Wystąpienie Donalda Trumpa to potwierdzenie starego amerykańskiego powiedzenia, że kampania wyborcza zaczyna się następnego dnia po wyborach – ocenił wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki.

Na zaproszenie Republikanów obserwował on piątkowe zaprzysiężenie Donalda Trumpa w Waszyngtonie. W radiowej Trójce w poniedziałek podkreślił: "Wbrew temu co niektórzy mówili, że on politykę, kampanię prezydencką, prezydenturę traktuje jako zwiększenie swoich aktywów finansowych jako biznesmen, myślę, że on po prostu już teraz zaczął walczyć o swoją drugą kadencję. Jest to może i dobry sygnał, bo to oznacza, że będzie chciał mieć partnerów w polityce światowej".

Czarnecki uważa, że najważniejszym dla Polski elementem inauguracyjnego wystąpienia Donalda Trumpa była wypowiedź o "wzmocnieniu starych sojuszy". "Wbrew tej propagandzie antytrumpowskiej, prezydent Stanów Zjednoczonych będzie stawiać na NATO. To dla Polski dobra wiadomość, a że będzie też się pewnie domagał od europejskich członków NATO, (...) żeby również te kraje, bogate kraje Europy zachodniej płaciły na swoją obronność, no to akurat dla nas to nie jest zła wiadomość" - dodał.

Czarnecki odniósł się także do zarzutów przeciwników Trumpa, którzy uważają, że administracja nowego prezydenta będzie dążyła do ocieplenia relacji z Rosją kosztem Europy środkowo-wschodniej. "To właśnie już było zrobione, tylko że przez Baracka Obamę w czasie jego pierwszej kadencji, w pierwszych latach ten reset, którego twarzą była skądinąd pani Hillary Clinton (...) Właśnie ten tandem Obama, pani Clinton wtedy de facto sprzedali Polskę i kraje naszego regionu, czy Europę na ołtarzu dobrych relacji z Rosją, ocieplenia relacji z Kremlem" - uważa europoseł.

Według niego "niektóre z nominacji, chociażby nominacja sekretarza obrony Jamesa Mattisa, świadczy o pewnym realizmie Donalda Trumpa w relacjach z Rosją. Jeżeli wybiera człowieka, który patrzy na Moskwę jako na zagrożenie, patrzy na Kreml jako na generalnie instytucję, która będzie generować zagrożenie dla świata, porządku światowego, no to myślę, że tutaj możemy pod tym względem spać spokojnie".

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego uważa, że priorytetem polityki zagranicznej Donalda Trumpa będzie Azja. "Jego priorytety to Chiny, Azja, nie dziwmy się temu" - powiedział Czarnecki i dodał, że Trump będzie przede wszystkim starał się uporządkować relacje z Chinami, "bo ta gilotyna finansowa zadłużenia amerykańskiego (...) to jest rzeczywiście pewne ryzyko dla Waszyngtonu".

Czarnecki powiedział też, że był świadkiem demonstracji przeciwników Trumpa na ulicach Waszyngtonu. "Sam widziałem zdewastowane, zdemolowane sklepy, restauracje w centrum Waszyngtonu. Jeszcze nigdy nie było w historii Waszyngtonu tak wielkich zamieszek. Około pół tysiąca aresztowanych, agresywnych demonstrantów, ranni policjanci" - relacjonował.

"Mamy do czynienia z Ameryką entuzjazmu i Ameryką gniewu.(...) Wydaje mi się, że ten podział w społeczeństwie amerykańskim jest faktem i on będzie trwał" - dodał europoseł.