Protesty szybko przerodziły się w starcia między manifestantami a funkcjonariuszami służb porządkowych. Ci drudzy użyli gazu łzawiącego i granatów hukowych, by rozproszyć tłum w centrum miasta oraz w pobliskim Paramount. Biuro szeryfa hrabstwa poinformowało zaś, że demonstranci rzucali przedmiotami i byli agresywni wobec agentów federalnych. „Wiadomość do buntowników z Los Angeles: nie powstrzymacie nas ani nas nie spowolnicie. ICE będzie nadal egzekwować prawo. A jeśli podniesiecie rękę na funkcjonariusza organów ścigania, zostaniecie pociągnięci do odpowiedzialności w maksymalnym zakresie przewidzianym przez prawo” – napisała w mediach społecznościowych sekretarz ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem.
Innego zdania są demokraci. Uważają, że niepokoje wywołane przez naloty ICE stały się dla prezydenta Trumpa wątpliwym pretekstem do zademonstrowania siły. Jego decyzja o wysłaniu Gwardii Narodowej – wbrew woli gubernatora Kalifornii i burmistrzyni Los Angeles – ma na celu stworzenie wrażenia, że administracja podejmuje stanowcze działania. „Powiedzmy to wprost: lokalna policja nie potrzebowała pomocy. Trump i tak wysłał wojsko, żeby wywołać chaos i przemoc. Trump osiągnął swój cel” – napisał na portalu X gubernator Kalifornii Gavin Newsom. ©℗