Niemka ubiegająca się o reelekcję jest teoretycznie popierana przez większościową koalicję, ale jej rodzima frakcja, niepewna wyniku, mobilizuje się przed głosowaniem.
Inauguracyjna sesja X kadencji Parlamentu Europejskiego rozpocznie się we wtorek i potrwa do piątku. Europosłowie zdecydują nie tylko o obsadzie najważniejszych stanowisk, w tym wiceprzewodniczących i kwestorów, oraz składzie komisji parlamentarnych, lecz także o przyszłości Ursuli von der Leyen. Dotychczasowa przewodnicząca Komisji Europejskiej w teorii ma zapewnione głosy Europejskiej Partii Ludowej (EPP, 188 deputowanych), socjalistów (136 mandatów) oraz liberalnej grupy Odnówmy Europę (77). Porozumienie między tymi siłami nastąpiło de facto już po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników, zgodnie z którymi liberałowie byli trzecią siłą. Po perturbacjach na prawicy ostatecznie to Patrioci dla Europy, nowa frakcja Viktora Orbána i Marine Le Pen, znalazła się na trzecim miejscu podium z 84 mandatami.
Zgodnie z umową między chadekami, socjalistami i liberałami żadna z tych frakcji nie prowadzi negocjacji w sprawie poparcia von der Leyen i całego składu Komisji Europejskiej ze skrajną prawicą. Za taką uchodzi m.in. Zjednoczenie Narodowe Le Pen. Klub ten najpewniej zostanie objęty polityką kordonu sanitarnego, która na poziomie instytucjonalnym oznacza próbę wykluczenia z pełnienia istotnych funkcji w komisjach parlamentarnych. W związku z tym Niemce nie pozostaje zbyt wiele frakcji, z którymi mogłaby prowadzić negocjacje w przypadku, gdyby nie wszyscy europosłowie szerokiej koalicji okazali się zdyscyplinowani w głosowaniu. Socjaliści niechętnie spoglądają w kierunku możliwych porozumień chadeków z umiarkowaną prawicą, w tym Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami (ECR), którzy według lewicy również powinni trafić za kordon sanitarny. Tymczasem europejskie media od tygodni rozpisują się o dobrych relacjach EPP z Giorgią Meloni i jej dysponującą 24 mandatami partią, która wciąż waha się w sprawie poparcia von der Leyen.
Twardsza prawica ma zostać objęta kordonem sanitarnym
Sojusz z prawicą spod znaku ECR mógłby jednak spowodować odwrót części socjalistów albo nawet przeciwnych brataniu się z Giorgią Meloni i Jarosławem Kaczyńskim chadeków. Dlatego Niemka prowadzi rozmowy głównie z Zielonymi, żeby zagwarantować sobie 361 głosów niezbędnych do reelekcji. Głosowanie zostało nawet przyspieszone o godzinę z powodu obawy, że posłowie mogliby zbyt szybko rozjechać się do domów. Rezultaty negocjacyjnych zabiegów EPP poznamy w czwartek przed godz. 15. Frakcja zakłada w swoich szacunkach, że 15 proc. posłów wielkiej koalicji może się zbuntować i sprzeciwić wyborowi von der Leyen. Największe obawy budzi postawa francuskich Republikanów, Austriackiej Partii Ludowej i Słoweńskiej Partii Demokratycznej, które zagłosowały przeciwko nominacji Niemki na kandydatkę główną frakcji podczas kongresu w Bukareszcie w marcu 2023 r. Łącznie dysponują one 15 głosami. Przed rokiem kandydaturę Niemki poparło jedynie 499 z 737 delegatów EPP. Co ważne, głosowanie będzie tajne.
Istotne będzie też przekonanie zróżnicowanej wewnętrznie frakcji liberałów, która znalazła się w dużym kryzysie. Dotychczas trzecia pod względem liczebności frakcja Odnówmy Europę była zbudowana najpierw wokół holenderskich posłów, a w poprzedniej kadencji wokół Francuzów z partii Emmanuela Macrona. Po fatalnych wynikach w swoich krajach liberałowie osłabli, ale ceną utrzymania ich poparcia jest pozostawienie części stanu posiadania w PE, w tym kluczowych miejsc w niektórych komisjach. Politycy tej frakcji mieli duży udział w pracach Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, w której powstawały najbardziej radykalne projekty reform traktatowych. Tym razem częściowo będą musieli się pogodzić z porażką. Najpewniej będą zmuszeni przekazać część pomieszczeń Patriotom dla Europy, a co ważniejsze, mogą nie uzyskać istotnych stanowisk w komisjach europarlamentarnych.
Ustalenie składów osobowych komisji, do którego ma dojść w najbliższą środę, będzie dobrym probierzem nie tylko nastrojów w wielkiej koalicji, lecz także potencjalnych zgrzytów i napięć w relacjach z pozostałymi frakcjami. Poparcie Zielonych dla von der Leyen jest zależne od utrzymania przez nią Zielonego Ładu. Liberałowie oczekują wzmocnienia zasad praworządności i najsilniej opierają się porozumieniom z twardszą prawicą. W EPP z kolei panuje spór, czy skręcić w prawo, by przejąć w przyszłości elektorat twardszej prawicy, czy jednak szukać koalicjantów po lewej stronie sceny politycznej. Dla Niemki w roli przewodniczącej drugiej kadencji będzie to oznaczało najpewniej konieczność manewrowania między różnymi środowiskami, a czasem także budowania taktycznych koalicji na rzecz konkretnych projektów, strategii i planów. ©℗