W sądzie federalnym w Waszyngtonie we wtorek rozpoczął się proces w związku z zarzutami o stosowanie monopolistycznych praktyk przez firmę Google. To najważniejsza taka sprawa od ponad dwóch dekad i ograniczenia pozycji Microsoftu.

Proces dotyczy oskarżeń wniesionych przez prokuraturę federalną i prokuratury stanowe niemal wszystkich stanów w 2020 r., które zarzucają Google'owi, że w nielegalny sposób wykorzystywał swoją pozycję na rynku, by ograniczać konkurencję w głównych obszarach działalności, wyszukiwarkach i reklamach internetowych. Wśród badanych praktyk jest m.in. płacenie przez Google producentom urządzeń elektronicznych i operatorom telekomunikacyjnym, by instalowali wyszukiwarkę firmy jako domyślną.

"Ta sprawa dotyczy przyszłości internetu i tego, czy wyszukiwarka Google'a kiedykolwiek stanie w obliczu znaczącej konkurencji" - powiedział Kenneth Dintzer, prawnik reprezentujący Departament Sprawiedliwości, cytowany przez agencję AP.

Jak pisze "Washington Post", proces technologicznego giganta - pierwszy tego typu od 2001 r., kiedy pozwany został Microsoft - wywołuje tak duże zainteresowanie, że sąd przeznaczył dodatkowe miejsce poza salą sądową do jego obserwacji. Potrwa on miesiące, zaś wyrok zostanie wydany prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku. Jeśli sąd uzna, że Google złamał prawo, odbędzie się kolejny proces mający ustalić kolejne kroki. Serwis Wired ocenia, że ewentualna porażka koncernu może oznaczać dla niego zakaz stosowania pewnych strategii biznesowych lub nakaz sprzedaży części firmy.

W swoim pozwie prokuratorzy zaznaczyli, że Google ma pozycję monopolisty na rynku wyszukiwarek internetowych - kontroluje 89 proc. rynku - oraz reklam (88 proc. reklam tekstowych) i że za pomocą swoich praktyk wymuszał utrzymanie swojej dominacji i tłamszenie istniejącej i potencjalnej konkurencji.

Google argumentuje, że mimo swojej pozycji ma do czynienia z realną konkurencją, jak np. wyszukiwarką Microsoftu Bing czy wyszukiwarkom na stronach Amazonu, zaś ich dominacja jest wynikiem ciągłego ulepszania produktu. Podczas procesu wystąpić ma m.in. szef Google'a Sundar Pichai, a także członkowie kierownictw koncernów takich jak Apple, czy Samsung.

Według "Washington Post" nawet jeśli proces nie skończy się porażką Google'a, może on wymóc zmianę praktyk giganta, podobnie jak stało się to po zawartej w 2001 ugodzie między prokuraturą i Microsoftem. Jak zauważa cytowany przez gazetę zaangażowany w tamtą sprawę prawnik Gary Reback, sprawa ograniczyła antykonkurencyjne działania Microsoftu, co pozwoliło m.in. na pojawienie się nowych konkurentów, takich jak właśnie Google czy Amazon i Facebook.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ mms/