50 mld euro w dodatkowych zakupach, by zniwelować deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych w relacjach z Unią Europejską. Taką ofertę przedstawił w zeszłym tygodniu na łamach „Financial Timesa” unijny komisarz handlu i bezpieczeństwa gospodarczego Maroš Šefčovič. Słowak powiedział „FT”, że USA i Unia robią pewne postępy w negocjacjach i wyraził przekonanie, że bilans handlowy we wzajemnych relacjach można stosunkowo szybko poprawić.

Wielkie wiercenie i gazowa dominacja USA

Główną rolę w potencjalnym porozumieniu łagodzącym ekonomiczne napięcia pomiędzy partnerami z obu stron Atlantyku miałby odegrać gaz skroplony (LNG), którego dostawy mają jednocześnie pomóc Unii ostatecznie pożegnać się z zależnością energetyczną od Rosji. – Jeśli ten problem deficytu określimy na poziomie 50 mld euro, to uważam, że jesteśmy w stanie rozwiązać go bardzo szybko poprzez zakupy LNG i niektórych produktów rolnych, takich jak soja, albo w innych obszarach – przekonywał.

Już w pierwszym kwartale Ameryka pobiła rekord pod względem wolumenu gazu eksportowanego do UE. Z tego kierunku przypłynęło 18,4 mld m sześc. paliwa (po regazyfikacji), o ok. 15 proc. więcej niż przed rokiem i aż o 44 proc. więcej niż w IV kw. 2024 r. Wynik ten zapewnił USA drugie miejsce po Norwegii w rankingu głównych źródeł dostaw gazu do UE, z mocną przewagą nad Rosją, która sprzedała do krajów Unii nieco ponad 10 mld m sześc. gazu (o ponad 1/4 mniej niż przed rokiem i niemal 30 proc. mniej niż w ostatnim kwartale 2024 r.). Zakupy liczone w dziesiątkach miliardów euro oznaczałyby zwielokrotnienie dotychczasowego importu gazu do Europy zza Oceanu. Według danych Eurostatu w 2024 r. unijna „27” sprowadziła LNG o łącznej wartości 41,4 mld euro, z czego niecałe 19 mld euro stanowił gaz amerykański.

W perspektywie najbliższych lat administracja USA chce mocno wypromować swój LNG. Według ośrodka Rystad Energy realne jest niemal podwojenie eksportu do 2030 r. Wielkie wiercenie, jedna z flagowych obietnic Donalda Trumpa, może przynieść unijnym importerom obniżkę cen surowca, według analiz Aurora Energy Research o ok. 9 proc. Według S&P Global zaś nawet, gdyby ceny utrzymały się na aktualnym poziomie, porozumienie gazowe z USA jest dla Europy opłacalne, o ile pozwoli uniknąć wojny handlowej. Krytycy odpowiadają, że mocniejsze oparcie się na gazie zza Oceanu oznacza dla Unii ryzyko ponownego wystawienia się na użycie tego surowca w charakterze broni, tym razem wycelowanej z Waszyngtonu.

Unijna derusyfikacja zasilana amerykańskim LNG

Kolejnym zwiastunem odwilży w relacjach euroatlantyckich będzie spodziewane jutro przedstawienie mapy drogowej w sprawie odchodzenia od importu rosyjskich surowców. Pierwotnie dokument miał być przedstawiony pod koniec marca, ale prezentacja została odsunięta. Było to związane m.in. z niepewnością co do przyszłości relacji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi i obawami związanymi z amerykańsko-rosyjskim resetem. Uważano, że przedwczesne ogłoszenie planów derusyfikacji osłabi pozycję negocjacyjną Brukseli wobec administracji Trumpa.

Sam fakt powrotu mapy drogowej na unijną agendę stanowi w tym kontekście poszlakę, że klimat w relacjach z Waszyngtonem nie jest już tak lodowaty jak jeszcze kilka tygodni temu, a rozmowy na temat poukładania wzajemnych stosunków handlowych idą do przodu. Amerykanie pracują nad zaostrzeniem swoich sankcji wobec Rosji, które objąć miałyby m.in. Gazprom. Własny projekt restrykcji szykują też senatorowie z inicjatywy bliskiego Trumpowi Lindseya Grahama. W tym pakiecie są m.in. propozycje zaporowych ceł wymierzonych w odbiorców rosyjskich nośników energii. Równolegle w Brukseli toczą się prace nad siedemnastą rundą unijnych sankcji. Pod dyskusję po raz kolejny trafiło m.in. uderzenie w rosyjskie dostawy LNG oraz Rosatom. Unia, jak poinformował w zeszłym tygodniu szef MSZ Francji Jean-Noël Barrot, zabiega o skoordynowanie swoich restrykcji z amerykańskimi.

Przypuszcza się, że KE może jutro zademonstrować narzędzia, które umożliwiłyby europejskim firmom zrywanie kontraktów z rosyjskimi dostawcami. W Brukseli, według doniesień agencji Bloomberga, dyskutowana jest też możliwość stosowania restrykcji handlowych, w tym kwot i podwyższonych opłat celnych wobec nośników energii z tego kraju. Taka ścieżka pozwalałaby potencjalnie Komisji ominąć wymóg jednomyślności, jaki obowiązuje w przypadku sankcji.

