Stanowisko szefa Rady Europejskiej będzie efektem targu politycznego między chadekami a socjalistami - mówił w piątek Ryszard Czarnecki (PiS). Jak zaznaczył, na razie nie ma oficjalnego kandydata chadeków; gdy będzie, rząd PiS zapewne się do tego ustosunkuje - dodał.

Europoseł, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego był w piątek w TVP Info pytany o deklarację Donalda Tuska, że jest gotów kontynuować swoją pracę jako przewodniczący Rady Europejskiej, gdy w połowie roku zakończy się jego pierwsza kadencja na tym stanowisku. Czarnecki był pytany czy rząd PiS poprze kandydaturę byłego polskiego premiera.

"Formalnie to jeszcze nie jest kandydatura, ponieważ czekamy na oficjalne stanowisko Europejskiej Partii Ludowej - rodziny politycznej, w której jest partia przewodniczącego Tuska" - powiedział eurodeputowany PiS. Jak zaznaczył, jeżeli chodzi o stanowisko szefa Rady Europejskiej "mówi się też o ambicjach ustępującego prezydenta Francji Francoise Hollande, który jest socjalistą".

Zwrócił uwagę, że do tej pory trzy główne stanowiska w Unii - szef europarlamentu, szef Rady Europejskiej, szef Komisji Europejskiej były dzielone między dwie największe europejskiej frakcje polityczne. "Przez ostatnie dwie kadencje dwa z nich były zajmowane przez chadeków, Europejską Partię Ludową, a jedno przez socjalistów" - mówił Czarnecki.

Jak zaznaczył, obecnie po wyborze Antonio Tajaniego z Europejskiej Partii Ludowej na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego wszystkie trzy główne stanowiska w UE zajmują chadecy. "Socjaliści się burzą. Być może w wyniku targu politycznego z Europejską Partią Ludową socjaliści odzyskają jedno stanowisko. Raczej nie szefa KE Junckera, który ma kadencję pięcioletnią, tylko raczej właśnie stanowisko Tuska" - mówił Czarnecki.

"Zobaczymy jaki będzie efekt targu politycznego między chadecją a socjalistami. Jak będzie już oficjalny kandydat, wtedy - jak sądzę - polski rząd się do tego ustosunkuje" - powiedział wiceszef europarlamentu.

Czarnecki był pytany, czy z punktu widzenia PiS lepiej, by Tusk pozostał na kolejną kadencję na stanowisku szefa Rady Europejskiej, "czy lepiej mieć go w Polsce". "Raczej bym zapytał o to, co Donald Tusk zrobił i o to, co chce zrobić. Nie patrzymy na miejsce, w którym jest Donald Tusk, tylko patrzymy na to, co dla Polaków zrobiliśmy i co mamy zrobić. To jest dla nas busola i azymut a ambicje polityczne pana przewodniczącego Tuska są mniej ważne" - powiedział europoseł.

Jak dodał, jest zaskoczony tym, że "Polska, która jest jednym z sześciu najbiedniejszych krajów europejskich, jeśli chodzi o PKB na głowę mieszkańca, według propozycji KE, która został poparta przez przewodniczącego Tuska ma płacić ćwierć miliona euro kary za nieprzyjętego imigranta". "Jeżeli Donald Tusk się wpisuje w tę propozycję KE, to bardzo źle" - podkreślił.

Obecna, pierwsza kadencja szefa Rady Europejskiej kończy się w maju 2017 roku. W związku z tym przywódcy unijni muszą najpóźniej w marcu zdecydować, czy pozostawiają Tuska na stanowisku, czy wskazują kogoś innego. Ewentualny sprzeciw polskiego rządu wobec tej kandydatury nie musi oznaczać, że były polski premier nie zostanie wybrany. Decyzja w tej sprawie nie wymaga bowiem jednomyślności.