Irlandia, Szwecja, Finlandia, Łotwa, Estonia, Holandia, Niemcy, Hiszpania, Czechy, Słowacja i Słowenia – te kraje oficjalnie przedstawiły swojego kandydata lub kandydatkę do Komisji Europejskiej na najbliższą pięcioletnią kadencję. Premier Donald Tusk wciąż nie zaprezentował oficjalnego kandydata, choć w gronie nazwisk stale figuruje p.o. ambasador RP przy UE Piotr Serafin. Jeszcze przed eurowyborami pewniakiem na nowe stanowisko komisarza ds. obrony był Radosław Sikorski i choć sam wielokrotnie dementował, jakoby wybierał się do Brukseli, co potwierdzają także nasze źródła w MSZ, to europejskie media wciąż wymieniają go wśród kandydatów. Ostatnim nazwiskiem, o którym spekuluje się w UE, jest minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Kluczowy będzie jednak przydział teki, tj. konkretnego obszaru, którym będzie zarządzał komisarz. Polska początkowo była przymierzana do wspomnianej teki ds. obronności, ale dziś jest wymieniana wśród faworytów do pokierowania procesem rozszerzenia. Polscy europarlamentarzyści z obozu rządzącego, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą z kolei, że mamy realne szanse na przejęcie działki energetycznej.

Doświadczeni gracze zostają

Nie wiadomo jeszcze, jakie dokładnie będą kompetencje poszczególnych komisarzy ani jak będą tytułowani, natomiast pewne jest to, że każdemu państwu członkowskiemu przypadnie według rozdania jedna teka. A te są już zarezerwowane dla Niemiec przez Ursulę von der Leyen oraz Estonii przez Kaję Kallas nominowaną na szefową unijnej dyplomacji. Kilka państw zdecydowało się też postawić na sprawdzonych w bojach polityków, którzy często wywodzą się z zupełnie innych środowisk politycznych. I tak populistyczny rząd Roberta Ficy stawia na Maroša Šefčoviča pełniącego różne funkcje w Komisji od 2009 r. Z kolei Łotwa nominowała Valdisa Dombrovskisa – obecnego wiceszefa KE, pełniącego funkcje komisarzy od dekady. Ponadto Holandia podtrzymała mandat dla Wopkego Hoekstry, który przejął obowiązki Fransa Timmermansa w zakresie zielonej transformacji. Hoekstra pozostanie kandydatem, choć jego partia obecnie nie zasiada nawet w holenderskim (wielopartyjnym) rządzie.

Nasi południowi sąsiedzi z Czech nominowali ministra przemysłu i handlu Jozefa Síkelę, który dał się poznać z dobrej strony, wielokrotnie przewodząc obradom Rady, doprowadzając do kilku trudnych porozumień w najbardziej dynamicznym dla UE okresie drugiego półrocza pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Słoweńcy stawiają na Tomaža Vesela – byłego prezesa Trybunału Obrachunkowego, Finlandia na europosłankę Hennę Virkkunen, a Irlandczycy standardowo celują w tekę ds. finansowych i mianowali ministra finansów Michaela McGratha. Jedynymi państwami, które zdecydowały się postawić na kobiety, są Hiszpania oraz Szwecja. Madryt walczy o tekę ds. energii i klimatu, którą miałaby uzyskać obecna minister ds. transformacji ekologicznej Teresa Ribera. To Ribera z kolei kierowała pracami Rady podczas prezydencji hiszpańskiej, gdy finalizowane było wiele z kontrowersyjnych zapisów Zielonego Ładu. Z kolei Szwedzi dla minister ds. UE Jessiki Roswall oczekują stanowiska odpowiadającego za konkurencyjność, gdzie ma powstać nowy, duży fundusz ds. konkurencyjności lub obronność.

Wciąż nie wiadomo, czy Paryż oraz Ateny przedłużą mandat swoim komisarzom – Thierry’emu Bretonowi oraz Margaritisowi Schinasowi. Paryż oczekuje dużej teki gospodarczej, być może obejmującej także obronność, czyli nadzór nad przemysłem zbrojeniowym, gdzie może napotkać na kolizję z Włochami. Giorgia Meloni w związku z brakiem poparcia jej europosłów dla von der Leyen może jednak nie mieć najlepszych argumentów w negocjacjach i zadowolić się jedynie nową teką ds. Morza Śródziemnego.

Zrównoważony skład

Von der Leyen utrzymuje swoją zasadę parytetów w Komisji, dlatego zażądała od każdego z państw po dwóch kandydatów – kobiety oraz mężczyzny. Jak na razie jednak żadna ze stolic nie desygnowała oficjalnie dwójki przedstawicieli. Finalnie szefowie państw i rządów mają na to czas do końca sierpnia, jednak przewodnicząca KE zamierza rozpocząć rozmowy na temat kandydatur już w połowie przyszłego miesiąca.

Po skompletowaniu całego składu nowi kandydaci na komisarzy będą musieli się spotkać na przesłuchaniach w komisjach Parlamentu Europejskiego – najpewniej odbędzie się to na przełomie września i października. Jeśli europosłowie odrzucą któregoś z kandydatów (formalnie wydają jedynie rekomendacje) – a to spotkało chociażby kandydatów z Francji, Rumunii i Węgier pięć lat temu – wówczas kraj musi przedstawić nowe nazwisko. Horyzontem czasowym dla sformowania pełnego składu i rozpoczęcia działalności przez nową KE jest 1 listopada, kiedy to upływa jej obecna kadencja. ©℗