Zarówno prokuratura jak i obrona zaskarżyły wyrok w sprawie katastrofy hali Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK). Akta sprawy z liczącym blisko 800 stron uzasadnieniem są już w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Nie ma jeszcze terminu rozprawy odwoławczej.

Hala MTK zawaliła się w styczniu 2006 r. Zginęło 65 osób, a wiele innych zostało rannych. W czerwcu br. Sąd Okręgowy w Katowicach po trwającym ponad siedem lat procesie na 10 lat więzienia skazał projektanta hali MTK Jacka J. uznając go za winnego sprowadzenia katastrofy. Na kary od 5 do 3 lat skazano rzeczoznawcę, inspektora nadzoru budowlanego i członków zarządu MTK; uniewinniono wykonawców hali. W procesie odpowiadało 9 osób.

Rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Katowicach Aleksandra Janas poinformowała PAP, że co do dwóch oskarżonych odwołania od wyroku I instancji wniosła jedynie obrona, co do trzech prokuratura, a co do czterech zarówno obrona i prokuratura. Uzasadnienie wyroku liczy 778 stron.

"Termin rozprawy apelacyjnej nie został jeszcze wyznaczony. Zazwyczaj jest to około miesiąca od wpływu akt w mniejszych sprawach i kilka miesięcy w sprawach bardziej obszernych. Sprawa katastrofy w MTK jest jednak na tyle obszerna, że obecnie trudno przewidzieć, kiedy trafi na wokandę" - podała sędzia Janas.

Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 r., odbywały się w niej wówczas targi gołębi pocztowych. Na dachu o powierzchni hektara zalegała warstwa śniegu i lodu; według specjalistów jego ciężar wynosił około 190 kg na m kw. Zginęło wówczas 65 osób, a ponad 140 zostało rannych, 26 z nich doznało ciężkich obrażeń. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.

Najsurowszą karę katowicki sąd okręgowy wymierzył Jackowi J. - autorowi projektu wykonawczego hali, który znacząco odbiegał od projektu budowlanego. Sąd przypisał temu oskarżonemu umyślne sprowadzenie katastrofy z tzw. zamiarem ewentualnym, co znaczy, że według sądu mógł liczyć się z tym, iż budowla może się zawalić.

Sąd w swych ustaleniach opierał się na opiniach biegłych, sprawozdaniu komisji powołanej po katastrofie przez Generalnego Inspektora Nadzoru Budowlanego oraz ekspertyzach ośrodków naukowych. W uzasadnieniu orzeczenia przywołał ekspertyzy specjalistów, którzy wskazali na liczne błędy konstrukcyjne i wadliwe rozwiązania w projekcie wykonawczym. Sąd przypomniał, że J. nie miał doświadczenia zawodowego ani nawet uprawnień projektowych.

Według biegłych pawilon mógł runąć w każdej chwili, już od momentu wybudowania go. Przed katastrofą hala kilkakrotnie ulegała awarii. Ekspertyzę po jednej z nich, w 2002 r., wydawał rzeczoznawca budowlany Grzegorz S., na tej podstawie wtedy naprawiono dach. Sąd skazał go na 5 lat więzienia za nieumyślne sprowadzenie katastrofy uznając, że nie zweryfikował on całości obliczeń statycznych pawilonu, nie sprawdził pozostałych dźwigarów, a jedynie ten uszkodzony. Zdaniem oskarżenia, S. był powinien wystąpić o rozbiórkę pawilonu.

Na 4 lata więzienia została w I instancji skazana Maria K., która była powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego w Chorzowie. Sąd uznał ją za winną niedopełnienia obowiązków i nieumyślnego sprowadzenia katastrofy. Według aktu oskarżenia powiadomiona w 2002 r. przez straż pożarną o ugięciu się dachu pawilonu MTK pod naporem śniegu, nie podjęła żadnych czynności w celu kontroli stanu budynku lub wyłączenia pawilonu z użytkowania.

Za winnych nieumyślnego sprowadzenia katastrofy zostali też uznani b. szefowie MTK. B. członek zarządu spółki Nowozelandczyk Bruce R. oraz b. dyrektor techniczny Targów Adam H. zostali skazani na 3 lata więzienia, zaś inny członek zarządu Targów Ryszard Z. na 4 lata. Podobnie jak prokuratura, sąd uznał, że ci oskarżeni zdawali sobie sprawę, że hala może się zawalić, a jednak nie zrobili niczego, by temu zapobiec: nie zastosowali się do opinii specjalisty, który na krótko przed katastrofą zalecił odśnieżenie dachu, wykonanie obliczeń i wzmocnienie konstrukcji hali oraz nie odwołali targów gołębi.

Sąd okręgowy uniewinnił natomiast przedstawicieli generalnego wykonawcy hali MTK Arkadiusza J., Andrzeja C. i Adama J., który był kierownikiem budowy. Zdaniem prokuratury po pierwszej awarii dachu, do której doszło już w trakcie budowy hali w 2000 r., powinni byli zweryfikować projekt wykonawczy i wzmocnić konstrukcję hali; awarii nie wpisali do dziennika budowy i nie powiadomili inspektora nadzoru budowlanego. Sąd uznał, że choć ci oskarżeni mieli odpowiednie kompetencje, to jednak nie mieli zdolności, by weryfikować np. pomiary ugięć konstrukcji dachu. Robił to twórca projektu wykonawczego, który zapewniał, że są one w normie.

Przed ogłoszeniem wyroku prokuratura żądała 10 lat więzienia dla Jacka J. i po 6 lat pozbawienia wolności dla pozostałych oskarżonych.

W związku z katastrofą hali MTK prokuratura oskarżyła pierwotnie 12 osób - jedna z nich dobrowolnie poddała się karze, inny oskarżony zmarł w trakcie procesu, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia. Proces ruszył w maju 2009 r. i był jednym z największych w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości.

Podczas siedmiu lat odbyło się ponad 200 rozpraw, które - jak obliczył jeden z adwokatów - trwały łącznie blisko 1250 godzin. W sprawie zgromadzono 305 tomów akt głównych. Przed sądem przesłuchano 141 świadków, zeznania wielu innych odczytano. Opinie składało aż pięć zespołów biegłych.

Krzysztof Konopka (PAP)