Podczas wieczoru "Polska Parada - Polish Parade" przypomniano artystów-żołnierzy II Korpusu Armii gen. Andersa, oraz wręczono medale twórcom, podtrzymującym pamięć o dokonaniach swoich poprzedników.

W poniedziałek w warszawskim Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego odbył się wieczór "Polska Parada - Polish Parade", ku pamięci artystów-żołnierzy II Korpusu armii generała Władysława Andersa. Wydarzenie zorganizowała Fundacja Dziedzictwo, a patronat nad nim objęła wdowa po ostatnim prezydencie na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim, Karolina Kaczorowska, oraz minister Anna Maria Anders.

Wieczór rozpoczął się od wręczenia medali "Pro Patria" artystom zasłużonym w upamiętnianiu walk o niepodległość RP. Odznaczenia z rąk p.o. szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jana Józefa Kasprzyka, odebrali wokaliści - Ewa Makomaska, Wojciech Machnicki, oraz teatrolog i pisarka Anna Mieszkowska.

"Te medale są wyrazem hołdu dla artystów i pisarki, którzy pamiętają - i nam nie pozwalają zapomnieć - o tamtych wspaniałych ludziach, którzy tworzyli kulturę w okresie, gdy ciężko było ją tworzyć. Od wielu lat starają się przypominać, że polska kultura niezwykle wzbogaciła polską drogę do niepodległości, że gdyby nie pieśni żołnierskie, poeci, artyści, towarzyszący zmaganiom o wolność, żołnierze nie mieliby takiego ducha, by zwyciężać" - powiedział Kasprzyk. Jak podkreślił, dzięki artystom związanym z armią Andersa, żołnierzom generała "łatwiej było zdobywać m.in. Monte Casino".

Następnie odbył się koncert, podczas którego Ewa Makomaska, Wojciech Machnicki, Piotr Bajtlik, Zbigniew Rymarz i Maciej Klociński wykonali szlagiery polskiej piosenki patriotycznej, takie jak pieśni Feliksa Konarskiego, skomponowane do muzyki Henryka Warsa - "Może dzień, może rok" czy "Po mlecznej drodze". Widowisko zakończyło wykonanie słynnego utworu "Czerwone maki" ze słowami Konarskiego i muzyką Alfreda Schuetza.

Kolejnym punktem programu była projekcja archiwalnego filmu dokumentalnego "Polish Parade" z 1943 r., w reżyserii Michała Waszyńskiego, opowiadającego o grupie artystów, do której należała m.in. Irena Anders, która z armią słynnego generała przeszła cały szlak bojowy.

"Kiedy ludzie mnie pytają, jak było w Anglii po wojnie, zawsze mówię o tej +małej Polsce+, którą Polacy wtedy stworzyli. Ten teatr był ich ogromnym szczęściem" - powiedziała Anna Maria Anders. "Ja tych wszystkich ludzi znałam, kiedy mieszkałam w Londynie, a te piosenki były piosenkami mojej mamy, więc ciężko mi słuchać ich bez wzruszenia" - dodała.

Ostatnim punktem wieczoru był panel dyskusyjny, podczas którego Anna Kuligowska-Korzeniewska przypomniała spotkanie, zorganizowane w 1992 r. na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, z udziałem kilkudziesięciu artystów, występujących w teatrach żołnierskich w czasie wojny, i tuż po niej.

"To było spotkanie niebywałe - artystów dramatycznych i sporej grupy artystów kabaretowo-rewiowych; po tej drugiej stronie siedziała m.in. Irena Andersowa, i inni członkowie zespołów estradowych. Moją uwagę zwróciło to, że na tej sali toczyła się wojna o wartości, o to, kto ma prawo do pierwszeństwa w podtrzymaniu i przypominaniu teatrów emigracyjnych" - podkreśliła Kuligowska-Korzeniewska.

Jak dodała Anna Mieszkowska, zachowany w archiwach film "jest tym cenniejszy, że zatrzymał dla nas, pokoleń, które tych czasów nie pamiętają, ludzi, których już nie ma. Ma nieprawdopodobną siłę wyrazu przez to, że pokazuje aktorów prawie niemówiących" - powiedziała.

Jak wspomniała Mieszkowska, udało jej się osobiście poznać kilku artystów tamtego okresu, m.in. Gwidona Boruckiego. "Byłam w Londynie na dwóch jego koncertach. Takiego wzruszenia, jakie przeżyłam wtedy, gdy śpiewał +Czerwone maki+ nie jestem w stanie sobie przypomnieć. To było coś nieprawdopodobnego - temperatura nastroju wzrastała z każdą jego opowieścią" - wspominała. (PAP)