Pierwsze od zakończenia II wojny światowej porozumienie o współpracy między Londynem a Berlinem zawarto 17 lipca w Muzeum Wiktorii i Alberta. To nie przypadek, ponieważ mąż królowej był z pochodzenia Niemcem. Dokument podpisali premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Towarzyszyli im ministrowie spraw zagranicznych David Lammy i Johann Wadephul.

Traktat, jak podkreślono w preambule, jest wspólną odpowiedzią na „doniosłe wyzwania dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego w erze charakteryzującej się zwiększoną konkurencją strategiczną”. Za najbardziej bezpośrednie zagrożenie dla pokoju na Starym Kontynencie obie strony uznały wywołaną przez Rosję wojnę z Ukrainą.

– To historyczny dzień dla niemiecko-brytyjskich relacji – powiedział Merz, dla którego była to pierwsza kanclerska wizyta na Wyspach Brytyjskich. Wtórował mu lider laburzystów. – Ten bezprecedensowy traktat jest wyrazem naszych ambicji, by w przyszłości współpracować jeszcze ściślej – zapowiadał.

W 23-stronicowej umowie znalazł się zapis o wzajemnej obronie, również z wykorzystaniem środków wojskowych, w przypadku zbrojnej napaści. „Obie strony są przekonane, że nie ma strategicznego zagrożenia dla jednego z nich, które nie byłoby strategicznym zagrożeniem dla drugiego” – podkreślono. Przedstawiciele obu rządów zaznaczają, że tak sformułowana deklaracja to nie tylko potwierdzenie, lecz także wzmocnienie art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego, przewidującego kolektywną obronę w razie napaści na któregoś z sygnatariuszy. W tym kontekście analitycy zwracają uwagę na jeszcze jeden fragment tekstu: „strony dążą do utrzymania stałego dialogu w dziedzinie obronności (…) oraz w zakresie globalnej analizy sytuacji, w tym w kwestiach jądrowych”.

Umowa brytyjsko-niemiecka, częściowo negocjowana jeszcze przez poprzedniego kanclerza Olafa Scholza, przewiduje ponadto: intensywniejszą koordynację działań na wschodniej flance NATO, dalszą pomoc dla Ukrainy, a także zwiększenie eksportu wspólnie produkowanego uzbrojenia, m.in. samolotów Eurofighter Typhoon, co według Londynu ma przynieść do budżetu miliardy funtów. Innym polem współpracy między Brytyjczykami i Niemcami będzie migracja.

Berlin zobowiązał się, że jeszcze w tym roku zmieni krajowe przepisy, by skuteczniej walczyć z przemytnikami ludzi operującymi na kanale La Manche. Merzowi i Starmerowi zależało, by ogłosić sukces w tej sferze, bo obaj czują na karku oddech antyimigranckich partii opozycyjnych – Alternatywy dla Niemiec i Zreformować Zjednoczone Królestwo (Reform UK).

Innym punktem traktatu są wspólne inicjatywy mające stymulować wzrost gospodarczy. Ogłoszono, że niemieckie przedsiębiorstwa zainwestują w Wielkiej Brytanii ok. 200 mln funtów (980 mln zł), a produkująca drony niemiecka firma Stark-Defence otworzy swoją pierwszą zagraniczną filię w Swindon. „Po brexicie Berlin zdecydowanie priorytetowo potraktował spójność jednolitego rynku UE, co w konsekwencji osłabiło jego relacje z Londynem. Wielka Brytania spadła z trzeciego najważniejszego partnera handlowego Niemiec w 2016 r. na dziewiąte miejsce w 2024 r.” – zauważył w analizie brytyjski think tank Chatham House.

Szefowie rządów zapowiedzieli też ułatwienia wizowe dla uczniów i naukowców, a także uruchomienie bezpośredniego połączenia kolejowego między stolicami. – Mieliśmy was w Unii Europejskiej i sądziliśmy, że to wystarczy, by utrzymać relacje. Teraz wiemy, że to nie wystarcza i musimy zrobić więcej – przekonywał Merz Starmera.

Zaledwie kilka dni przed wizytą niemieckiego kanclerza w Londynie brytyjską stolicę odwiedził Emmanuel Macron, który podpisał ze Starmerem deklarację o koordynacji doktryn nuklearnych Wielkiej Brytanii i Francji. W tym tygodniu francuski prezydent pojawi się w Berlinie. Od 1963 r. Niemcy i Francję wiąże traktat elizejski, znany też jako traktat przyjaźni.

Szef niemieckiego rządu od dawna jest orędownikiem poszerzenia amerykańskiego parasola nuklearnego nad Europą o arsenały dwóch innych partnerów w ramach NATO – Francji i Wielkiej Brytanii. Zwłaszcza gdy Waszyngton, na którym nasi zachodni sąsiedzi opierali swoje bezpieczeństwo, stawia teraz w polityce zagranicznej nie na przewidywalność, lecz na transakcyjność.

Zbliżenie brytyjsko-francusko-niemieckie, które nastąpiło po chłodnym, pobrexitowym okresie, to najlepszy dowód na to, że groźby Donalda Trumpa o rezygnacji Stanów Zjednoczonych z roli gwaranta bezpieczeństwa w regionie podziałały na europejskich liderów mobilizująco. Komentatorzy i media obwieścili nawet powrót formatu E3, powstałego w 2003 r. w celu prowadzenia negocjacji z Iranem. ©℗