Realizują, co obiecali przed wyborami. To ma dobre, ale i złe strony. Bo pomysły z kampanii nie zawsze pasują do realiów rządzenia.
Osią działań PiS w tej kadencji jest trzymanie się programu wypracowanego w okresie, gdy partia była w opozycji.
500 plus i niższy wiek emerytalny
Od początku było jasne, że priorytetem rządu będzie program „Rodzina 500 plus”. To właśnie hasło wypłaty dodatków na dzieci w kampanii wyborczej PiS było pisane największą czcionką. I to ta obietnica była atakowana najczęściej przez oponentów jako niewykonalna i populistyczna. Ale odpowiednia ustawa została błyskawicznie uchwalona i od kwietnia 2016 r. program działa. „Rodzina 500 plus” okazała się sukcesem organizacyjnym, a przy tym uniknięto części niepożądanych skutków ubocznych, przed którymi ostrzegali sceptycy z opozycji. W widoczny sposób wzrosła liczba urodzeń, choć należy to wiązać także z coraz lepszą sytuacją na rynku pracy i innymi czynnikami demograficznymi. Pieniądze z programu nie zwiększyły spożycia alkoholu i nie pogłębiły patologii. Na ok. 2,5 mln rodzin, które otrzymują dodatki, tylko w ok. 2 tys. przypadków trzeba je było zamienić na świadczenie rzeczowe. Z danych GUS wynika, że 500 plus zwiększyło dochód rozporządzalny w rodzinach oraz zmniejszyło zakres ubóstwa. Ale nie dało się uniknąć negatywnego wpływu na rynek pracy. Według ostatniego raportu Instytutu Badań Strukturalnych z rynku odeszło ok. 50 tys. kobiet. To mniej, niż szacowano (eksperci z Fundacji Badań Ekonomicznych CenEA prognozowali odejście 200 tys. osób), ale i tak stosunkowo dużo jak na tak dobrą koniunkturę.
O wiele bardziej szkodliwa dla rynku może być realizacja kolejnej obietnicy wyborczej, czyli odwrócenia reformy emerytalnej PO-PSL, która podniosła i zrównała wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. W tym przypadku PiS nie spieszył się, tak jak przy 500 plus. Ustawa, którą Sejm przyjął pod koniec ubiegłego roku, weszła w życie dopiero 1 października 2017 r. Nie sposób więc ocenić, jakie będą jej ostateczne skutki. Rządowi zmiana uchodzi na sucho, bo dobra sytuacja na rynku pracy napędza dochody ze składek w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, dzięki czemu finansowanie w tym roku jest już zapewnione. Jednak obniżenie wieku spowoduje trwały ubytek w przychodach FUS w przyszłości oraz zwiększenie wydatków na świadczenia, co może być czynnikiem destabilizującym finanse publiczne. Zwłaszcza w sytuacji narastania napięć demograficznych, czyli starzenia się społeczeństwa wraz ze spadkiem liczby osób w wieku produkcyjnym.
Uszczelnianie podatków
Bogaty program socjalny miał być finansowany z większych wpływów podatkowych – przy czym PiS obiecywał nie podwyższanie podatków, tylko uszczelnianie systemu. Idąc do wyborów, deklarował zmniejszenie luki w VAT i CIT przez zwalczanie oszustw i ukrócenie tzw. optymalizacji podatkowej. W ciągu dwóch lat rząd wprowadził wiele rozwiązań, które miały działać w tym kierunku, skupiając uwagę przede wszystkim na podatku od towarów i usług. W krótkim czasie udało mu się dokończyć wdrażanie jednolitego pliku kontrolnego, najpierw dla największych podatników, potem dla średnich (od nowego roku będą go składać wszyscy vatowcy). Zmienił ustawę o VAT, wprowadzając nowe zasady rozliczeń (trzeba je teraz robić w cyklach miesięcznych) i przywracając sankcje, wprowadził m.in. pakiet paliwowy, który miał ukrócić nadużycia w tej branży. Finiszują prace nad podzieloną płatnością w VAT i uruchomieniem specjalnego systemu, który w bankach identyfikowałby transakcje z przestępstw skarbowych.
O ile w VAT proces uszczelniania jest już zaawansowany, o tyle w podatkach dochodowych dopiero nabiera rozpędu. Sejm przyjął ostatnio kilka ustaw, których celem ma być zablokowanie niektórych działań optymalizacyjnych w tym podatku. Na przykład tzw. cienkiej kapitalizacji, w której dzięki odsetkom płaconym spółce matce od udzielanych przez nią pożyczek można pomniejszyć dochód do opodatkowania. PiS nie uniknął jednak podwyżki podatków, bo taki sens miało zmniejszenie kwoty wolnej dla najlepiej zarabiających czy obecny pomysł zniesienia limitu 30-krotności.
Trwały wzrost wydatków
Polityka gospodarcza rządu, w której najgłośniejszym akordem jest wyraźne zwiększenie transferów bezpośrednich, ma co najmniej dwa skutki. Pierwszy: wyraźnie rośnie udział wydatków budżetu państwa w PKB. W 2017 r. ma to być aż 19,9 proc. w porównaniu z 18,7 proc. PKB w ostatnim roku rządów PO-PSL. To już drugi rok z tak wysokimi wydatkami. Rząd PiS zatrzymał i odwrócił kilkuletni trend spadku wydatków. Główny powód to wzrost nakładów na rodzinę, które przekraczają już 3 proc. PKB i w ciągu kilku lat niemal się podwoiły.
