Sąd w trybie cywilnym nie może badać prawidłowości powołania przez prezydenta prezesa Trybunału Konstytucyjnego - napisał wiceprokurator generalny Robert Hernand do TK. 11 września TK zbada wniosek posłów PiS, którzy chcą uznania takiej możliwości za niekonstytucyjną.

12 września Sąd Najwyższy ma w trybie cywilnym badać "umocowanie" Julii Przyłębskiej jako prezesa TK. Dzień wcześniej wniosek PiS ma zbadać pięcioosobowy skład TK. Przewodniczyć mu ma Grzegorz Jędrejek, sprawozdawcą ma być Zbigniew Jędrzejewski, a członkami składu - Leon Kieres, Michał Warciński i Andrzej Zielonacki.

W czwartek sejmowa komisja ustawodawcza poparła wniosek posłów PiS i pozytywnie zaopiniowała - przy sprzeciwie opozycji - projekt takiego stanowiska Sejmu dla TK.

"Istotą wniosku jest zbadanie przez TK przepisów Kodeksu postępowania cywilnego, na których podstawie sądy cywilne roszczą sobie prawo do badania decyzji związanych z powołaniem przez pana prezydenta Andrzeja Dudę prezesa TK" - mówił PAP Arkadiusz Mularczyk (PiS) odnosząc się do złożonego w TK 5 lipca br. wniosku. Zdaniem posłów, władza sądownicza nie ma prawa badania legalności prawidłowości powołania przez prezydenta prezesa TK.

W 44-stronicowym stanowisku dla TK z 19 lipca wiceprokurator wniósł o uznanie, że niezgodny z konstytucją jest art. 1 Kpc, rozumiany tak, że w pojęciu "sprawa cywilna" mieści się sprawa dotycząca oceny prawidłowości wyboru sędziego TK oraz powołania prezesa czy wiceprezesa TK. Tak samo Hernand ocenił art. 67 Kpc, dotyczący wystawiania pełnomocnictw w procesie cywilnym dla osoby działającej w imieniu organu. Wniósł też o częściowe umorzenie sprawy z powodów formalnych.

Według Hernanda, brzmienie art. l Kpc, że sprawami cywilnymi są sprawy z zakresu prawa cywilnego, rodzinnego i opiekuńczego oraz prawa pracy i ubezpieczeń społecznych nie wskazuje, w sposób niebudzący wątpliwości, że w tej kategorii mieści się ocena prawidłowości wyboru prezesa TK. "Wnioskodawcy nie przedstawili zarazem argumentów, iż w świetle wykładni dokonanej przez organy stosujące prawo - stałej, powszechnej oraz jednoznacznej - pojęcie sprawy cywilnej, o którym mowa w art. l Kpc, uzyskało takie właśnie rozumienie" - uznał Hernand. Dodał zarazem, że wnioskodawcy prezentują stanowisko, iż nie są to jednak sprawy cywilne w rozumieniu Kpc.

Hernand podkreślił, że w 2009 r. Sąd Najwyższy "zakwestionował dopuszczalność drogi sądowej" do dochodzenia roszczeń związanych z powierzeniem mandatu sędziemu TK, a sprawa taka nie jest "sprawą cywilną", lecz publicznoprawną. "Skoro +sprawą cywilną+ nie jest sprawa oceny prawidłowości wyboru sędziego TK, to nie jest nią także sprawa oceny prawidłowości powołania prezesa TK - dowodzi Hernand.

Przypomniał, że według art. 67 Kpc podstawą umocowania przed sądem organu osoby prawnej ma być dokument, z którego wynika, że osoba dokonująca czynności procesowej jest "piastunem organu". Według wnioskodawców, istota wątpliwości polega na tym, że regulacja ta pozwala na ocenę umocowania nawet wówczas, gdy wynika ono z aktu urzędowego prezydenta. Sąd ma prawo badać "brak należytej reprezentacji strony", ale - jak zaznaczył Hernand - w orzecznictwie SN podkreśla się, że "realizacja obowiązków sądu w tym zakresie nie powinna obejmować możliwości dokonywania samodzielnych ustaleń co do ważności aktu administracyjnego, będącego aktem powołania".

