Sąd Okręgowy w Białymstoku ponownie zajmuje się sprawą grupy strażników miejskich, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy przy używaniu fotoradaru. W listopadzie 2015 r. wszyscy zostali uniewinnieni, ale wyrok uchylił Sąd Najwyższy.

Sprawa, która w czwartek wróciła na wokandę sądu okręgowego, dotyczy zarzutów wystawiania mandatów za przekroczenie prędkości na inne osoby, niż rzeczywiście kierujące pojazdami. Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością.

Według aktu oskarżenia, w latach 2006-2008 białostoccy strażnicy miejscy kilkanaście razy nie karali sprawców wykroczenia, mimo ustalenia ich personaliów, a poświadczali w dokumentacji, że kierującymi były inne osoby - przeważnie bliscy rzeczywistych sprawców.

Śledczy zakwalifikowali takie zachowanie strażników m.in. jako poświadczenie nieprawdy, tworzenie fałszywych dowodów w postępowaniu o wykroczenia oraz działanie na szkodę interesu publicznego, a także osób, które nie popełniły wykroczenia. Uznali to też za działanie w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń, którzy nie płacili mandatów i nie były im naliczane punkty karne.

W sumie w akcie oskarżenia prokuratura wymieniła osiemnaście takich przypadków. Przypisała je jedenastu strażnikom miejskim.

W listopadzie 2014 r. Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał na kary więzienia w zawieszeniu ośmiu z oskarżonych, trzy kolejne osoby uniewinnił. W postępowaniu odwoławczym zapadły same wyroki uniewinniające, a sąd okręgowy oddalił apelacje oskarżyciela.

Wówczas prokuratura złożyła kasację do Sądu Najwyższego, który uznał część jej argumentów i wyroki częściowo uchylił, a sprawę w tym zakresie przekazał z powrotem Sądowi Okręgowemu w Białymstoku.

Ma on rozważyć, czy oskarżonym - jeśli wystawiali mandaty na osoby, które wykroczeń drogowych nie popełniły - można przypisać przestępstwa tworzenia fałszywych dowodów wobec takich osób. (PAP)