Prokuratura w Nicei umorzyła na wstępnym etapie postępowanie w sprawie domniemanych zaniedbań, jakich dopuściły się władze miejskie i państwowe, co umożliwiło przeprowadzenie zamachu terrorystycznego w ub.r. w Nicei - podał w czwartek dziennik "Le Figaro".

Prokuratura badała skargi złożone przez 23 rodziny niektórych ofiar zamachu, w którym zginęło 86 osób. Mieszkający w Nicei 31-letni Tunezyjczyk Mohamed Lahouaiej Bouhlel wjechał 19-tonową ciężarówką w tłum wracający z pokazu fajerwerków na nadmorskiej promenadzie Anglików. Stało się to w dniu święta narodowego 14 lipca.

Rodziny uważały, że na skutek szeregu zaniedbań władze miejskie i państwowe winne są narażenia życia ich bliskich. Jednak prokuratura nie dopatrzyła się żadnego działania albo zaniechania ze strony przedstawicieli władz, które dałyby podstawę do sformułowania wobec kogokolwiek zarzutów karnych.

"Nie zaistniało żadne przestępstwo" - powiedział prokurator Jean-Michel Pretre na konferencji prasowej.

W szczególności rodziny wskazywały na niewystarczające zabezpieczenie promenady Anglików, gdzie zgromadziło się ponad 30 tys. osób. Według skarżących, nie było tam odpowiedniej liczby funkcjonariuszy policji (miejskiej i państwowej) ani zapór uniemożliwiających wjazd ciężarówek na zamknięty dla ruchu obszar, ani nawet nie wdrożono skutecznie kontroli ruchu dużych pojazdów.

Jak wskazali w jednej ze skarg rodzice dziecka, które zginęło w zamachu, na promenadzie teoretycznie obowiązywał zakaz jazdy samochodów ciężarowych. Przypomnieli jednak, że śledztwo wykazało, że Mohamed Lahouaiej Bouhlel między 11 a 14 lipca jedenaście razy przejechał ciężarówką przez promenadę Anglików, wjeżdżając również do strefy zamkniętej dla ruchu kołowego i podając się za dostawcę towaru. W ten sposób, przez nikogo nie niepokojony, przygotowywał się do ataku.

Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.