Polscy żołnierze, wraz z kolegami z innych krajów NATO mogą trafić do Strefy Gazy, a o pomyśle takim piszą już izraelskie gazety. Militarnego zaangażowania w wygaszenie konfliktu nie wykluczają też niektórzy zachodni politycy. I gdy w Europie rozpoczyna się publiczna dyskusja na ten temat, polscy politycy i wojskowi w zgodnych słowach komentują pomysł wysłania wojsk NATO na Bliski Wschód. Czy Wojsko Polskie może pojawić się w Strefie Gazy?

Nasilający się konflikt na Bliskim Wschodzie, który z samej Strefy Gazy zaczyna się rozszerzać, spowodował wzmożenie wysiłków społeczności międzynarodowej, która za wszelką cenę chce doprowadzić do porozumienia pomiędzy walczącymi stronami. I gdy obecnie najgłośniej mówi się o wymianie ciosów pomiędzy Iranem i Izraelem, politycy wybiegają nieco w przyszłość i proponują nowy pomysł na zapewnienie bezpiecznej przyszłości państwu palestyńskiemu.

Wojsko z Europy może pojechać do Palestyny

Opierając się na promowanej od lat idei dwupaństwowego organizmu politycznego, jako pierwszy głos w sprawie przyszłości Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu zabrał minister spraw zagranicznych Włoch, Antonio Tajani. Mówiąc o zaangażowaniu jego kraju w rozwiązanie konfliktu, przyznał, że w grę wchodzi nawet interwencja militarna.

- Włoski rząd jest mocno zaangażowany na rzecz pokoju, jesteśmy przyjaciółmi Izraela, ale chcemy pracować dla pokoju. Zaangażowanie obejmuje też ewentualne wysłanie wojsk, jeśli miałoby powstać państwo palestyńskie, z siłami innych krajów – zaznaczył minister.

Dzień później temat podchwyciła izraelska gazeta „Jerusalem Post”. Powołując się na źródła arabskie i telewizję Kanał 12, gazeta ujawniła, że po zakończeniu wojny w Strefie Gazy mógłby nią kierować przez pięć lat międzynarodowy rząd tymczasowy opierający się o NATO. Negocjacje na ten temat mają toczyć się pomiędzy Izraelem, USA oraz państwami arabskimi, a ich celem jest znalezienie rozwiązania, które pozwoliłoby zastąpić w administrowaniu palestyńskimi terytoriami Hamas.

Jak podaje gazeta, rząd składający się z "międzynarodowego personelu opierałby się o NATO przy tworzeniu zrębów palestyńskiego państwa" i miałby odbudować instytucje Strefy Gazy oraz przygotować wybory. Gdyby operacja ta odniosła sukces, mogłaby później być zastosowana również na Zachodnim Brzegu.

Już samo wspomnienie o tym, że w nierozwiązany od kilkudziesięciu lat konflikt na Bliskim Wschodzie miały się zaangażować siły NATO, w tym też Polski, zmroziło polskich polityków i wojskowych.

Wojsko Polskie w Strefie Gazy? Politycy stawiają sprawę jasno

Posłowie sejmowej komisji obrony narodowej nie ukrywają, że zaskakuje ich, iż ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł, aby starać się angażować NATO w konflikt poza granicami państw członkowskich Sojuszu.

- Nie uważam, że NATO jest akurat do tego stworzone. NATO jest sojuszem obronnym i odpowiedzią na to pytanie jest, czy angażuje się w Ukrainę i wysyła wojsko na Ukrainę? Nie – mówi Gazecie Prawnej poseł Waldemar Andzel z PiS.

Dodaje on, że jeśli ktokolwiek chciałby, aby siły międzynarodowe zaprowadzały pokój na Bliskim Wschodzie, to powinien w tej sprawie zwrócić się do Organizacji Narodów Zjednoczonych, a mieszanie się NATO w tamtym regionie mogłoby sprowadzić na świat dodatkowe kłopoty.

- Mieszanie w to NATO nie jest dobrym pomysłem, bo dopiero konflikt mógłby się rozlać na dużo szerszą skalę. Powinny być międzynarodowe siły rozjemcze, ale bardziej pod auspicjami ONZ. W głowie się nie mieści wchodzenie NATO w konflikt i tego typu pomysły ze strony polityków uważam za mało poważne – mówi poseł Andzel.

Podobnego zdania jest jego kolega z sejmowej komisji, a jednocześnie polityczny oponent, poseł KO, Kazimierz Plocke. Nie chciałby, aby Polska znów znalazła się w awangardzie krajów zaprowadzających na świecie demokrację.

- To jest złożony problem. Wydaje mi się, że dopóki nie będzie uspokojonych innych części świata, to trudno, żeby Polska znowu była na czele tych wszystkich ruchów demokratycznych. Wydaje mi się, że na ten moment nie powinniśmy się angażować w ten konflikt – ocenia poseł Plocke.

Generał Roman Polko ostro o planie wysłania NATO do Strefy Gazy

Słysząc podobne pomysły angażowania się sił NATO w bliskowschodnią awanturę w głowę pukają się też doświadczeni wojskowi. W ocenie generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki GROM, któremu liczne zagraniczne misje nie są obce, komuś chyba się coś pomyliło.

- Fajnie, że NATO jest postrzegane jako najsilniejszy sojusz na świecie, ale powinno się koncentrować na obronie własnego terytorium. Jakie tam państwo należy do NATO? Arabia Saudyjska, czy Izrael? Wiadomo, że żadne, a kolejne pytanie, w jaki sposób interesy NATO są w tamtym rejonie zagrożone. Jeżeli uznamy, że jako sojusz NATO jesteśmy takim policjantem światowym, to w pierwszej kolejności powinniśmy wspierać Ukrainę, bo to Rosja realnie zagraża tam sojuszowi NATO. Dla mnie to jakiś absurdalny pomysł, aby się tam pchać – mówi Gazecie Prawnej generał Polko.

Wojskowy również wskazuje, że najlepiej, aby sprawą zajęła się ONZ, choć i w tej sprawie ma pewne wątpliwości. Patrząc na ostatnie zachowanie wojsk ONZ w Libanie, gdy nasilał się irański atak na Izrael, generał ma wątpliwości, czy błękitne hełmy będą sobie w stanie poradzić z takim wyzwaniem.

- NATO nie zastąpi Organizacji Narodów Zjednoczonych, a to że ONZ działa w taki sposób, że jak coś się dzieje, to uciekają, to jest choroba tej organizacji. To jest dla mnie kompromitujące, że w Libanie, kiedy doszło do walk, poszli do schronów, zwinęli posterunki i ich po prostu nie było – mówi generał.

Na razie więc wydaje się, że mimo sygnałów puszczanych przez zachodnich polityków i izraelskie media, nie grozi nam, aby polscy żołnierze zmuszeni byli pilnować granic nowego palestyńskiego państwa.