Trwa śledztwo w sprawie wysadzenia gazociągu z Finlandii do Estonii. W tle są doniesienia o nowych prowokacjach.

W weekend władze Finlandii poinformowały o podejrzanym wycieku z gazociągu łączącego kraj z Estonią. Wczoraj podano, że w rejonie infrastruktury podmorskiej tuż przed wyciekiem zanotowano wstrząsy sejsmiczne, co może sugerować wybuch ładunku.

– Zawory w 77-kilometrowym gazociągu morskim Balticconnector są teraz zamknięte – poinformowała firma Gasgrid Finland, dodając, że obecnie bada sprawę we współpracy z estońskim Elering AS.

Jak podaje Reuters, uszkodzony miał zostać również kabel telekomunikacyjny. 10 października sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że państwa dzielą się informacjami na temat incydentu. – Jest za wcześnie, aby powiedzieć, kto lub co spowodowało uszkodzenia – skomentował premier Finlandii Petteri Orpo. Dodał, że jest to sytuacja „niepokojąca”.

Na początku tygodnia pojawiły się również doniesienia o tym, że rosyjskie i białoruskie służby specjalne planują atak z użyciem drona kamikadze na bazę paliwową Biełarusnafty w miejscowości Pryłuki przy polskiej granicy. Jak podaje „Ukrajinśka prawda”, odpowiedzialnością za akt sabotażu mieliby zostać obarczeni Ukraińcy.

Od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie rosną również obawy o bezpieczeństwo kabli światłowodowych. Według Davida Cattlera, zastępcy sekretarza generalnego NATO ds. wywiadu i bezpieczeństwa (Assistant Secretary General for Intelligence and Security), istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Rosja może obrać je za cel, próbując utrudnić życie mieszkańcom Zachodu.

Po wybuchu rurociągu Nord Stream, którego przyczyna do dzisiaj nie jest znana, europejskie stolice zaczęły się niepokoić o bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej. Również w odległych od wschodniej flanki krajach NATO. Jak informuje dziennik „El Periódico de España”, marynarka wojenna intensywnie patroluje wybrzeże – Madryt obawia się, że Rosjanie mogą mapować położenie kabli telekomunikacyjnych na dnie oceanu. Podobne głosy słychać nad Sekwaną. Szczególnym zmartwieniem Francuzów jest ochrona kabli położonych głęboko – między 3 km a 6 km pod wodą. Pod koniec 2022 r. tylko Waszyngton, Moskwa, Pekin i niektóre prywatne firmy miały drony będące w stanie operować na takiej głębokości. Prezydent Macron zapowiedział inwestycję we flotę robotów, która ma być na wyposażeniu francuskiej marynarki wojennej do 2025 r. Trudno się dziwić tym staraniom, skoro Francja dysponuje drugim co do wielkości obszarem morskim na świecie.

Raport w sprawie podmorskiej komunikacji powstał także w Parlamencie Europejskim na prośbę podkomisji bezpieczeństwa i obrony. Autorzy zwracają uwagę, że istnieje prawdopodobieństwo sabotażu nie tylko ze strony innych państw, lecz także grup ekstremistycznych i przestępczych. Analitycy zauważają wymianę informacji na temat incydentów w związku z bezpieczeństwem podmorskich kabli za kluczową – obecnie w UE nie ma jednolitej struktury zarządzania tego rodzaju infrastrukturą. Co więcej, apelują o prowadzenie „dyplomacji kablowej” w związku z tym, że połączenia te mają charakter międzynarodowy i są niezbędne do globalnego rozwoju cyfryzacji i gospodarki.

Rosyjska inwazja na Ukrainę uwidoczniła problem braku ochrony podmorskich przewodów telekomunikacyjnych. Jednak nie jest on nowy. Sięga bowiem czasów zimnej wojny, kiedy obydwie strony konfliktu – o czym przypomina „New York Times” – opanowały do perfekcji przechwytywanie danych płynących po dnie oceanu. W 2015 r., czyli rok po aneksji Krymu, ten sam amerykański dziennik ostrzegał, że wojsko zaobserwowało rosyjskie jednostki w pobliżu kluczowych podmorskich kabli u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Z kolei w 2017 r. w raporcie dla konserwatywnego instytutu Policy Exchange ówczesny parlamentarzysta, a obecnie premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak alarmował o jednym z pierwszych ruchów Rosjan po aneksji Krymu – odcięciu półwyspu od przewodowego połączenia z wirtualnym światem. Apelował o wprowadzenie – wzorowanej na australijskiej i nowozelandzkiej – Strefie Ochrony Kabli (Cable Protection Zone) zbudowanej wokół istotnych połączeń oraz o rozpoczęcie prac nad międzynarodowym traktatem regulującym zabezpieczenie podwodnej infrastruktury telekomunikacyjnej. W przedmowie do raportu Sunaka były głównodowodzący Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie, adm. Stavridis, zwrócił uwagę na zmianę, w której Atlantyk z teatru niemal kompletnie kontrolowanego przez NATO stał się przestrzenią, w której Rosja kontestuje zastany stan rzeczy przez swą odradzającą się doktrynę morską.

Poza ryzykiem fizycznego uszkodzenia podmorskie kable bywają także narażone na przechwytywanie danych. 10 lat temu „The Guardian” opisał operację Tempora, której celem było przechwycenie przez Centralę Łączności Rządowej (GCHQ), wówczas Jej Królewskiej Mości, danych płynących po dnie oceanu, a następnie ich analizę pod kątem zagrożeń dla „bezpieczeństwa narodowego”. ©℗