To, co najmniej dziwne, po co ryzykować włamanie w centrum Berlina (Instytut Pileckiego mieści się maksymalnie 300 m od Bramy Brandenburskiej w rejonie dobrze oplecionym kamerami przemysłowymi) dla jednego komputera? Z kolei robienie kipiszu i pozostawianie zabrudzonej toalety to podpis rosyjskich i białoruskich służb. Choćby z tego powodu nie można przejść obok tej sprawy obojętnie. Jeśli dołożymy do tego pobicie w Warszawie, przez osoby podające się za strażników miejskich, twórcy Studium Europy Wschodniej przy Uniwersytecie Warszawskim, Jana Malickiego, prowokację przeciwko polskim dyplomatom w Kiszyniowie (oskarżenia ze strony Białorusi, że Polacy próbowali zwerbować w Mołdawii dyplomatę Alaksandra Łukaszenki do współpracy z naszymi służbami) czy nasilenie propagandowe ze strony Białorusi (zapowiedź filmu z udziałem rzekomo planującego zamach stanu byłego dziennikarza polskich mediów i adwokata z podwójnym białorusko-amerykańskim obywatelstwem Jurasia Ziankowicza) – widać wyraźne wzmożenie w uderzaniu w Polskę.
To wciąż są akty umiarkowanej dywersji, a nie plan, o którym pisze w najnowszym wydaniu „New York Times”, czyli podpalenia w magazynach na polskich lotniskach i próby sabotażu przeciw samolotom transportowym. Nie można ich jednak ignorować. Jeśli państwo nie podejdzie poważnie do wyjaśniania zdarzeń takich jak pobicie Malickiego czy włamanie do Instytutu Pileckiego, za kilka miesięcy przeciwnicy Polski pójdą o krok dalej.
Zarówno SEW, jak i IP nie mają ochrony, a zajmują się kwestiami wrażliwymi co najmniej na kilku płaszczyznach. SEW to kuźnia kadr dla polskiej dyplomacji na odcinku wschodnim. To również poważne programy stypendialne dla Białorusinów, Ukraińców, Mołdawian czy Gruzinów. Wielu z tych ludzi zostaje później ministrami, politykami czy dziennikarzami. Są ważnym aktywem Polski. Nawet jeśli siedmiu na dziesięciu stypendystów nie przekona się do polskiej perspektywy, wciąż warto się bić o pozostałych trzech. Pilecki z kolei to również działające przy nim Centrum Lemkina, które dokumentuje zbrodnie rosyjskie dokonywane na Ukrainie. Jego praca polega na benedyktyńskim gromadzeniu świadectw ludzi, którzy są ofiarami inwazji. Będą one stanowiły dowody w przyszłych próbach szukania sprawiedliwości i walki o odszkodowania.
O ile MSZ i służby wywiadowcze, które również w ostatnich dniach są obiektami prowokacji, się obronią, o tyle IP i SEW nie. MSZ ma swoją służbę ochrony. Wywiad w gruncie rzeczy działa na zasadach organizacji paramilitarnej, której pracownicy potrafią sami dbać o swoje bezpieczeństwo. Nie można tego powiedzieć o wykładowcy, który wraca przez Powiśle do domu czy ludziach zatrudnionych w Instytucie Pileckiego. Pozostawienie ich bez wsparcia to proszenie się o kłopoty. ©℗