– Można odnieść wrażenie, że strony konfliktu na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza Hezbollah i Izrael, utrzymują sytuację pod kontrolą. Byłbym jednak bardzo ostrożny, jeśli chodzi o ten punkt widzenia – stwierdził podsekretarz generalny ONZ ds. operacji pokojowych Jean-Pierre Lacroix przed nieformalnym spotkaniem z ministrami obrony UE w ubiegły piątek. I wezwał Europejczyków, aby nie lekceważyli ryzyka eskalacji w regionie.
Na Bliskim Wschodzie obecne są dwa polskie kontyngenty wojskowe
Żołnierze RP stacjonują w Iraku i Libanie. Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało DGP, że obecna ocena sytuacji bezpieczeństwa nie przewiduje ewakuacji Polaków. „Sytuacja w rejonie stacjonowania polskich kontyngentów wojskowych jest monitorowana w sposób ciągły, zarówno przez siły NATO, ONZ, ale także Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Jak wskazują dotychczasowe analizy, mieści się w granicach akceptowalnego ryzyka i obecnie nie wymaga zastosowania nadzwyczajnych środków” – czytamy w pisemnej odpowiedzi na przesłane przez nas pytania.
Gen. broni Waldemar Skrzypczak, który w trakcie wojny w Iraku służył jako dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe, tłumaczy, że gdyby doszło do eskalacji działań zbrojnych, misje szkoleniowe obecne w Iraku podlegałyby ewakuacji. – Nasi żołnierze nie powinni brać udziału w misjach bojowych, czyli w potencjalnych walkach. Chyba że chodziłoby o samoobronę – mówi.
PKW Irak, który liczy 350 żołnierzy, funkcjonuje w ramach Sił Globalnej Koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Polacy odpowiadają wyłącznie za szkolenie oraz doradztwo irackim i jordańskim siłom specjalnym w zwalczaniu ISIS. Od 2017 r. wspierają także irackich żołnierzy w zakresie napraw i obsługiwania poradzieckiego sprzętu wojskowego.
Polska nie posiada własnych baz w Iraku
Nasi żołnierze stacjonują w bazach należących do Stanów Zjednoczonych. – To Amerykanie są gwarantem bezpieczeństwa naszych żołnierzy. Oni mają tam kontyngent bojowy, który ochrania wszystkie bazy i rozmieszczenie wojsk koalicyjnych czy natowskich. Dlatego tak długo, jak Amerykanie utrzymają te zdolności w Iraku, będą chronić również nas – wskazuje Skrzypczak. Jego zdaniem pozycja USA nie jest na ten moment zagrożona, a siły amerykańskie wraz z armią Iraku mają pełną kontrolę nad tym, co dzieje się na terytorium kraju.
W ostatnich miesiącach doszło jednak do licznych ataków na cele amerykańskie w regionie. W sierpniowym nalocie na bazę lotniczą Al-Asad w Iraku, w której stacjonują polscy żołnierze, rannych zostało siedmiu amerykańskich żołnierzy. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz informował, że Polacy nie przebywali wówczas w strefie ataku. W sumie od czasu rozpoczęcia przez Izrael wojny w Strefie Gazy w październiku ubiegłego roku ostrzały irańskich sił proxy zabiły lub raniły co najmniej 145 członków personelu Stanów Zjednoczonych.
Na razie uwaga świata koncentruje się jednak przede wszystkim na granicy izraelsko-libańskiej. Od 8 października 2023 r. dochodzi tam do regularnej wymiany ognia między Hezbollahem a Siłami Obronnymi Izraela (IDF), a Izraelczycy nie wykluczają inwazji na południowy Liban po zakończeniu wojny w Strefie Gazy.
Za bezpieczeństwo na pograniczu odpowiada UNIFIL, misja pokojowa ONZ, w której uczestniczy 250 żołnierzy z Polski. Ich zadaniem jest monitorowanie strefy rozgraniczenia między Izraelem a Libanem oraz wsparcie libańskiego rządu. – Żołnierze nie ograniczają się tylko do realizowania zadań związanych z bezpieczeństwem. Polacy biorą również udział w projektach humanitarnych i rozwojowych, organizując np. szkolenia z pierwszej pomocy w szkołach czy instalując panele słoneczne – komentuje Sara Nowacka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Jej zdaniem obecność Polaków w Libanie jest ważna także ze względu na wpływ na postrzeganie zaangażowania Polski w światową architekturę bezpieczeństwa przez społeczność międzynarodową. – Chodzi o pewien rodzaj wzajemności. Kiedy Polska wracała po dłuższej przerwie na misję w Libanie, rząd starał się wówczas o członkostwo Polski w Radzie Praw Człowieka ONZ. Bez wątpienia zaangażowanie w działania UNIFIL przyczyniło się do przyjęcia Polski do Rady – wyjaśnia.
Choć w przestrzeni publicznej pojawiają się oskarżenia o nieskuteczność sił ONZ, które miały zapobiec obecności Hezbollahu na granicy, w ubiegłym tygodniu Rada Bezpieczeństwa ONZ jednomyślnie zagłosowała za przedłużeniem o kolejny rok misji UNIFIL. – Nie widzę póki co żadnej sensownej alternatywy dla działań ONZ. Brak tej misji byłby krokiem w tył – przekonuje Nowacka. ©℗