Z opublikowanych przez Europejski Bank Centralny (EBC) danych wynika, że w czerwcu nadwyżka państw strefy euro w rozliczeniach z zagranicą wyniosła 35,8 mld euro. To wynik o 4 mld euro wyższy niż w poprzednim miesiącu, mieszczący się w zakresie typowych dla ostatnich kwartałów danych. Według EBC na bilans obrotów bieżących złożyła się przede wszystkim nadwyżka w handlu towarami (23 mld euro) i usługami (13 mld euro).

Nadwyżka handlowa najniższa od 2023 roku

Jednak w swoich wyliczeniach EBC, jak inne banki centralne, stosuje poszerzoną definicję handlu zagranicznego, obejmującą na przykład towary, którymi handlowali rezydenci strefy euro, a które nie musiały przejść przez obszar wspólnej waluty. Statystyka obejmująca faktyczny przepływ towarów przez granicę była dla strefy euro i całej UE dużo mniej korzystna.

Wynika z niej, że w czerwcu przy niezmienionej w stosunku do zeszłego roku wartości eksportu (237 mld euro dla strefy euro i 213 mld euro dla UE), nadwyżka handlowa spadła z 15,6 mld euro i 12,7 mld euro w maju, dla obszaru wspólnej waluty i całej Unii, odpowiednio, do 2,8 mld euro i 1,8 mld euro. Żeby znaleźć poprzednie tak niskie wartości, trzeba cofnąć się do 2023 roku.

Silny wpływ na europejski eksport mają cła (USA – red.) i czynniki strukturalne, powodujące spadek konkurencyjności unijnych produktów na globalnych rynkach – napisali w komentarzu do danych ekonomiści ING.

Spadek unijnego eksportu do USA

W czerwcu unijny eksport do USA, na które przypada około 20 proc. zagranicznej sprzedaży towarów z państw wspólnego rynku, spadł o 10 proc., do 40,2 mld euro. Od kwietnia większość towarów eksportowanych do Stanów Zjednoczonych obciążona jest dodatkową, 10-proc. stawką wyrównawczą. Dla samochodów i części do nich administracja Trumpa wprowadziła 25-proc. cła, dokładając do tego 50-proc. taryfy na stal i aluminium. Początkowo unijny eksport wciąż rósł mimo podwyższonych stawek, jednak dane o handlu w czerwcu wskazują na załamanie tego trendu.

W szczególności niekorzystnie wyglądają dane dotyczące eksportu unijnych samochodów na amerykański rynek. Jak wynika z danych Departamentu Handlu USA, w maju i czerwcu Niemcy sprzedały w Stanach Zjednoczonych auta o wartości 3,5 mld dol., co oznacza spadek o 26 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Statystyki dla Włoch i Szwecji wskazują na obniżenie eksportu samochodów na amerykański rynek w tym okresie o 75 proc. i 57 proc., odpowiednio. Z podwyższonymi cłami sektorowymi najlepiej radzą sobie Meksykanie i Japończycy, a państwa europejskie, wliczając także Wielką Brytanię, tracą na nich najwięcej.

Zgodnie z zawartym pod koniec lipca porozumieniem, podstawowe cło na unijne produkty od 1 sierpnia wynosi 15 proc. Wydawało się, że na tle innych partnerów handlowych Bruksela wynegocjowała relatywnie korzystne warunki. Wynikało to ze sposobu naliczania ceł – 15-proc. stawka zastąpiła poprzednie cła, tymczasem dla innych państw taryfy wyrównawcze z reguły są doliczane do wcześniejszych ceł. Gdy zmodyfikowane stawki już weszły w życie, okazało się, że taką samą umowę (lub bardzo podobną) ma Japonia. Amerykańska administracja obiecała naprawić „godne ubolewania” niedopatrzenie i zwrócić firmom nadpłacone cła.

Cła na samochody w zawieszeniu

Porozumienia między USA i UE zakłada także obniżenie stawek na samochody i części do nich z obecnych 27,5 proc. do 15 proc. Komisja Europejska przewidywała, że rozporządzenie wykonawcze w tej sprawie Donald Trump podpisze najpóźniej do 15 sierpnia.

Według dziennika Financial Times, do obniżki ceł na samochody dojdzie, gdy strony uzgodnią treść wspólnego dokumentu finalizującego polityczne porozumienie z końca lipca. Na przeszkodzie w osiągnięciu tego celu może stanąć kwestia rozporządzenia o usługach cyfrowych. Stany Zjednoczone chciałyby zostawić otwartą furtkę dla ewentualnych ustępstw w unijnym prawie, które – według Białego Domu – ogranicza wolność słowa i obciąża dodatkowymi kosztami amerykańskie korporacje. Na to nie chce zgodzić się Bruksela.