W rozmowie z włoskim dziennikiem ekonomicznym „Il Sole 24 Ore” gospodarz projektu, europejski komisarz ds. energii Dan Jørgensen, przyznał, że obok dalszego rozwoju źródeł odnawialnych to właśnie gaz skroplony z USA może być jednym z kluczy do derusyfikacji. Jak poinformował, z rozmów prowadzonych przez niego z amerykańskimi dostawcami LNG wynika, że są oni gotowi zwiększać swój eksport do Europy. O tym, że samo ogłoszenie przez KE planu odchodzenia od rosyjskich surowców może stanowić impuls dla rynku, by w większym stopniu opierać się o dostawy amerykańskie, mówił również Bloombergowi przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa. – Sygnał polityczny, który daje dziś Komisja, jest taki, że są dobre powody dla europejskich firm, by szukać dobrych ofert (na LNG) w USA – podkreślił.

Proukraiński piwot Trumpa

Na nowy ład w międzynarodowej gospodarce surowcowej składa się również podpisane w zeszłym tygodniu porozumienie USA z Ukrainą. Tworzy ono ramy współpracy dwustronnej, w których wsparcie dla odbudowy Ukrainy jest powiązane z preferencyjnym dostępem Amerykanów do inwestycji związanych z wydobyciem dóbr naturalnych – w tym minerałów krytycznych – oraz do umów na zakup surowców. Wspólny fundusz ma być – jak czytamy w dokumencie – „flagowym mechanizmem wspierania przejrzystych, rozliczalnych, zorientowanych na przyszłość inwestycji” w krytycznych sektorach ukraińskiej gospodarki, które wspierać będą jej powojenną odbudowę. Wejście w życie porozumienia planowane jest po przejściu wewnątrzkrajowych procedur ratyfikacyjnych, w tym uzyskaniu akceptacji ukraińskiej Rady Najwyższej. Kijów liczy, że ratyfikację uda się sfinalizować w najbliższych tygodniach. Głosowanie w parlamencie Ukrainy jest wstępnie planowane na najbliższy czwartek.

Wokół rzeczywistej implementacji (w warunkach kontynuacji działań wojennych przez Rosję) surowcowej części porozumienia pozostaje wiele znaków zapytania. Uchwytny jest jednak jej wymiar polityczny, który John E. Herbst, były amerykański ambasador w Kijowie i szef Centrum Eurazjatyckiego Atlantic Council, określił jako uczynienie z przetrwania Ukrainy jako kraju bezpiecznego i wypłacalnego kwestii leżącej „w wymiernym interesie Trumpa”. Według sekretarza skarbu Scotta Bessenta porozumienie ma być „jasnym sygnałem dla Rosji”, że administracja Trumpa chce takiego procesu pokojowego, który zagwarantuje istnienie wolnej, suwerennej i prosperującej Ukrainy w długim horyzoncie czasowym. Po podpisaniu dokumentu prezydent USA zatwierdził pierwszą od objęcia prezydentury dostawę amerykańskiego uzbrojenia, która może być początkiem nowej fali wsparcia.

Surowce scementują sojusz?

Na faktyczne włączenie ukraińskich surowców, w tym grafitu, litu, tytanu, uranu czy metali ziem rzadkich, w łańcuchy dostaw amerykańskiego przemysłu trzeba będzie poczekać, biorąc pod uwagę czaso- i kosztochłonność koniecznych inwestycji oraz towarzyszące im, przynajmniej w najbliższym czasie, ryzyko związane z bezpieczeństwem. Ale stworzenie bazy prawnej dla tego procesu stanowi z punktu widzenia USA kolejne potwierdzenie, że w najważniejszych dziedzinach globalnej rywalizacji gospodarczej, której główna oś przebiega między Pekinem a Waszyngtonem, Ukraina pozostaje stabilną częścią Zachodu.

Zdaniem Gavina Mudda, szefa brytyjskiego Centrum Analiz ds. Minerałów Krytycznych, porozumienie z Ukrainą może jednak odegrać swoją rolę w ograniczaniu chińskiej dominacji w strategicznych dostawach dla przemysłu. – Szczegóły tej umowy wymagają precyzyjnej analizy, ale wydaje się prawdopodobne, że pewne postępy w dziedzinie wydobycia minerałów są możliwe do osiągnięcia względnie szybko, o ile tylko uda się zapewnić pokój i bezpieczeństwo w regionie – twierdzi ekspert. Osiągalna w najbliższej perspektywie jest, według niego, eksploatacja tytanu, litu i grafitu, a być może także odbudowa zdolności produkcyjnych skandu i galu – surowców objętych restrykcjami eksportowymi przez Pekin.

Alexander Kolyandr z Centrum Analiz Polityki Europejskiej uważa z kolei, że choć umowa stanowi spełnienie kluczowych założeń Białego Domu, zapewniając Amerykanom „niemal wyłączny” dostęp do kluczowych ukraińskich zasobów bez formalnych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa, to również Ukraińcy mogą mówić o znaczącym sukcesie. Z jednej strony, jak mówi, skutecznie wyeliminowano najbardziej niekorzystne zapisy dotyczące rekompensat za wcześniej otrzymane wsparcie USA. Z drugiej – Kijów ma szansę na amerykańskie wsparcie w trudnym i kosztochłonnym przedsięwzięciu, jakim jest rozwój złóż perspektywicznych surowców, z których połowa dochodów zasili później odbudowę kraju. – Amerykanie nie przejmą kontroli ani nad wspólnym funduszem, ani nad samymi surowcami, a złoża będące w eksploatacji są całkowicie wyłączone z nowych ustaleń - wylicza w swojej analizie Kolyandr.

Nadzieje związane z porozumieniem studzi nieco Tom Moerenhout z Centrum Globalnej Polityki Energetycznej Uniwersytetu Columbia. Według niego na tym etapie umowa nie stanowi punktu zwrotnego ani w dziedzinie bezpieczeństwa, ani dostępu do surowców. – To przede wszystkim instrument finansowy, którego sukces zależy od tego, czy i w jaki sposób zostanie wypełniony środkami i zarządzany – ocenia.