Drugi skutek: niektóre programy, w tym „Rodzina 500 plus”, zwiększyły udział wydatków sztywnych w budżecie. Rezygnacja z dodatków na dzieci byłaby politycznym samobójstwem, z czego zdaje sobie sprawę każde z najważniejszych ugrupowań na scenie politycznej. W związku z tym każdy z potencjalnych następców PiS będzie musiał się liczyć z koniecznością znalezienia ok. 23 mld zł rocznie na sfinansowanie programu. Podobny efekt może mieć obniżenie wieku emerytalnego, które w pierwszym pełnym roku ma kosztować ok. 9 mld zł. Z każdym kolejnym koszt ten będzie rósł.
Edukacja i zdrowie
Równie konsekwentnie jak w przypadku 500 plus PiS wdrażał zapowiedziane zmiany w edukacji. Na pierwszy ogień poszło cofnięcie reformy PO, której po 6 latach udało się w końcu wysłać sześciolatki do pierwszych klas. PiS znowelizował prawo i przywrócił obowiązek szkolny od 7. roku życia. Te zmiany weszły w życie od 1 września 2016 r. Jednocześnie Sejm pracował nad drugą częścią zmian, czyli likwidacją gimnazjów i przywróceniem czteroletnich liceów. Tu ścierały się dwie koncepcje. Pierwsza dotyczyła podziału nauczania na trzy czteroletnie cykle, czyli wstępne, podstawowe i średnie. Druga, tradycyjna, która ostatecznie wygrała, to powrót do koncepcji ośmioklasowej podstawówki. Polityczny pragmatyzm kazał PiS wprowadzić zmiany szybko – od września 2017 r. – tak by nie mogła ich wziąć na sztandary opozycja. W efekcie wiele elementów nie zostało dopracowanych, programy nadal są przeładowane, a szkoły dostały krótki czas na dostosowanie.
Z kolei w ochronie zdrowia PiS zrealizował łatwiejszy punkt, czyli powołał sieć szpitali, przywraca gabinety zdrowotne w szkołach, wprowadził darmowe leki dla seniorów. Zrezygnował jednak przynajmniej w tej kadencji z likwidacji NFZ, a zapowiadana podwyżka nakładów na ochronę zdrowia z budżetu do 6 proc. PKB została ułożona tak, że znaczące budżetowe wzmocnienie nakładów na zdrowie nastąpi dopiero po 2019 r.
Sprawiedliwość i bezpieczeństwo
Zmiany w wymiarze sprawiedliwości w części były zapowiedziane jako połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, czyli przywrócenie hierarchicznego modelu prokuratury. Przy okazji nowe prawo o prokuraturze dało PiS możliwość przeprowadzenia rewolucji personalnej w jej strukturach. Teraz zmiany dotyczące prezesów sądów są wprowadzane w sądownictwie powszechnym. W Trybunale Konstytucyjnym z wielu zmian PiS zrezygnował (np. rozpatrywania spraw w składach minimum ośmioosobowych). Najważniejsze były kwestie personalne, które doprowadziły do sytuacji, że TK rządzą sędziowie wskazani przez PiS.
Personalna rewolucja miała też miejsce na szczytach MON. Szef resortu Antoni Macierewicz nie ukrywał, że w wojskowych nominacjach będzie kierował się PESEL-em, eliminując osoby, które służyły w PRL. Zgodnie z zapowiedziami przyjęto ustawę zwiększającą wydatki na MON do 2,5 proc. PKB w roku 2030.
Rząd a program
Realizacja zapowiedzi spowodowała nową konstrukcję rządu. Po części wynikała ona z postulatów w programie partii lub pośrednio była efektem realizacji najważniejszych obietnic. Powstały nowe resorty: energii oraz gospodarki morskiej, reaktywowano MSWiA. Realizacja kolejnych punktów programu dawała polityczne bonusy. W ciągu dwóch lat silną pozycję osiągnął Mateusz Morawiecki. Najpierw jako minister rozwoju, a potem i finansów, zyskał olbrzymią władzę, jaką rzadko wcześniej mieli ministrowie odpowiedzialni za politykę gospodarczą. Bardzo silna jest pozycja minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej, co wynika z realizacji programowych priorytetów. Do ministrów, którzy mają najsilniejszą pozycję, należą Mariusz Błaszczak, Mariusz Kamiński, Antoni Macierewicz oraz Zbigniew Ziobro. Siła niektórych członków rządu została wzmocniona po likwidacji resortu Skarbu Państwa, wskutek czego duża część spółek została przyporządkowana ministerstwom merytorycznym. Zbigniew Ziobro wszedł w sojusz z Beatą Szydło ograniczający władzę Mateusza Morawickiego, dzięki czemu zyskał wpływy w Pekao SA i PZU.
Co zostało do zrobienia
Największym wyzwaniem dla rządu na resztę kadencji będzie program „Mieszkanie plus”. Program przyjęty został ponad rok temu, ale nie działa w pełni. Pewnie to miał na myśli Jarosław Kaczyński, mówiąc, że w niektórych dziedzinach trzeba się podciągnąć.
Dotąd nie doczekaliśmy się rządowej strategii migracyjnej. W obliczu napięć na rynku pracy jest to sporym niedopatrzeniem. Bez szerszego otwarcia drzwi dla imigrantów rynek pracy szybko może stać się barierą dla rozwoju gospodarki. Już dziś w niektórych branżach brakuje rąk do pracy. Procesy te będą się nasilać wraz z pogłębianiem się negatywnych trendów demograficznych.