Prozachodni zwrot Ankary wywołał ograniczoną reakcję Kremla. Obie strony wiedzą, że współpraca jest im potrzebna.

„Kierując swoją uwagę w stronę Kijowa, turecki przywódca testuje granice wytrzymałości Moskwy” – pisze w analizie dla think tanku Carnegie Endowment for International Peace Ruslan Suleymanov. Pyta jednocześnie, jak dużo prozachodnich posunięć prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana Rosja będzie w stanie zaakceptować. Szczególnie teraz, kiedy pozycja prezydenta Władimira Putina została osłabiona po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna.

Jeszcze niedawno Erdoğan mówił, że „Rosja i Turcja potrzebują siebie nawzajem”, a jego „specjalne relacje z prezydentem Rosji pogłębiają się”. „Zachód nie prowadzi zrównoważonej polityki, która jest niezbędna w przypadku Moskwy” – komentował w maju na antenie CNN.

Sytuacja zmieniła się latem. Erdoğan, który po raz kolejny zwyciężył w wyborach prezydenckich, zdecydował się na zmianę kursu w polityce gospodarczej. Ankara podniosła w czerwcu stopy procentowe z 8,5 do 15 proc., wycofując się z jednej z najbardziej kontrowersyjnych strategii tureckiego przywódcy. Rząd podnosi też podatki. Ten od benzyny wzrósł w lipcu o ok. 200 proc.

Ostrożna krytyka

Do wyciągnięcia Turcji z kryzysu – inflacja w czerwcu wyniosła 38,2 proc., a lira straciła od początku roku niemal 30 proc. swojej wartości w stosunku do dolara – Erdoğan potrzebuje zachodnich inwestycji. Dlatego i w polityce zagranicznej Ankara dokonuje zwrotu. Najpierw prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski otrzymał zgodę na zabranie do kraju pięciu ukraińskich dowódców, którzy trafili do Turcji w ramach ustaleń o wymianie jeńców z Rosją. Na terytorium kraju mieli pozostać do końca wojny. Kilka dni później Erdoğan zatwierdził wniosek akcesyjny Szwecji do NATO.

Turcja stopniowo zmienia się z kraju neutralnego w nieprzyjazny – komentował Wiktor Bondarew, przewodniczący komisji obrony i bezpieczeństwa w Radzie Federacji, wyższej izbie rosyjskiego parlamentu.

A bliski Kremlowi analityk Siergiej Markow stwierdził na Telegramie, że decyzja Erdoğana o przekazaniu Ukrainie dowódców Azowstalu „była dla Rosji szokująca”, ponieważ Moskwa uważa pułk za „symbol ukraińskiego neonazizmu i zbrodni wojennych przeciwko ludności rosyjskiej”. Jego zdaniem pragmatyczne stosunki między Moskwą a Ankarą będą co prawda kontynuowane, „ale bez szczególnego zaufania między przywódcami”.

Bezpośrednia krytyka Ankary ze strony władz w Moskwie była jednak ostrożna. „Nie oznacza to, że działania tureckich władz nie spotkały się z żadnymi konsekwencjami. Tylko że Rosja na razie nie wyszła poza werbalną krytykę” – przekonuje Suleymanov. Kiedy Ankara zgodziła się na akcesję Szwecji do NATO, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówił jedynie, że „Turcja wywiązuje się ze swoich zobowiązań”. „Nigdy nie było to dla nas tajemnicą i nigdy nie patrzyliśmy na sytuację przez różowe okulary” – wskazywał.

Kwestia uwolnienia dowódców Azowstalu była w Moskwie postrzegana jako „naruszenie istniejącego porozumienia”. Jednak – zdaniem Erdoğana – „Rosja była początkowo zdenerwowana decyzją Ankary, ale po otrzymaniu od strony tureckiej pewnych szczegółów sytuacja uległa poprawie”.

Bliskość z konieczności

Rosja nie może eskalować napięć z Turcją, która pozostaje mediatorem w stosunkach Moskwy z Zachodem i Kijowem, a także jednym z jej kluczowych partnerów gospodarczych. Ankara importuje m.in. rosyjską ropę. Zastępuje tym europejskich nabywców, którzy po 24 lutego 2022 r. nałożyli na Moskwę sankcje. Z danych dostępnych na portalu Tradingeconomics.com wynika, że w kwietniu Turcja kupiła jej 530 tys. t (choć jesienią ub.r. importowała więcej, bo 1,3–1,7 mln t miesięcznie).

Ale utrzymanie dobrych relacji leży też w interesie Turków. Bo wzajemna wymiana handlowa ma też znaczenie dla tureckiej gospodarki – od 2022 r. najwięcej towarów Turcja importuje właśnie z Rosji. A Erdoğana w przyszłym roku czekają kolejne kampanijne wyzwania. W marcu mieszkańcy zagłosują bowiem w wyborach samorządowych. Turecki przywódca spróbuje odzyskać kontrolę nad Ankarą i Stambułem, którymi kierują obecnie politycy opozycji – Mansur Yavaş i Ekrem İmamoğlu. Jak przekonuje Suleymanov, wieloletni przywódca będzie musiał przeciągnąć na swoją stronę prozachodnich wyborców. Ponadto nie zapomni o wsparciu, jakie otrzymał od Moskwy podczas wiosennej kampanii wyborczej. Kreml zgodził się wówczas np. na odroczenie płatności za gaz w wysokości 20 mld dol. Dlatego najpewniej oba państwa będą unikać poważnych eskalacji.

Koniec z podróżami

Możliwe, że w przyszłym miesiącu dojdzie nawet do spotkania Putina z Erdoğanem. Ten drugi wskazywał niedawno, że rosyjski przywódca planuje podróż do Turcji. Od czasu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. rosyjski prezydent nie odwiedził żadnego z państw NATO. Odbył jedynie kilka wizyt zagranicznych, m.in. do Iranu, Kirgistanu i na Białoruś.

Ostatecznie Putin nie będzie mógł wziąć także udziału w szczycie grupy państw BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA), który odbędzie się pod koniec sierpnia w Johannesburgu. Choć Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze wydał nakaz aresztowania Putina w związku z domniemaną odpowiedzialnością za zbrodnie wojenne popełnione przez siły rosyjskie podczas wojny w Ukrainie, władze RPA próbowały pierwotnie obejść przepisy. Tak, by rosyjski przywódca – sojusznik południowoafrykańskiego prezydenta Cyrila Ramaphosy – mógł bez obaw przylecieć z wizytą. Ramaphosa zwrócił się do MTK o zwolnienie z konieczności aresztu. Tłumaczył, że mogłoby to zagrozić „bezpieczeństwu, pokojowi i porządkowi w państwie”. Ale RPA jest sygnatariuszem statutu rzymskiego, który powołał do życia Trybunał w 2002 r. Zgodnie z jego zapisami Pretoria jest więc zobowiązana do aresztowania rosyjskiego prezydenta, gdyby ten pojawił się na szczycie BRICS. ©℗