Tylko co dziesiąty złoty na obronność był wydany w 2016 r. w procedurach przetargowych. 12,4 mld zł – ta kwota pojawia się w sprawozdaniu prezesa Urzędu Zamówień Publicznych z funkcjonowania systemu zamówień publicznych w 2016 r. Chodzi m.in. o zakup uzbrojenia, np. pocisków do samolotów F-16, armatohaubic Krab, samolotów dla VIP-ów i remonty infrastruktury.
9,1 mld zł z tej kwoty wydano na podstawie wyłączeń przewidzianych w ustawie – Prawo zamówień publicznych. Wojsko korzystało głównie z art. 4 pkt 5b ustawy, przepisu pozwalającego pominąć procedury przy zamówieniach dotyczących produkcji lub handlu bronią, amunicją i materiałami wojennymi, „jeżeli wymaga tego podstawowy interes bezpieczeństwa państwa”. Takie wydatki to 6,7 mld zł. Sprawozdanie nie wskazuje, do kogo trafiły te środki. Ale wiadomo, że są to firmy wpisane w plan mobilizacji gospodarki, czyli w pewnym sensie resort obrony płaci im za utrzymywanie np. zdolności do wytwarzania specjalistycznego sprzętu. Duża część tej kwoty trafiła do rodzimego przemysłu zbrojeniowego, zwłaszcza spółek wchodzących w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Podobnie dzieje się także w innych państwach UE, które korzystają z analogicznych wyłączeń. Są one akceptowane przez Komisję Europejską, choć potrafi ona żądać szczegółowych wyjaśnień. Omawiany wyjątek można bowiem stosować tylko wówczas, gdy udzielenie zamówienia z pominięciem ustawy „nie wpłynie negatywnie na warunki konkurencji na rynku wewnętrznym w odniesieniu do produktów, które nie są przeznaczone wyłącznie do celów wojskowych”. Także odpowiadający za duże zamówienia dla Wojska Polskiego Inspektorat Uzbrojenia MON ma za sobą kilka takich rozmów z KE. Do tej pory Komisja uznawała wyjaśnienia strony polskiej.
Kolejne 2 mld zł wydano z pominięciem procedur przetargowych na podstawie art. 4b ust. 1 lit. a. Przepis ten mówi o zamówieniach udzielonych przez rząd RP rządowi innego państwa, związanych z dostawami sprzętu wojskowego lub sprzętu newralgicznego. Chodzi głównie o zakup od Amerykanów m.in. wspomnianych pocisków do samolotów F-16. Pozostałe wyłączenia dotyczą niższych kwot. Danych tych nie można porównać z poprzednimi latami, gdyż 2016 r. był pierwszym, w którym przepisy wymagały tak szczegółowej sprawozdawczości.
Można natomiast analizować informacje dotyczące zamówień udzielanych na podstawie ustawy p.z.p. (w ten sposób resort wydał w 2016 r. ponad 3 mld zł). Przy wykorzystaniu tych przepisów jest tendencja do wydawania coraz większych kwot z wolnej ręki. W ubiegłym roku aż 64 proc. środków wydawanych w ten sposób (ponad 2 mld zł) wydatkowano właśnie w tym niekonkurencyjnym trybie. W 2015 r. było to 62 proc., podczas gdy w 2014 r. – 33 proc., a w 2013 r. – 27 proc. – Taki tryb to powszechna praktyka. Realizując duże programy zbrojeniowe, siłą rzeczy wydajemy więcej w ten sposób – komentuje wiceminister obrony Bartosz Kownacki, odpowiedzialny za zakupy zbrojeniowe.
– W 2013 r. weszła w życie dyrektywa obronna UE i dopiero od tego momentu można mówić o zakupach w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności, o których mowa w sprawozdaniu prezesa UZP. Dyrektywa umożliwia też zamówienia z wolnej ręki – wyjaśnia gen. rez. Adam Duda, były szef IU MON. – Większość to wznawianie dostaw na sprzęt, który mamy w użyciu. Głupotą byłoby kupowanie go w przetargu otwartym, ponieważ zmieniałyby się parametry sprzętu, co by zwiększało koszty eksploatacji, logistyki i szkolenia – dodaje.
– Wzrost liczby zamówień z wolnej ręki to tendencja naturalna i o ile nie zaczniemy jej stosować za każdym razem, nie ma powodów do obaw. Ale niepokojący jest duży udział zamówień niekonkurencyjnych w postępowaniach z zastosowaniem trybu z uwzględnieniem występowania podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa. W ten sposób wycina się konkurencję na rynku krajowym. Przykładem są unieważnione postępowania konkurencyjne na system zarządzania polem walki i bezzałogowce oraz ich ponowne ogłoszenie w trybie negocjacji z jednym wykonawcą – kończy gen. Duda.