„Od sierpnia nie oczekuje niczego” pisał w swoim „Dzienniku” Mircea Cărtărescu. Podobnie jak on nie oczekiwałem zbyt wiele po prokuraturze wyjaśniającej okoliczności powrotu premier Beaty Szydło z Londynu. Zbada. Przeanalizuje. Zamknie i zapomni. Prokuratura napisała jednak inny scenariusz. Wniosków, do których doszła nie spodziewałem się w ogóle.

Okazuje się, że lot szefowej rządu, jej zastępcy i kilku kluczowych ministrów nie był lotem regulowanym instrukcją HEAD. Jeśli nie, to jakie zasady regulowały ten rejs? Jakie zasady obowiązywały we wszystkich lotach cywilnymi maszynami po 10 kwietnia 2010? Kto i kiedy te zasady stworzył? Czy zostały one poddane publicznej ocenie? Czy i kiedy oceniali je eksperci od lotnictwa? Do jakich doszli konkluzji?

Rzeczywiście. Instrukcja, do której odnosi się prokuratura opisuje organizację „lotów oznaczonych statusem HEAD w lotnictwie Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”. Jednak po 10 kwietnia zasadą było transportowanie VIPów cywilnymi maszynami. Były wiceszef MON gen. Czesław Mroczek, były szef KPRM Tomasz Arabski i obecny wiceszef MON Bartosz Kownacki zapewniali, że zasady tej regulacji odnoszą się do lotów najważniejszych osób w państwie Embraerami PLL LOT. Wyłamała się jedynie obecna szefowa KPRM Beata Kempa, która wspominała o niejawnej cywilnej instrukcji HEAD. Szybko jednak sprowadzono ją na ziemię. Okazało się, że ta tajna instrukcja to załącznik do umowy między rządem a LOTem.

Jak w końcu jest? Kto ma rację? Jaki jest status zaktualizowanej w 2013 roku instrukcji HEAD? Na ile istotny jest ten dokument? Po co go napisano, skoro nie ustala zasad podróżowania najważniejszych osób w państwie, które latają maszynami cywilnymi?

Prokuratura na te pytania nie odpowiada. Sugeruje za to, że nawet gdyby premier Beara Szydło leciała z Londynu na podstawie instrukcji HEAD, to i tak nie mogłoby dojść do jej złamania. Bo na pokładzie Embraera nie może być jednocześnie premier i pierwszy wicepremier. A przecież Mateusz Morawiecki, który leciał tym samolotem pierwszym wicepremierem nie jest. To naprawdę brzmi jak średni żart. Spodziewałem się, że ktoś po Londynie przytomnie, po cichu przeredaguje instrukcję HEAD i wykreśli z niej nieistniejące w polskim systemie konstytucyjnym stanowisko pierwszego wicepremiera (charakterystyczne dla byłych republik radzieckich). Zakładałem, że znajdzie się ktoś sensowy, kto zdobędzie się na refleksję i uporządkuje kwestie związane z lotami najważniejszych osób w państwie. Mieliśmy dobrą okazję by pewne kwestie doprecyzować. Uszczelnić. Zamiast tego mamy dalszy ciąg żonglowania tupolewizmem. Dziecinadę i kombinatorstwo, które - wcześniej czy później - zawsze się źle kończy.

Więcej w tym temacie jutro w Dzienniku Gazecie Prawnej i w eDGP.