Posłowie Nowoczesnej: Marek Sowa i Monika Rosa przestrzegali w środę, że dwa rządowe projekty, nad którymi Sejm ma pracować w tym tygodniu, spowodują wzrost cen wody, ścieków i energii elektrycznej. Zapowiedzieli zdecydowany sprzeciw wobec projektowanych zmian.

W porządku obecnych obrad Sejmu jest m.in. sprawozdanie komisji o rządowym projekcie ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, a także pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o rynku mocy. Pierwsza z propozycji zmierza do powołania centralnego organu regulującego ceny wody w całym kraju; druga - do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw energii w horyzoncie średnio- i długoterminowym.

Posłowie Nowoczesnej: Marek Sowa i Monika Rosa przestrzegali w środę, że ewentualne wejście w życie tych ustaw będzie wiązało się ze wzrostem opłat za wodę i prąd. "Pani premier Beata Szydło wielokrotnie zapewniała, że to, co (rządzący) robią w zakresie gospodarki wodnej nie będzie miało żadnego przełożenia na ceny wody. Prawda jest zupełnie inna - jeśli każdy z nas porówna sobie rachunki za wodę dzisiejsze z tymi sprzed dwóch lat, bardzo wyraźnie będzie widział jaka jest różnica we wzroście cen" - wskazywał Sowa na środowej konferencji prasowej.

Polityk przyznał, że ceny wody są obecnie bardzo zróżnicowane, jednak - jak przekonywał - odebranie samorządom gminnym wpływu na cenę wody i ścieków, do czego zmierza rządowy projekt, nie doprowadzi do obniżenia cen, ale ich podwyższenia. "(Po wprowadzeniu ustawy) to nie samorządowcy - wójtowie, burmistrzowie, czy prezydenci, nie radni wybrani przez mieszkańców będą decydowali o cenie wody, czy ścieków, ale wiceminister środowiska Mariusz Gajda lub jego urzędnicy w Krakowie, Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy, czy Warszawie" - podkreślał Sowa.

Monika Rosa przekonywała z kolei, że projekt ustawy o rynku mocy nałoży na Polaków "kolejny parapodatek". "Do 2027 roku zapłacimy wszyscy za ten projekt 27 miliardów złotych. Gospodarstwa domowe zapłacą około 7 mld złotych, jednostki samorządu terytorialnego - około 1 miliarda i 15-16 miliardów - firmy" - wyliczała posłanka Nowoczesnej.

Podkreślała przy tym, że nie są to pieniądze, które zostaną przeznaczone na inwestycje w nowoczesne technologie, w sieci przesyłowe, czy efektywność energetyczną. "To będą kolejne pieniądze z kieszeni podatników na utrzymywanie starego, opartego na węglu systemu elektro-energetycznego w Polsce, czyli po raz kolejny z naszych kieszeni - przedsiębiorców i gospodarstw domowych kolejne pieniądze będą wyciągane na to, żeby utrzymać wielkie koncerny elektroenergetyczne" - dowodziła Rosa.

Celem rządowego projektu jest wdrożenie rynku mocy, czyli mechanizmu mającego stanowić dodatkowe źródło wynagrodzenia dla państwowych koncernów energetycznych w zamian za gotowość do zaoferowania – w razie potrzeby – określonych mocy elektrowni. Za tę gotowość zapłacić mają odbiorcy energii w postaci tzw. opłaty mocowej doliczanej do rachunków za energię. Rocznie ma to być kilka miliardów złotych. Nowe przepisy miałyby zacząć obowiązywać już od stycznia 2018 r. resort energii, w którym powstał projekt ustawy jest zdania, że rozwiązania te zapewnią ciągłe i stabilne dostawy energii dla przemysłu i gospodarstw domowych.

Zgodnie z projektem ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, do końca 2017 r. zadania organu regulacyjnego ceny wody będzie wykonywał prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Od 1 stycznia 2018 r. rolę tę przejmie natomiast prezes PGW "Wody Polskie" albo dyrektorzy regionalnych zarządów gospodarki wodnej PGW "Wody Polskie".

Zadaniem organu regulacyjnego będzie m.in. opiniowanie projektu regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków; zatwierdzanie taryf za zbiorowe zaopatrzenie w wodę oraz zbiorowe odprowadzanie ścieków; rozstrzyganie sporów między przedsiębiorstwami wodociągowo-kanalizacyjnymi a odbiorcami usług. Rozwiązanie to ma przyczynić się do wyeliminowania ryzyka nieuzasadnionego wzrostu stawek opłat oraz cen za pobór wody i odprowadzanie ścieków.(PAP)

autor: Marta Rawicz