Najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei wezwał kandydatów w wyborach prezydenckich, by stawiali na gospodarczą samowystarczalność kraju. Zdystansował się tym samym od polityki otwarcia na Zachód i zachęcania do inwestycji zagranicznych w Iranie.

Taką politykę prowadzi obecny prezydent Hasan Rowhani, uważany za pragmatyka w kontaktach z Zachodem, który znalazł się w gronie sześciu kandydatów dopuszczonych do wyborów 19 maja.

"Kandydaci powinni obiecać skoncentrowanie się na narodowych zdolnościach, krajowych zdolnościach rozwiązania kwestii gospodarczych (...) zamiast patrzeć za granicę" - podała we wtorek państwowa telewizja, cytując poniedziałkową wypowiedź ajatollaha.

Reuters podaje, że stronnicy Chameneia liczący na przejęcie urzędu prezydenta, mają nadzieję, iż wyborcy ukarzą Rowhaniego za zbyt wolny wzrost gospodarczy, mimo zniesienia sankcji na Iran w konsekwencji zawarcia ze światowymi mocarstwami porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego w lipcu 2015 roku.

Na niecały miesiąc przed głosowaniem faworytem sondaży jest ubiegający się o reelekcję Rowhani; jeśli wygra, będzie sprawował drugą czteroletnią kadencję. W 2013 roku wygrał wybory z ponad 50-procentowym poparciem, co udało mu się osiągnąć dzięki znacznej mobilizacji elektoratu umiarkowanego i reformatorskiego oraz podziałom wśród konserwatystów.

Zdaniem obserwatorów irańskiej sceny politycznej wybory rozstrzygną się między trzema kandydatami. Poza zwolennikiem umiarkowanych reform Rowhanim są to: ultrakonserwatywny duchowny z kręgu Chameneia Ebrahim Raisi oraz konserwatysta, były wiceprezydent Hamid Baghei.

Raisi obiecał, że za jego rządów będzie powstawać w kraju 1,5 mln miejsc pracy rocznie, co ma pomóc w walce z sięgającym 12 proc. bezrobociem.

"Nasze problemy nie mogą być rozwiązane przez Amerykanów albo ludzi Zachodu. Problemy Iranu mogą zostać rozwiązane tylko zdolnymi rękoma krajowych ekspertów" - powiedział Raisi, cytowany przez irańską telewizję.

Niektóry przewidują, że Raisi może w ostatniej chwili wycofać się z wyścigu na rzecz innego konserwatysty - burmistrza Teheranu Mohammada Baghera Ghalibafa, który w wyborach w 2013 roku zajął drugie miejsce, za Rowhanim. Właśnie Ghalibaf - były szef policji oraz dowódca Strażników Rewolucji, elitarnych jednostek irańskiego reżimu - mógłby stać się głównym kandydatem konserwatystów. W kampanii obiecuje on pięć milionów nowych miejsc pracy rocznie.

Z kolei startujący w wyborach kandydat umiarkowany, pierwszy wiceprezydent Iszak Dżahangiri, jest uznawany za osobę wspierającą Rowhaniego, której zadaniem ma być obrona dokonań rządu podczas debat telewizyjnych. Szósty kandydat - Mustafa Haszemitaba - jest mało znaną postacią.

Do udziału w wyborach prezydenckich uprawnionych jest ponad 55 mln obywateli Iranu powyżej 18. roku życia. (PAP)

kot/ ap/