Fala przemocy, która przetoczyła się przez syryjskie wybrzeże, wpłynęła negatywnie na wizerunek nowych władz kraju
Władze w Damaszku zawarły porozumienie z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF), wspieraną przez Stany Zjednoczone kurdyjską grupą zbrojną, która kontrolowała dotychczas północno-wschodnią część kraju. Z umowy wynika, że zarówno cywilne, jak i militarne instytucje SDF zostaną zintegrowane z państwem do końca tego roku.
To jeden z największych sukcesów nowych przywódców kraju od czasu obalenia reżimu Baszara al-Asada w grudniu 2024 r. Tymczasowy prezydent Ahmad asz-Szara starał się od tego czasu przekonywać poszczególne frakcje do zjednoczenia i wspólnej odbudowy Syrii po latach wyniszczającej wojny domowej. Podkreślał przy tym, że wszystkie mniejszości „mają prawo do reprezentacji i udziału w procesie politycznym”. Część ekspertów wciąż podchodzi do jego zapowiedzi z dystansem. Obawiają się, że asz-Szara, niegdyś związany z Al-Kaidą, będzie dążył do konsolidacji władzy.
ISIS pod kontrolą
Jeśli porozumienie z SDF dojdzie do skutku, pod kontrolą rządu w Damaszku znajdą się strategiczne obszary, na których położone są pola naftowe i gazowe, a także przejścia graniczne. Co jednak kluczowe, współpraca rządu z Kurdami może zapobiec eskalacji przemocy i złagodzić napięcia z Turcją, która sprzeciwia się istnieniu SDF. Po upadku Asada, Ankara – która stała się najbardziej wpływowym podmiotem zagranicznym w Syrii – nalegała na rozwiązanie SDF i opuszczenie kraju przez jej niesyryjskich bojowników, w przeciwnym razie groziła atakami. Wspierane przez Turcję syryjskie frakcje, które są sprzymierzone z rządem asz-Szary, starły się z SDF na północy kraju pod koniec ubiegłego roku. Ankara uważa kurdyjskich bojowników w Syrii za przedłużenie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), separatystycznej grupy, która przez cztery dekady walczyła przeciwko państwu tureckiemu.
Potencjalna integracja SDF z państwem to również dobry sygnał dla Zachodu, który obawiał się, że Państwo Islamskie wykorzysta niepewną sytuację do odbudowy swoich struktur i wznowienia działalności na większą skalę. SDF, które przez lata było kluczowym sojusznikiem Waszyngtonu w walce z ISIS, prowadzi bowiem więzienia i obozy, w których żyją dziesiątki tysięcy islamskich terrorystów, jak również członkowie ich rodzin.
Dziś władze w Damaszku bardziej niż odrodzenia ISIS obawiają się jednak zagrożenia ze strony lojalistów Asada. Z umowy zawartej z SDF wynika, że oczekują od Kurdów wsparcia w walce z sojusznikami byłego przywódcy, który wraz z rodziną uciekł pod koniec ubiegłego roku do Moskwy.
Rząd nie zdał testu
W ubiegłym tygodniu Syria pogrążyła się w chaosie, do którego doszło w związku z atakami zwolenników Asada na rządowe siły bezpieczeństwa. Nowo powstała grupa zbrojna kierowana przez byłego dowódcę armii Ghiatha Dallego, Wojskowa Rada Wyzwolenia Syrii, ogłosiła powstanie przeciwko rządowi, wzywając Syryjczyków do przyłączenia się do walki.
Frakcje sprzymierzone z nową administracją kraju szybko rozpoczęły zaciekłe kontrataki, doprowadzając do eskalacji przemocy. W rezultacie w położonych nad morzem miastach Latakia i Tartus, gdzie mieszka wielu przedstawicieli sekty alawitów, do której należy rodzina Asadów, zginęły setki ludzi, głównie cywilów. Władze zapewniają, że operacja dobiegła końca.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, organizacja z siedzibą w Wielkiej Brytanii, poinformowało, że w walkach zginęło w sumie ok. 1 tys. osób. Inna grupa, Syryjska Sieć Praw Człowieka, podała, że udokumentowała zabicie 642 ludzi. Niezależnie od rzeczywistej liczby ofiar śmiertelnych, komentatorzy wydają się być zgodni co do tego, że kierowana przez asz-Szarę tymczasowa administracja zawiodła. – To był pierwszy prawdziwy test dla władz. Nie zdali go – komentował Nanar Hawach z amerykańskiej organizacji International Crisis Group.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio potępił w niedzielę „radykalnych islamskich terrorystów” stojących za masakrami mniejszości w Syrii i zażądał od tymczasowej administracji pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. – Stany Zjednoczone stoją po stronie syryjskich mniejszości religijnych i etnicznych, w tym społeczności: chrześcijańskiej, druzyjskiej, alawickiej i kurdyjskiej, i składają kondolencje ofiarom i ich rodzinom – powiedział.
Rząd asz-Szary stoi teraz przed nie lada wyzwaniem. Musi zarówno powstrzymać rodzącą się pro-asadowską rebelię przed przekształceniem się w długoterminowe zagrożenie, jak i powstrzymać przemoc na tle religijnym, która zepsuła jego wizerunek w oczach wielu Syryjczyków – zwłaszcza mniejszości – i państw na Zachodzie, od których władze w Damaszku domagają się złagodzenia sankcji. ©℗