Dwóch wiceministrów z PSL, po jednym z KO i Nowej Lewicy – Czesław Siekierski ma skompletowany skład kierownictwa.

Obrona polskiego rynku przed importem zboża z Ukrainy oraz nakłonienie Unii do wprowadzenia jednolitych standardów jakościowych dla produktów rolnych ze Wschodu – takie priorytety na pierwszy okres swoich działań w roli ministra rolnictwa i rozwoju wsi wyznaczył sobie Czesław Siekierski. – Będę czynił wszystko, aby obecnie funkcjonujące embargo utrzymać – zapowiedział w wywiadzie dla DGP. Dodał, że w długim okresie polskie rolnictwo nie będzie w stanie konkurować z Ukrainą w produkcji rolnej. Potencjalnych korzyści z dostępu do tanich surowców z Ukrainy nasze rolnictwo ma szukać w ich przetwarzaniu i dalszym reeksporcie.

Na razie Siekierski liczy na wsparcie UE i nałożenie na towary z Ukrainy tych samych regulacji jakościowych, jakimi objęta jest produkcja u nas. Będzie mu o tyle łatwiej, że jest politykiem sprawnie poruszającym się po brukselskich korytarzach – był eurodeputowanym przez cztery kadencje, pełnił też funkcję przewodniczącego komisji rolniczej AGRI w europarlamencie. Jego głos może być więc w Brukseli bardziej słyszalny niż chociażby obecnego komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, który wywodzi się ze środowiska politycznego niechętnego – z wzajemnością – decydentom w UE, w tym w KE.

W ocenie Marcina Gryna, wiceprezesa Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych (PZPRZ), dotychczas polscy politycy nie nagłośnili w Brukseli wystarczająco skali problemu z ukraińskim zbożem. – Jako przedstawiciel branży cyklicznie biorę udział w konferencjach z europejskimi rolnikami. Główne tematy dotyczą kwestii środowiskowych czy cyfryzacji rolnictwa. O Ukrainie się nie rozmawia, jakby problem nie istniał. Od Siekierskiego będziemy wymagać mocniejszej reakcji. Ma odpowiednie doświadczenie i siłę przebicia w UE – mówi Gryn.

Wiceszef PZPRZ liczy także na bliższą współpracę ministerstwa z organizacjami branżowymi. – Od 2008 r. kolejne rządy – czy to PO-PSL, czy PiS – tylko mydlą nam oczy. Być może nasze propozycje nie zawsze są możliwe do wprowadzenia w proponowanym kształcie, ale do tej pory nie było wystarczającej dyskusji – mówi.

Integracji organizacji branżowych z administracją ma sprzyjać powołanie na wiceministra Adama Nowaka (PSL). – To młody działacz, aktywny rolnik, który ma styczność z problemami, z którymi się mierzymy. Z tą nominacją wiążemy duże nadzieje – mówi Gryn. 33-letni Nowak to prezes Związku Młodzieży Wiejskiej, członek Rady Społecznej Doradztwa Rolniczego oraz wiceprezydent Europejskiej Rady Młodych Rolników.

Trio ludowców w kierownictwie MRiRW uzupełnia Stefan Krajewski, sekretarz partii, od lat związany z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, któremu – jak sam zaznacza – najbliższe są tematy dopłat – bezpośrednich i ekoschematów, związanych z ochroną środowiska. – Będziemy chcieli urealnić sposób dystrybucji dotacji. Beneficjentami powinni być tylko ci, którzy produkują i ponoszą realne koszty wytwarzania – mówi DGP Krajewski.

Premier Donald Tusk w exposé wskazał, że do pomocy minister będzie miał Michała Kołodziejczaka z KO. – To nadzwyczajna synergia, obiecujący duet – zaznaczył Tusk. Kołodziejczak lubi podkreślać, że nie jest politykiem, tylko przede wszystkim rolnikiem. – W resorcie interesują mnie szczególnie kwestie związane z bezpośrednim kontaktem z rolnikami i ze związkami rolniczymi, chcę być bardzo blisko tych ludzi. Chcę mieć też wpływ na to, jak wygląda w Polsce handel żywnością, by interweniować na odcinkach, gdzie żywność „łapie” horrendalne ceny – tłumaczy nam.

W piątek Kołodziejczak i Krajewski spotkali się na granicy w Medyce z protestującymi rolnikami. Poseł KO ocenił postulaty strajkujących jako słuszne. Zapowiedział, że w tym tygodniu w MRiRW rozpoczną się rozmowy, by jak najszybciej rozwiązać problem. Rolnicy zdecydowali się kontynuować protest i nie wykluczają, że będzie trwał co najmniej do końca roku.

Czwartym wicepremierem został Jacek Czerniak, samorządowiec z Nowej Lewicy, którego dotychczasowe doświadczenie zawodowe i związki z rolnictwem są raczej niewielkie. Ukończył politologię na UMCS w Lublinie, pracował w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubelskiego, był członkiem rad nadzorczych regionalnych spółek. Po raz trzeci zasiada w Sejmie jako poseł partii lewicowej (dwukrotnie SLD, obecnie Nowa Lewica).

Zdaniem Stefana Krajewskiego obecność przedstawicieli aż trzech partii w ścisym kierownictwie resortu nie będzie problemem. – Wyzwania polskiej produkcji rolnej nie mają barw politycznych. Będziemy znajdować wspólne rozwiązania, jesteśmy zgodni co do kierunku, w jakim chcemy prowadzić poszczególne sektory polskiego rolnictwa – zapewnia nas poseł PSL. ©℗