Z map publikowanych przez zespół Deep State Map, bazujących na analizie otwartych źródeł informacji, wynika, że wojska agresora przedarły się przez umocnienia na północny wschód od Pokrowska i weszły do wsi Kuczeriw Jar i Zołotyj Kołodiaź. Gdyby udało im się tam okopać, mogliby próbować okrążyć Pokrowsk lub uderzyć na wschód, na Drużkiwkę i Konstantynówkę. Boje o to pierwsze miasto trwają od wielu miesięcy, z kolei zajęcie dwóch ostatnich utrudniłoby sytuację obrońców w całej aglomeracji położonej między Słowiańskiem a Konstantynówką, głównym rejonie umocnionym i centrum przemysłowym utrzymanej przez Ukraińców po 2014 r. części Zagłębia Donieckiego. Rosjanie już w maju przerwali strategicznie ważną drogę H32, łączącą Pokrowsk z Konstantynówką, a wejście do Zołotego Kołodiazia oznacza przerwanie drogi lokalnej do Konstantynówki i zwiększone zagrożenie dronowe dla trasy T0514 z Dobropola do Kramatorska.

Wojna: Rosja kontra „łańcuch fortec”

Zajęcie Donbasu bywa przez Moskwę wymieniane jako najważniejszy krótkoterminowy cel agresji na Ukrainę, a według Bloomberga Putin w zamian za wstrzymanie ognia zażądał przed wizytą u Trumpa na Alasce właśnie porzucenia obwodu donieckiego. Dla Rosji byłoby to osiągnięcie celu minimum. Dla Ukrainy – utrata najważniejszego „łańcucha fortec”, które były budowane między Słowiańskiem a Konstantynówką od rozpoczęcia rosyjskiej agresji w 2014 r. Zajęcie zachodniego Donbasu ułatwiłoby Rosjanom dalszy marsz na obwody dniepropetrowski i charkowski. Nie tylko ze względu na słabsze okopanie ukraińskiej armii w terenie, ale i przez to, że na zachód od Donieckiego Zagłębia Węglowego rozpoczyna się step pozbawiony większych miejscowości, z których poziomu znacznie łatwiej się bronić. Szczegółowo opisująca sytuację na froncie „Nowynarnia” pisze, że tego lata kierunek konstantynowski jest dla Kremla priorytetowy.

Ukraińcy oficjalnie twierdzą, że jest za wcześnie, by mówić o przerwaniu frontu i utracie terytorium. Biuro prasowe zgrupowania „Dniepr” twierdzi, że przez linie obrony przeszły małe grupy zwiadowców, a jego rzecznik ppłk Wiktor Trehubow dodał nawet, że było to ok. 10 osób, które schroniły się w jednej z piwnic, skąd są właśnie wypierane. „Infiltracja takich grup, choć powoduje konieczność podłączenia rezerw w celu ich likwidacji, nie jest «wzięciem terytorium pod kontrolę». Niezrozumienie tego faktu niejednokrotnie wywoływało pomyłki w analizie sytuacji i publicznych dyskusjach w rejonie aglomeracji pokrowsko-myrnohradzkiej. Na pewno sytuacja pozostaje trudna i boje w tym regionie są najintensywniejsze w porównaniu do innych odcinków linii kontaktu bojowego” – czytamy. Obronę tych obszarów wzmocniono, kierując tam dodatkową brygadę Gwardii Narodowej. Rosyjski resort obrony pisze o tym odcinku tyle, że „pododdziały zgrupowania wojsk «Centrum» poprawiły swoje położenie na wysuniętych pozycjach”.

Trump na Alaskę czy jednak do Rosji?

Nowe zdobycze na froncie dodatkowo poprawiają rosyjską pozycję negocjacyjną przed piątkowymi rozmowami Trumpa z Putinem na Alasce. Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, wciąż nie było jasne, gdzie dokładnie spotkają się przywódcy Stanów Zjednoczonych i Rosji. W poniedziałek Trump dwukrotnie powiedział, że wybiera się w piątek do Rosji. I choć wszystko wskazuje na to, że się przejęzyczył, pojawiły się komentarze, że prezydent USA może zechcieć powtórzyć manewr ze spotkania z Kim Jong-unem z 2018 r., gdy na chwilę przekroczył granicę Korei Północnej w Panmundżomie. Wykonanie na Alasce podobnego kroku z przyczyn geograficznych byłoby jednak znacznie trudniejsze. Pomyłka prezydenta podsyciła rosyjskie teorie spiskowe, jakoby Alaska należała się Rosji, bo rzekomo w XIX w. nie została Amerykanom sprzedana, a jedynie wydzierżawiona. Spotkanie z Kimem notabene nie przyniosło niczego poza zainteresowaniem mediów.

Europa i Ukraina usiłują zapobiec sytuacji, w której Trump ponad głowami europejskich partnerów, w tym Kijowa, zgodziłby się na ustępstwa terytorialne. Choć wysłannik Białego Domu Steve Witkoff wrócił z ubiegłotygodniowej wizyty w Moskwie z informacją, że Kreml godzi się na wymianę terytoriów, inne źródła w tym tygodniu podawały, że o wycofaniu się rosyjskich wojsk nie ma mowy, a Putin żąda, by to Ukraińcy wycofali się z Donbasu. „Gazeta Wyborcza” podała wczoraj, że Witkoff miał w tym tygodniu, jeszcze przed alaskańskim szczytem, odwiedzić Warszawę, by spotkać się z prezydentem Karolem Nawrockim i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, oraz Kijów. Niekomunikowany wcześniej przyjazd został z niejasnych przyczyn odwołany. ©℗

ikona lupy />
Linia frontu 6–11 VIII / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe