W ostatnich dniach uwagę inwestorów na Wall Street przyciąga Intel. Notowania akcji producenta mikroprocesorów w ciągu siedmiu sesji poszły w górę o ponad 20 proc. pod wpływem narastających spekulacji o możliwym wejściu do spółki amerykańskiego państwa. Jeszcze niedawno czołowa w swojej branży firma ma poważne problemy i przestała zarabiać na podstawowej działalności. Intel przegrywa konkurencję z krajowymi rywalami, jak Nvidia i AMD, czy tajwańskim TSMC.
Amerykańskie państwo w prywatnym biznesie
Jedną z rozważanych opcji jest objęcie przez państwo 10 proc. udziałów w spółce. Intelowi został przyznany grant w wysokości 8 mld dol. na rozwój produkcji na mocy ustawy US Chips and Science Act. Z tej kwoty spółka otrzymała dotychczas ok. 2 mld dol. Za resztę kapitału amerykańskie państwo może otrzymać akcje firmy. Stany Zjednoczone staną się wówczas jednym z największych udziałowców Intela, ale nie będą zaangażowane w zarządzanie przedsiębiorstwem. Tak przynajmniej deklaruje sekretarz handlu Howard Lutnick. Inwestycja byłaby zgodna z planem obecnej administracji, zakładającym wzmocnienie pozycji USA jako lidera rozwoju sztucznej inteligencji. Sprzyjać ma temu m.in. zwiększenie produkcji chipów na amerykańskiej ziemi.
Intel to jednocześnie jeden z wielu przykładów ingerencji obecnej administracji w prywatną część amerykańskiej gospodarki. Dochodząc do władzy, Donald Trump mówił o ograniczeniu roli państwa, nadmiernie ponoć rozdmuchanego za rządów jego poprzednika. Tymczasem prezydent wpływa lub próbuje wpływać na prywatny biznes na niespotykaną skalę. Już na początku rządów podpisał rozporządzenie, które zainicjowało prace nad utworzeniem państwowego funduszu majątkowego. Plan taki powstał w maju, ale decyzja o powołaniu funduszu dotychczas nie zapadła.
To jednak nie przeszkadza prezydentowi w kształtowaniu ekonomicznej rzeczywistości. Przy okazji przejmowania przez japoński Nippon Steel amerykańskiej firmy US Steel administracja Trumpa zapewniła sobie specjalne uprawnienia. Amerykańska administracja ma prawo do powołania członka zarządu Nippon Steel w USA, musi też się zgodzić na ewentualne zamknięcie zakładów US Steel lub ich przeniesienie za granicę. Dodatkowo Trump będzie zatwierdzał kolejne przejęcia Nippon Steel w Stanach Zjednoczonych. Przewodniczący jednego ze związków zawodowych działających w US Steel opisał uprawnienie prezydenta jako „zaskakujący stopień osobistej władzy nad korporacją”.
Cukier trzcinowy zamiast kukurydzianego syropu w Coca-Coli
Innym przykładem ingerencji w model biznesowy prywatnych firm było obłożenie 15-proc. opłatą na rzecz rządu eksportu mikroprocesorów do Chin, realizowanego przez Nvidię i AMD. Działania Trumpa są odbiciem jego przekonań, że prywatne korporacje i ich menedżerowie powinni działać zgodnie z linią polityczną władzy. W jednym z wpisów na platformie społecznościowej Truth Social prezydent wyraził też przekonanie, że to on najlepiej wie, co jest dobre dla amerykańskich firm i gospodarki. Dlatego stara się realizować swoją wizję państwowego kapitalizmu, w której to on jest bossem decydującym o kierunku rozwoju firm, ich decyzjach personalnych, produktach i cenach.
W połowie lipca Trump oświadczył, że przekonał koncern Coca-Cola do zastąpienia syropu kukurydzianego cukrem trzcinowym w sztandarowym produkcie firmy. W efekcie Coca-Cola została objęta programem „przywrócenia zdrowia Amerykanom” (Make America Healthy Again), realizowanym przez sekretarza Roberta F. Kennedy’ego Jr. Kennedy uważa, że syrop kukurydziany o wysokiej zawartości fruktozy przyczynia się do otyłości i cukrzycy, i że cukier trzcinowy jest zdrowszy. Coca-Cola dyplomatycznie odpowiedziała, że niebawem przedstawi więcej szczegółów na temat nowych produktów w ofercie.
Pod szczególną ochroną Trumpa znajduje się polityka handlowa. Dlatego zasugerował bankowi inwestycyjnemu Goldman Sachs, żeby zwolnił swojego głównego ekonomistę za jego prognozy negatywnego wpływu podwyższonych ceł na amerykańską gospodarkę. Prezydent zabronił koncernom samochodowym podnoszenia cen, gdy ich koszty wzrosły ze względu na wyższe taryfy. Walmartowi, największej sieci sklepów stacjonarnych, nakazał „zjedzenie ceł”, zamiast przenoszenia ich na klientów.
Prywatny biznes ulega Trumpowi
Słowne szarże i groźby wymierzone w prywatny biznes, nawet jeśli wprost nie przynoszą dokładnie takich efektów, jakich oczekuje Trump, to jednak w pewnym stopniu działają. Już za pierwszej kadencji prezydent starał się wymusić na Apple przeniesienie produkcji iphone’ów do USA. W maju zagroził, że produkty firmy zostaną obłożone 25-proc. cłami. Iphone’y wciąż powstają przede wszystkim w Azji, ale Apple zobowiązał się do zainwestowania dodatkowych 100 mld dol. na terenie Stanów Zjednoczonych. W zamian firma ma być zwolniona z przyszłych ceł na chipy importowane do USA. Żeby zyskać przychylność prezydenta, czołowe koncerny technologiczne zadeklarowały w tym roku nowe inwestycje o wartości 2 bln dol.
Biznes zdaje sobie sprawę, że jeśli pójdzie na konfrontację z Trumpem, ten może sięgnąć po narzędzia prawne, żeby wymusić na przedsiębiorstwach działania zgodne z jego celami. Przykładem może być rozporządzenie wykonawcze „gwarantujące uczciwą bankowość dla wszystkich Amerykanów”. Wymusza ono na branży finansowej usunięcie ze swoich wytycznych i regulaminów możliwości zablokowania klientowi dostępu do usług ze względu na ryzyko reputacyjne. W rozporządzeniu zwrócono uwagę, że tego rodzaju zapisy były pretekstem do finansowego wykluczenia politycznych zwolenników Trumpa i jego ruchu MAGA. ©℗