Nie uważam, iż dobrze się stało, że mnie odwołano - podkreślił w czwartek były minister obrony Antoni Macierewicz. Podkreślił, że liczy na zakończenie prac nad wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej a przynajmniej raportu technicznego.

"Oczywiście nie potwierdzę, że dobrze się stało, że mnie odwołano, bo tak najnormalniej w świecie nie uważam. Chciałem podstawowe sprawy dokończyć, a nie przerywać w trzech czwartych, czy dziewięciu dziesiątych" - podkreślił były szef MON w rozmowie z TV Trwam.

Jak zaznaczył, dobrze ocenia obecny stan rzeczy w resorcie obrony i bezpieczeństwie Polski, ale nie wie, jaki będzie ciąg dalszy. Według b. ministra nieszczęściem dla Polski byłoby rozbijanie obecnego obozu rządzącego. "To jest wielka, wielka zdobycz Polaków, którzy zjednoczyli się w jednym bloku patriotycznym" - podkreślił Macierewicz.

Jego zdaniem, po rekonstrukcji rządu największa radość była w Rosji. "Wszystkie media rosyjskie piały z zachwytu, że rusofob odchodzi. Ja nie jestem rusofobem, podziwiam kulturę rosyjską, głęboko wierzę, że nadejdzie taki dzień, kiedy porozumienie z Rosjanami będzie możliwe" - powiedział. Zaznaczył jednak, że nie będzie go, póki rządzi tam aparat sowiecki.

Macierewicz, który jest teraz przewodniczącym podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej podkreślił, że liczy na zakończenie prac nad wyjaśnianiem przyczyn katastrofy - a przynajmniej wiosną przedstawienie raportu technicznego, bo wskazanie osób winnych jest dużo trudniejsze.

Przypomniał, że samolot TU154M przed katastrofą był remontowany w Samarze, a pilnował tego remontu jeden żołnierz, który przez to nie mógł być przez cały czas przy tych pracach. "Silniki były remontowane jeszcze gdzie indziej i tam już nie było nikogo" - dodał.

Poseł dodał, że liczy na pomoc nowego ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ponieważ jest to jego komisja i istnieje tylko o tyle, o ile minister jej to umożliwi przez cała podległą mu strukturę i środki. Podkreślił, że dziś sam skupia się na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy i jest zdania, że współpraca z ministrem Mariuszem Błaszczakiem "z pewnością będzie świetna".

Macierewicza cieszy, jak mówił, zmiana podejścia do sprawy Smoleńska przez nową minister Jadwigę Emilewicz. Dodał, że liczy na podobną faktyczna zmianę jej partyjnego szefa Jarosława Gowina. Przypomniał, że był on za rządów Donalda Tuska ministrem sprawiedliwości, który miał dostęp do wielu materiałów i dokumentów w tej sprawie.

"To, że słyszał i nie protestował, to jedno, ale przecież to jego resort fałszował szereg spraw - nie to, że za jego rządów, ale jego poprzednik był za to odpowiedzialny. Te dokumenty były cały czas trzymane pod suknem, naród był okłamywany" - mówił Macierewicz. Jak dodał, liczy, iż taka postawa wicepremiera Gowina zmieniła się.

"Chcę powtórzyć, to co powiedziałem Jarosławowi Kaczyńskiemu - bez względu na to, co będę w życiu robił, bez względu na to, jaką pozycję społeczną czy zawodową będę zajmował, doprowadzę do dojścia do prawdy w sprawie tragedii smoleńskiej - niezależnie od tego co się stanie w najbliższej, czy dalszej przyszłości" - powiedział b. minister obrony w TV Trwam.

"W tej sprawie proponuję, żeby nikt nie miał cienia wątpliwości" - dodał.

Minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz we wtorek w Trójce, została zapytana o jej słowa kierowane w 2014 roku pod adresem prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, uznające go za współodpowiedzialnego, obok ówczesnego premiera Donalda Tuska, za przerwanie ciszy i zgody narodowej po katastrofie smoleńskiej.

Minister odpowiedziała, że był to tekst "napisany w dużych emocjach". "Publicystyka rządzi się swoimi prawami. Używamy fraz retorycznych raz bardziej szczęśliwych, raz mniej szczęśliwych" - stwierdziła.

W ubiegły wtorek prezydent Andrzej Duda na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego dokonał zmian w składzie rządu - m.in. dotychczasowy wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński został szefem MSWiA w miejsce Mariusza Błaszczaka, który z zastąpił Macierewicza na stanowisku szefa MON. Emilewicz została w rządzie ministrem przedsiębiorczości i technologii.

Aneks do raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych powinien zostać ujawniony przez prezydenta Andrzeja Dudę - powiedział w czwartek były szef MON Antoni Macierewicz. Dodał, "że zerwanie z tą pępowiną sowiecką powinno się do końca zrealizować".

