„Dzień wyzwolenia wkrótce nadejdzie. Od lat byliśmy oszukiwani przez praktycznie każdy kraj na świecie, zarówno przez przyjaciół, jak i przez wrogów. Ale ten czas dobiega już końca” – napisał w czwartek na platformie Truth Social Donald Trump. W ten sposób amerykański prezydent zapowiada swoje działania, zaplanowane na pierwszy tydzień kwietnia. Wówczas gotowa ma być analiza relacji handlowych Stanów Zjednoczonych, zlecona przez Trumpa w dniu jego inauguracji. Dokument ten ma być podstawą do wprowadzenia tzw. ceł wyrównawczych, zrównujących taryfy amerykańskie z cłami pobieranymi przez inne państwa w odniesieniu do towarów produkowanych w USA.

Duża przestrzeń do podwyżek ceł

Z zestawienia sporządzonego przez ekonomistów Goldman Sachs wynika, że różnica w cłach jest niewielka i wynosi 1–2 pkt proc. Jednak cła wzajemne mają uwzględniać także „środki sanitarne, fitosanitarne, bariery techniczne, politykę zamówień publicznych, subsydia eksportowe, brak ochrony wartości intelektualnych, bariery w handlu cyfrowym i tolerowanie przez rządy antykonkurencyjnych działań firm państwowych i prywatnych”. Żeby wyrównać pozataryfowe bariery w handlu, USA powinny podnieść cła o ok. 6 pkt. proc.

Za nieuczciwą praktykę handlową Stany Zjednoczone uznają też brak naliczania VAT od towarów eksportowanych przez poszczególne państwa do Ameryki. To o tyle specyficzne podejście, że w USA jest pobierany podatek od sprzedaży, który można uznać za odpowiednik VAT. Uwzględnienie kwestii związanych z podatkiem od wartości dodanej stwarza przestrzeń do podwyższenia ceł o 15 pkt proc. Dużą niewiadomą pozostaje kwestia kursów walutowych. Jeśli w swoich wyliczeniach taryf wzajemnych amerykańska administracja uwzględni również niedowartościowanie poszczególnych walut wobec dolara, będzie mogła podnieść cła o kolejne 15 pkt. proc.

Donald Trump wierzy, że nie tylko zredukuje deficyt USA w handlu towarami, który w 2024 r. sięgnął rekordowych 1,2 bln dol., lecz także ściągnie produkcję wybranych gałęzi przemysłu do Stanów Zjednoczonych. Temu służyć mają cła sektorowe, obejmujące motoryzację, przemysł farmaceutyczny czy mikroprocesory. Według amerykańskich mediów tego rodzaju taryfy wejdą w życie z pewnym opóźnieniem. Priorytetem mają być cła wyrównawcze.

Motoryzacja w centrum uwagi

Jednak w środę Donald Trump zapowiedział, że cła na samochody i niektóre części w wysokości 25 proc. nie tylko zostaną ogłoszone 2 kwietnia, ale już następnego dnia wejdą w życie. Podobne rozbieżności – między zapowiedziami samego prezydenta a doniesieniami mediów powołujących się na urzędników administracji – występowały, gdy na początku lutego Trump wprowadzał 25-proc. cła na import towarów z Kanady i Meksyku. Ostatecznie rację miała prasa, przewidując odroczenie wejścia w życie podwyższonych taryf.

Z wypowiedzi sekretarza skarbu Scotta Bessenta wynika, że amerykańska administracja koncentruje się na analizie relacji z partnerami, z którymi Stany Zjednoczone mają trwały deficyt handlowy. Na podstawie publicznego zaproszenia wystosowanego przez Biuro Przedstawiciela Handlowego (USTR) do zgłaszania uwag dotyczących nieuczciwych praktyk handlowych powstała lista państw określanych jako „Parszywa piętnastka”. Przypada na nie niemal 90 proc. importu do Stanów Zjednoczonych i całość amerykańskiego deficytu. USTR uwzględnił także cztery państwa – Argentynę, Australię, Brazylię i Wielką Brytanię – z którymi USA zanotowały w 2024 r. nadwyżkę handlową.

Do równania, którego rozwiązanie doprowadzi do ustalenia amerykańskich ceł, Donald Trump dołożył jeszcze jedną zmienną. Zagroził dodatkowymi 25-proc. taryfami państwom, które kupują ropę naftową od Wenezueli. Na tej liście znajdują się Chiny, Indie, Malezja, Turcja oraz Unia Europejska.

Cła jak zaproszenie do negocjacji

Sumując wszystkie składniki – cła, bariery pozataryfowe, VAT, kurs walutowy, podatek cyfrowy, ropę z Wenezueli i taryfy sektorowe – amerykańskie cła na produkty sprowadzane z UE mogą pójść w górę o 66 proc., a na samochody nawet o 90 proc. To najczarniejszy scenariusz. Firmy, ankietowane przez Goldman Sachs, oczekują podniesienia amerykańskich ceł o 9 pkt. proc. Eksperci ostrzegają jednak, że ogłoszone w przyszłym tygodniu taryfy mogą być wyższe.

„Urzędnicy administracji mówią wprost, że wkrótce ogłoszone cła mają być podstawą do negocjacji. Miało to miejsce w przypadku Kanady i Meksyku, gdzie ogłoszone na wstępie wysokie stawki (25 proc. – red.) zostały w większości lub w całości anulowane po kilku dniach” – napisali ekonomiści. ©℗

ikona lupy />
Handel „parszywej piętnastki” z USA / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe