksjologią wyrażoną chociażby w art. 2 (zasada państwa prawa) i art. 19 TUE.
Wyrokiem w sprawie portugalskich sędziów Trybunał Sprawiedliwości wziął na swoje barki zahamowanie procesu erozji wartości składających się na zasady praworządności oraz państwa prawa, w obliczu ewidentnego kryzysu politycznych organów Unii w rozwiązywaniu palących problemów związanych z naruszaniem niezależności sądów.
Pierwszego dnia rozprawy przed TSUE w sprawie odpowiedzi na pytanie prejudycjalne sądu irlandzkiego przedstawicielka Komisji Europejskiej Karen Banks stwierdziła, że zagrożenie dla zasady praworządności musi być konkretne i istotne, a w przypadku opisywanym przez irlandzką sędzię takie nie było. W podobnym duchu wypowiadali się przedstawiciele krajów, które przystąpiły do sprawy: Węgier i Hiszpanii. W polemikę z tym stanowiskiem wszedł jedynie wysłannik Holandii oraz, rzecz jasna, obrońca Polaka.
Od dwóch lat trwa maraton negocjacyjny między Warszawą a Komisją Europejską odnośnie do wprowadzanych w życie reform wymiaru sprawiedliwości, które w sposób ewidentny i bezdyskusyjny godzą w trójpodział władzy, ograniczając niezależność sądów. Wykonywane przez polski rząd ruchy pozorowane zwane „ustępstwami” ani na centymetr nie przybliżają do zakończenia sporu o destrukcję zasady praworządności. Procedura uruchomienia art. 7 wydaje się nieefektywna, jest bowiem stricte polityczna, a sankcje z nią związane sprowadzają się w istocie do odebrania Polsce głosu w Radzie. Skutki uruchomienia art. 7 są jedynie prestiżowe, ale obawiam się, że dziś byłyby już mocno spóźnione.
Właśnie w takich okolicznościach po precedensowym rozstrzygnięciu w sprawie portugalskich sędziów to sądownictwo europejskie wybija się na pierwszy plan walki z procesami niweczącymi unijne wartości. Bez wątpienia główną rolę może odegrać Trybunał Sprawiedliwości ze swoim autorytetem i pokaźnym arsenałem środków – udowodnił to choćby w sprawie Puszczy Białowieskiej.
Niestety Komisja Europejska posiadająca legitymację do zaskarżenia ustaw składających się na reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości nie przejawia jak dotychczas inicjatywy. Autorytety – także prawnicze – kierują do Komisji apele o skorzystanie z tej możliwości i oddanie sprawy pod osąd niezależnego trybunału. Warto podkreślić, iż właśnie w tych tygodniach mija termin na poddanie pod ocenę TSUE ustawy o Sądzie Najwyższym, tym bardziej że początek lipca to data przejścia w stan spoczynku tych sędziów SN, którzy nie złożyli stosownych oświadczeń o woli dalszego sprawowania urzędu. Komisja Europejska jednak milczy, dając tym samym pożywkę wszystkim, którzy uważają, iż Unia pogodziła się już z dryfem, w który wpadła Polska, oddalającym nas od europejskich wartości z trójpodziałem władzy włącznie.
Rozprawa przed TSUE potrwa do lipca. 28 czerwca opinię ma przedstawić rzecznik generalny trybunału Jewgienij Tanczew. Choć nie ma ona charakteru wiążącego, zwykle jej tezy są powielane w rozstrzygnięciu głównym. Jaki wyrok wyda TSUE, trudno dziś przesądzać. Nie wydaje mi się, by stwierdził wprost naruszenie zasady praworządności o charakterze systemowym. Materia, na podstawie której przyjdzie orzekać Trybunałowi Sprawiedliwości, budująca otoczenie prawne dla wyroku, również jest specyficzna. Dotyczy bowiem instrumentu, który w sposób istotny wpływa na szybkość i skuteczność procedowania w sprawach karnych. Europejski nakaz aresztowania stał się bowiem immanentnym elementem rzeczywistości sal sądów karnych wszystkich państw członkowskich. Państwa, które przystąpiły do sprawy, starają się powiązać ewentualną odpowiedź TSUE z praktyką stosowania ENA, sugerując, że procedura ta może być zagrożona, gdyby Trybunał Sprawiedliwości stwierdził naruszenie przez Polskę reguł Traktatu o Unii Europejskiej.
Sprawa sędziów portugalskich pokazała jednak, że podstawa prawna oraz argumentacja zawarta w uzasadnieniu wyroku są równie ważne, co samo rozstrzygnięcie. Co prawda w tamtym przypadku Trybunał Sprawiedliwości nie stwierdził naruszenia Traktatu o Unii Europejskiej, ale otworzył możliwość dochodzenia ochrony prawnej przez bezpośrednie odwołanie do traktatów unijnych, co do tej pory było podważane przez rządy państw członkowskich. Pokazał również, iż właśnie zadawanie pytań prejudycjalnych, które pozwalają trybunałowi na ocenę konkretnych aktów prawnych obowiązujących w państwach członkowskich, może być bardzo efektywne w przypadku regulacji naruszających niezależność sądów i niezawisłość sędziów, i to bez oglądania się na polityków.
Po precedensowym rozstrzygnięciu w sprawie portugalskich sędziów to sądownictwo europejskie wybija się na pierwszy plan walki z procesami niweczącymi unijne wartości. Bez wątpienia główną rolę może odegrać Trybunał Sprawiedliwości ze swoim autorytetem i pokaźnym arsenałem środków – udowodnił to choćby w sprawie Puszczy Białowieskiej.