Powołał się na uchwałę SN z 2008 r., w której uznano, że stwierdzenie niezgodności z prawem powołania prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej "nie należy do kognicji sądu powszechnego". "Ze względu na bliską analogię z przedmiotem kontroli konstytucyjności w niniejszej sprawie, wynikającą przede wszystkim z faktu, że - podobnie jak w przypadku powołania prezesa oraz wiceprezesa TK - uchwała dotyczyła aktu powołania o charakterze dwuetapowym, a więc poprzedzonego sformalizowaną procedurą przedstawienia kandydatów na obsadzane stanowisko, wypowiedź SN zawiera istotne, z punktu widzenia problemu konstytucyjnego w przedmiotowej sprawie, stwierdzenia" - dodał Hernand.

Podkreślił, że SN w tej uchwale stwierdził, że "do skuteczności powołania konieczne jest tylko stwierdzenie, że aktu dokonał we właściwej formie organ uprawniony do powołania". "Zatem, gdy akt powołania jest wydany w prawidłowej formie i przez upoważniony do tego organ, to - mimo ewentualnych naruszeń procedury powołania danej osoby na stanowisko organu administracji publicznej - powołanie jest ważne" - dodał Hernand. Zaznaczył, że SN uznał wtedy za nietrafne stanowisko, że pełnomocnictwo wystawione i podpisane przez prezesa UKE, który dysponuje ważnym aktem powołania, jest nieważne z powodu naruszenia przepisów regulujących procedurę powołania na to stanowisko.

"Domniemane naruszenia przepisów proceduralnych nie miały wpływu na ważność aktu powołania, a tym samym na zdolność prezesa do występowania w postępowaniu sądowym jako strona" - dodał wiceszef PG. "Naruszenie przepisów proceduralnych w toku powoływania na to stanowisko nie daje podstawy do przyjęcia, że pełnomocnik strony nie był należycie umocowany" - podkreślił Hernand opisując uchwałę SN.

Według Hernanda, te poglądy SN mogą znaleźć zastosowanie do oceny możliwości badania zgodności z prawem procedury poprzedzającej powołanie na prezesa TK. "Sąd nie tylko nie dysponuje możliwością samodzielnej oceny prawidłowości procedury wyłaniającej kandydatów na stanowisko prezesa oraz wiceprezesa TK ani samego aktu powołania, ale również z powodu braku prawnych możliwości stwierdzenia nieważności takiego aktu, który jak już była o tym mowa, stanowi osobiste uprawnienie (prerogatywę) prezydenta RP" - podsumował wiceszef PG.

Jeszcze jako prezes TK, Andrzej Rzepliński wniósł w 2016 r. o udzielenie przez sąd w myśl prawa cywilnego tzw. zabezpieczenia pozwu poprzez nakazanie sędziom wybranym przez Sejm w grudniu 2015 r. (Mariuszowi Muszyńskiemu, Henrykowi Ciochowi i Lechowi Morawskiemu) powstrzymania się od orzekania w TK do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia zapowiadanego pozwu Rzeplińskiego wobec tych sędziów oraz wobec prezydenta RP "o stwierdzenie nieważności lub ustalenie nieistnienia oświadczenia o złożeniu przez nich ślubowania przed prezydentem".

Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił wniosek z powodu niedopuszczalności drogi sądowej. Rzepliński zażalił się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. W lutym br. zadał on z urzędu pytanie prawne SN, wskazując, że nie została podjęta przewidziana w przepisach uchwała Zgromadzenia Ogólnego TK, przedstawiająca prezydentowi kandydatów na stanowisko prezesa, a w zgromadzeniu z 20 grudnia 2016 r. nie uczestniczyli wszyscy sędziowie TK, którzy złożyli ślubowanie. Ponadto - jak zaznaczył SA - w ZO uczestniczyły oraz oddały głos osoby, które zostały wybrane przez Sejm VIII kadencji na "obsadzone stanowiska" w TK.

"TK ze zdziwieniem przyjmuje fakt, że sąd cywilny prowadzi sprawę z powództwa osoby nieposiadającej żadnej legitymacji procesowej do zajmowania się problemem funkcjonowania TK, a taką osobą jest były już prezes TK" - komentował wtedy sprawę Trybunał.

Rozpatrując niedawno cywilną sprawę, wytoczoną przez osobę prywatną prezesowi TK o odszkodowanie, sędzia Wojciech Łączewski zawiesił proces, powołując się na pytanie prawne do SN. Jak podawał sąd, nie podważał on wyboru Przyłębskiej na prezesa TK, ale uznał że od odpowiedzi SN może zależeć sprawa, którą prowadzi. TK oświadczył wtedy, że poza jurysdykcją sądu cywilnego, a nawet całego sądownictwa powszechnego są sprawy dotyczące wyboru prezesa TK i możliwość oceny działania prezydenta RP w tym zakresie.

Łukasz Starzewski (PAP)