Państwa azjatyckie, którym grożą jedne z najwyższych ceł ze strony administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, ruszyły do negocjacji z Waszyngtonem znacznie szybciej niż Unia Europejska, Wielka Brytania i Kanada. Część z nich, jak Wietnam czy Kambodża, obiecała zresztą, że nie podejmie żadnych działań odwetowych i obniży lub nawet całkowicie zniesie własne cła na import z USA.
Dogadać się jak najszybciej
Nie dziwi więc, że sekretarz skarbu Scott Bessent powiedział na antenie ABC News, że rozmowy handlowe, które prowadzą obecnie Amerykanie, przebiegają „bardzo dobrze, zwłaszcza z krajami azjatyckimi”. W poniedziałkowej rozmowie z CNBC stwierdził zaś, że jedną z pierwszych umów, które zostaną podpisane, będzie najprawdopodobniej porozumienie z Indiami. – Wiceprezydent JD Vance był w zeszłym tygodniu w Indiach i mówił o znaczącym postępie w rozmowach. Ja z kolei wspominałem, że bardzo dobrze przebiegły też negocjacje z Republiką Korei. Prowadziliśmy również poważne rozmowy z naszymi japońskimi sojusznikami – komentował Bessent w CNBC.
Nowe Delhi i Waszyngton uzgodniły po wizycie Vance’a 19 obszarów do negocjacji. Te dotyczą m.in. zwiększenia dostępu do indyjskiego rynku towarów i usług. Teoretycznie problemem na drodze do porozumienia mógłby okazać się projekt ustawy, nad którą pracuje amerykański Senat i która zakłada zwiększenie sankcji na Rosję oraz jej partnerów handlowych, jeśli ta nie zgodzi się na zawarcie porozumienia pokojowego z Ukrainą. Projekt przewiduje nałożenie ceł w wysokości 500 proc. na towary sprowadzane z krajów, które importują m.in. rosyjską ropę, gaz i uran. Sankcje wtórne miałyby uderzyć więc przede wszystkim w Chiny i Indie. Ale – jak wskazuje Bloomberg – ze względu na prawdopodobieństwo „konfrontacji” z tymi państwami, a także „trudne położenie” Unii Europejskiej, która wciąż importuje z Rosji LNG, ustawa przewiduje możliwość udzielania przez prezydenta zwolnień z tych sankcji w imię bezpieczeństwa narodowego.
Również w przypadku Korei Płd. szybkie postępy w negocjacjach wynikają z jej ustępstw wobec Trumpa: władze obiecują zwiększenie dostępu do rynku dla amerykańskich towarów, obniżenie barier pozataryfowych oraz gotowość do zwiększenia inwestycji w Stanach Zjednoczonych. – Przedstawiliśmy naszą inicjatywę do współpracy w obszarach istotnych dla USA, takich jak handel, inwestycje, przemysł stoczniowy i energetyka – powiedział minister finansów Choi Sang-mok po spotkaniu z Bessentem.
Koreańscy urzędnicy wykluczyli jednak w poniedziałek możliwość zawarcia przez Seul pakietu handlowego z Waszyngtonem przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 3 czerwca, bo – jak przekonują – trudno będzie podjąć wiążące decyzje w sprawie dużych projektów energetycznych i obronnych, kiedy krajem kieruje tymczasowa głowa państwa. – To teoretycznie niemożliwe, by oba kraje uzgodniły kompleksowy pakiet handlowy do końca maja lub początku czerwca – powiedział wiceminister handlu, przemysłu i energii Park Sung-taek podczas spotkania z dziennikarzami.
Wybory w Japonii, które odbędą się w lipcu, również mogą skomplikować rozmowy amerykańskiej administracji z tym państwem, choć niektórzy analitycy spodziewają się, że premier Japonii Shigeru Ishiba i Donald Trump ogłoszą zawarcie porozumienia podczas czerwcowego szczytu G7 w Kanadzie. Aby udobruchać sojusznika, Tokio rozważa m.in. zakup większej ilości amerykańskiej kukurydzy i soi, a japońscy producenci samochodów planują nowe inwestycje w USA.
Cierpliwość popłaci
Z tym, że zawieranie kompleksowych umów handlowych trwa zwykle kilka lat, a nie kilka miesięcy. Dlatego negocjacje amerykańskiej administracji z państwami azjatyckimi doprowadzą najpewniej do podpisania mniejszych, tymczasowych porozumień, mających na celu powstrzymanie amerykańskich ceł przed upływem 90-dniowej przerwy (zaledwie kilka dni po wprowadzeniu taryf z okazji „dnia wyzwolenia” Trump zdecydował o ich zawieszeniu do 8 lipca).
Być może dlatego rządy w Europie i Kanadzie nie spieszą się w rozmowach z władzami USA. Z informacji Bloomberga wynika, że pośpiech uznają za zbyt ryzykowny. – Porozumienie może zostać osiągnięte, ale nie zamierzamy się spieszyć – powiedziała kanclerz skarbu Rachel Reeves w zeszłym tygodniu w Waszyngtonie. Wielka Brytania prowadziła intensywne negocjacje w nadziei na uzyskanie zwolnień z niektórych z najsurowszych ceł nałożonych przez Donalda Trumpa, w tym 25-proc. taryf na brytyjskie samochody, jednak Reeves opuściła Waszyngton bez jakichkolwiek sukcesów w tym zakresie. Stany Zjednoczone wysunęły za to w ostatnich dniach nowe żądania, wzywając m.in. do obniżenia ceł na import samochodów na Wyspy Brytyjskie.
Przed spotkaniem z Bessentem kanclerz zasugerowała zresztą, że dziś z perspektywy Londynu bardziej istotne są relacje handlowe z UE. – Rozumiem, dlaczego tak wiele uwagi poświęca się naszym stosunkom handlowym z USA, ale tak naprawdę nasze relacje handlowe z Europą są prawdopodobnie jeszcze ważniejsze, ponieważ to nasi najbliżsi sąsiedzi i partnerzy handlowi – powiedziała.
Spieszyć nie zamierza się również Kanada. – Nie musimy zawierać umowy w najbliższym czasie – stwierdził w czwartek premier Kanady Mark Carney z Partii Liberalnej, która wygrała poniedziałkowe wybory parlamentarne. – Mój rząd zawrze właściwą umowę – dodał. Progres może być jeszcze wolniejszy w przypadku Unii Europejskiej, która w pierwszej kolejności musi się zmierzyć z podziałami wewnętrznymi (umowie handlowej z USA sprzeciwiają się m.in. Francuzi). Na razie za sukces uznano sam fakt ustalenia spotkania między Trumpem a szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, której dotychczas unikał. ©℗