"Przez pewien czas nie zdawałem sobie sprawy z wagi tego aneksu. Tak rzeczywiście przez pewien czas sądziłem. (...) Dopiero teraz, po 2015 r. jak zaczęły przychodzić informacje dotyczące różnych spraw gospodarczych, jakie się działy w wojsku zwłaszcza, w różnych sferach wojska przy różnych zamówieniach, uświadomiłem sobie, że tam właśnie, w tym aneksie tkwią korzenie różnych zjawisk, z którymi mamy do czynienia po dzień dzisiejszy" - mówił Macierewicz w Radiu Maryja i TV Trwam.

B. minister obrony przyznał, że nie potrafi powiedzieć czy to jest powodem, dla którego raport nie jest ujawniany

"To jest wyłącznie w rękach pana prezydenta. To pan prezydent ma obowiązek, bo tak mówi ustawa, ujawnić ten raport. Jeżeli mówimy w wymiarze ustawowym, on to zrobić powinien. Nie ma tutaj manewru" - podkreślił b. minister.

"Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w 2008 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że bez zanonimizowania nazwisk szarych żołnierzy, bo to ich dotyczy, którzy nie pełnią wysokich stanowisk, raport nie może być opublikowany. Trzeba by z tych wielu nazwisk, które tam są przywołane zostawić tylko nazwiska ludzi na najwyższych stanowiskach w armii czy w państwie. To jest zabieg, który naprawdę nie zajmuje dużo czasu" - podkreślił.

Macierewicz zwrócił uwagę, że "naród ma prawo poznać mechanizmy, które rządziły tym co nazywano III Rzeczpospolitą, a co było w istocie kontynuacją w dużym stopniu czasów PRL-owskich, w wielu wymiarach dominacji agentury rosyjskiej nad życiem gospodarczym, społecznym i politycznym Polski". "Tutaj więc to zerwanie z tą pępowiną sowiecką powinno się do końca zrealizować" - dodał.

Zdaniem b. szefa MON "aneks jest istotnym elementem". "Tak jak bez wyjaśnienia dramatu smoleńskiego nie rozwiążemy bardzo wielu choćby personalnych spraw w armii polskiej i państwie polskim, tak to samo dotyczy aneksu do raportu WSI" - zaznaczył b. minister.

"Myślę, że wiele problemów na linii różnych instytucji państwowych, różnych konfliktów, sporów czy problemów też wtedy będzie łatwiejsze do rozwiązania. Nie jest specjalną tajemnicą, że BBN zostało w dużym stopniu przez te osiem lat zostało ukształtowane przez ludzi, którzy formowali się pod wpływem sowieckim. Taka była kariera pana gen. Kozieja (szef BBN 2010-2015) i to wszyscy świetnie wiedzą" - ocenił.

Macierewicz podkreślił, że dwa działania - opublikowanie aneksu dot. WSI i wyjaśnienie dramatu smoleńskiego "będą bardzo istnym krokiem odrywającym nas od tej przeszłości".

Wojskowym Służbom Informacyjnych - powołanym w 1991 r., a rozwiązanym jesienią 2006 r. przez rząd PiS - zarzucano wiele nieprawidłowości, m.in. brak weryfikacji z lat PRL, tolerowanie szpiegostwa na rzecz Rosji, udział w aferze FOZZ, nielegalny handel bronią. W lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez szefa komisji weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza raport z weryfikacji WSI. Na podstawie raportu wszczynano śledztwa ws. przestępstw WSI; większość umorzono.

W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że samo opublikowanie raportu w 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego było legalne. Za sprzeczne z konstytucją TK uznał natomiast pozbawienie osób z raportu - przed jego publikacją - prawa do wysłuchania przez komisję weryfikacyjną WSI, dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu ich w raporcie. Za zbyt niejasny TK uznał też zwrot ustawy o umieszczeniu w raporcie osób, których "działania wykraczały poza obronność".

Po tym ostatecznym wyroku TK, prezydent Lech Kaczyński nie opublikował gotowego aneksu do raportu. Prezydent Kaczyński mówił, że "zbyt wiele jest tam fragmentów, w których fakty zastąpiono interpretacjami". To stanowisko podtrzymał prezydent Bronisław Komorowski.

Prezydent Andrzej Duda w listopadzie ub.r. w programie "Poranek Siódma9" emitowanym na antenie rozgłośni katolickich, pytany, czy zna treść aneksu z raportu z likwidacji WSI i czy jest szansa, że ten aneks zostanie ujawniony, odpowiedział, że zna jego treść. "Nie widzę powodu, dla którego miałby być ten aneks ujawniony do dyspozycji publicznej" - oświadczył Andrzej Duda.