Partia Demokraatit, która jest za powolnym podejściem do niepodległości od Danii, wygrała wtorkowe wybory parlamentarne. Po przeliczeniu wszystkich głosów Demokraatit uzyskał poparcie 40 proc. wyborców. Na drugim miejscu znalazło się inne ugrupowanie opozycji Naleraq, które opowiada się za szybką niepodległością. Ono dostało 24,5 proc. głosów.
Wybory do 31-osobowego parlamentu Grenlandii (Inatsisartut) zwykle nie budziły zainteresowania poza wyspą. Z odbywającą się wczoraj elekcją było inaczej ze względu na deklarowaną przez Donalda Trumpa chęć przyłączenia do USA największej wyspy świata, obecnie będącej częścią Królestwa Danii. – Myślę, że w ten czy inny sposób ją dostaniemy – rzucił prezydent USA w ubiegłym tygodniu w Kongresie.
Stanowisko Trumpa sprawia, że kwestia przynależności Grenlandii nabiera znaczenia. Zamieszkuje ją co prawda niespełna 60 tys. osób, ale w przypadku ogłoszenia niepodległości byłby to 12. co do wielkości kraj na świecie dysponujący dużymi zasobami surowców, jak: aluminium, miedź, nikiel, platyna, wolfram, tytan czy żelazo.
Główne partie opowiadają się za oderwaniem od Kopenhagi, choć różni je planowane tempo uzyskania niezależności. Dotychczas rządzące ugrupowania deklarowały, że referendum w sprawie niepodległości byłoby możliwe nawet w kwietniu.
Chociaż znane są już pełne rezultaty, to oficjalne wyniki wyborów poznamy z opóźnieniem, bo przewiezienie do stolicy kart do głosowania z najbardziej oddalonych osad może zająć kilka tygodni. Przed wyborami duński wywiad alarmował o próbach wpływania na przebieg kampanii. Pojawiły się zarzuty wobec USA, ale też Chin i Rosji. W rezultacie parlament w Nuuk zabronił partiom przyjmowania wpłat z zagranicy i od anonimowych darczyńców.